X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Na statku zawsze przyda si� jeszcze jeden dobry marynarz - odpar� tamten bez urazy. Zaporavo zmarszczy� brwi, wiedz�c, �e to prawda. Zawaha� si� i w ten spos�b straci� statek, dziewczyn� i �ycie. Jednak, rzecz jasna, nie m�g� zajrze� w przysz�o�� i Conan by� dla niego tylko zwyk�ym rozbitkiem wyrzuconym przez fale. Wprawdzie ten przybysz nie podoba� mu si�, jednak niczym go nie sprowokowa�. Jego zachowanie nie dawa�o powodu do obrazy, chocia� jak na gust Zaporavo by� nazbyt pewny siebie. - Zapracujesz na swoje utrzymanie - warkn�� Jastrz�b. - Z�a� na pok�ad. I pami�taj, �e na tym statku moja wola jest jedynym prawem. Grube wargi Conana rozci�gn�y si� w szerokim u�miechu. Bez wahania, ale i bez po�piechu odwr�ci� si� i zszed� na �r�dokr�cie. Nie spojrza� wi�cej na Sanch�, kt�ra bacznie przys�uchiwa�a si� rozmowie, ca�a zmieniaj�c si� w s�uch. Gdy Conan zszed� na d�, za�oga otoczy�a go ciasnym pier�cieniem; p�nadzy Zingara�czycy w krzykliwych strojach poplamionych smo��, b�yskaj�cy z�otymi kolczykami i wysadzanymi klejnotami r�koje�ciami tkwi�cymi w pochwach sztylet�w. Niecierpliwie czekali na u�wi�con� tradycj� zabaw� powitania nowego kamrata. Mia�o to zadecydowa� nie tylko o jego losie, ale i o przysz�ej pozycji w�r�d za�ogi. Stoj�cy na g�rnym pok�adzie Zaporavo ju� widocznie zapomnia� o istnieniu przybysza, ale Sancha patrzy�a w pe�nym napi�cia oczekiwaniu. Dobrze zna�a te zabawy i wiedzia�a, �e zawsze s� brutalne i cz�sto krwawe. Jednak jej wiedza by�a znikoma w por�wnaniu z do�wiadczeniem Conana. Ten u�miechn�� si� lekko, gdy zszed� na �r�dokr�cie i ujrza� otaczaj�cy go t�um gro�nych postaci. Nie okazuj�c cienia strachu zmierzy� ich nieprzeniknionym spojrzeniem. W tych sprawach obowi�zywa� pewien niepisany kodeks. Gdyby zaatakowa� kapitana, ca�a za�oga skoczy�aby mu do gard�a, ale teraz czeka�a go walka z jednym tylko przeciwnikiem. Cz�owiek, kt�rego do tego wybrali, wysun�� si� naprz�d -�ylasty zabijaka z g�ow� obwi�zan� czerwon� szarf�, niczym turbanem. M�czyzna ten mia� wystaj�cy, chudy podbr�dek i niewiarygodnie brzydk�, poznaczon� bliznami twarz. Ka�de jego spojrzenie i gest by�y obra�liwe i wyzywaj�ce. Spos�b, w jaki zamierza� sprowokowa� b�jk�, by� r�wnie prymitywny i nieokrzesany jak on sam. - Z Wysp Baracha�skich, co? - parskn��. Tam psy udaj� ludzi. My z Bractwa plujemy na nich - o tak! Plun�� Conanowi w twarz i chwyci� za miecz. Ruchy Baracha�czyka by�y zbyt szybkie, aby je pochwyci� wzrokiem. Jego ogromna pi�� ze straszliw� si�� uderzy�a w szcz�k� przeciwnika, kt�ry wylecia� w powietrze i spad� jak zmi�ty �achman przy relingu. Conan odwr�ci� si� do pozosta�ych. W jego zachowaniu nie dostrzegli �adnej zmiany; tylko w oczach zapali� mu si� ponury b�ysk. Jednak zabawa sko�czy�a si� r�wnie nagle, jak si� zacz�a. Marynarze podnie�li swego towarzysza; z�amana szcz�ka opad�a mu na piersi, a g�owa odchyli�a si� pod nienaturalnym k�tem. - Na Mitr�, ma z�amany kark! - zakrzykn�� jeden z pirat�w. - Wy, korsarze macie s�abe ko�ci - za�mia� si� Conan. - Na Wyspach Baracha�skich nie zwracamy uwagi na takie klapsy. A mo�e kt�ry� z was chce spr�bowa� si� ze mn� na miecze? Nie? No to wszystko w porz�dku i jeste�my przyjaci�mi, no nie? Zgodny ch�r g�os�w zapewni� go, �e to prawda. Krzepkie r�ce przerzuci�y trupa przez burt� i tuzin p�etw natychmiast przeci�� wod� zmierzaj�c ku miejscu, gdzie zaton�y zw�oki. Conan roze�mia� si� i wypr�y� pot�ne ramiona przeci�gaj�c si� leniwie jak wielki kot. Jego spojrzenie pobieg�o ku g�rnemu pok�adowi. Sancha przechyli�a si� przez reling; pe�ne wargi mia�a rozchylone, a w oczach wyra�ne zainteresowanie. �wiec�ce za jej plecami s�o�ce prze�wietla�o jej cienk� tunik�, ukazuj�c kontury gibkiego cia�a. Nagle pojawi� si� przy niej gro�ny cie� Zaporavo i ci�ka r�ka obj�a w�adczym gestem smuk�e ramiona dziewczyny. W spojrzeniu, jakim kapitan zmierzy� stoj�cego na �r�dokr�ciu przybysza, by�a wyra�na gro�ba i ostrze�enie; Conan odpowiedzia� u�miechem, jakby �mia� si� z jakiego� sobie tylko znanego �artu. Zaporavo pope�ni� b��d, jaki pope�nia wielu tyran�w; odizolowany w ponurej wspania�o�ci g�rnego pok�adu nie doceni� swego przeciwnika. Mia� okazj� zabi� Conana i straci� j� pogr��ony w swych pos�pnych rozmy�laniach. Nie by� w stanie wyobrazi� sobie, �e kt�ry� z tych ps�w na dolnym pok�adzie m�g�by stanowi� dla niego jakie� zagro�enie. Od tak dawna by� kapitanem i pokona� tylu wrog�w, �e pod�wiadomie uzna�, i� jest ponad zakusy ewentualnych rywali. Conan rzeczywi�cie niczym go nie prowokowa�. Zbrata� si� z za�og�, �y� i bawi� si� razem z nimi. Okaza� si� do�wiadczonym marynarzem i najsilniejszym cz�owiekiem, jakiego kiedykolwiek widzieli. Pracowa� za trzech i zawsze by� pierwszy do ka�dej ci�kiej czy niebezpiecznej roboty. Towarzysze zacz�li na nim polega�. On nigdy si� z nimi nie k��ci�, a i oni starali si� z nim nie spiera�. Gra� z nimi w ko�ci; postawi� sw�j pas i pochw� na miecz, wygra� ich or� i pieni�dze, po czym odda� im wszystko ze �miechem. Za�oga instynktownie uwa�a�a go za przyw�dc� forkasztelu. Nie spieszy� si� ze zwierzeniami i nie wyja�ni�, dlaczego musia� ucieka� z Wysp Baracha�skich, jednak �wiadomo�� tego, �e by� zdolny do czyn�w tak krwawych, �e wykluczy�y go z szereg�w pirackiego bractwa zwi�kszy�o tylko respekt, jakim darzyli go nowi towarzysze. Wobec Zaporavo i jego oficer�w zachowywa� si� niezwykle uprzejmie, nigdy nie by� bezczelny czy s�u�alczy. Nawet najmniej rozgarni�ty korsarz musia� dostrzec r�nic� mi�dzy ma�om�wnym, szorstkim kapitanem a piratem, kt�ry �mia� si� cz�sto i g�o�no, zna� weso�e ballady w kilku j�zykach, ��opa� piwsko jak smok i nigdy nie my�la� o jutrze. Gdyby Zaporavo wiedzia�, �e chocia� nie�wiadomie, jednak por�wnywano go ze zwyk�ym marynarzem z forkasztelu, zaniem�wi�by z gniewu i zdumienia. Jednak by� zbyt pogr��ony w swoich rozwa�aniach, kt�re w miar� up�ywu lat stawa�y si� coraz bardziej mroczne i ponure; w dziwnych snach o wielko�ci i my�lach o dziewczynie, z kt�rej posiadania czerpa� tyle� przyjemno�ci ile goryczy, jak ze wszystkich swoich przyjemno�ci. Ona za� coraz cz�ciej spogl�da�a na czarnow�osego giganta, kt�ry przewy�sza� swoich towarzyszy w pracy i w zabawie. Nigdy nie odezwa� si� do niej nawet s�owem, ale trudno by�o nie zrozumie� wymowy jego spojrze�

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.