Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Pojechali więc przez niskie wzgórza do domu Sii z Micahem Willowsem drzemiącym pomiędzy nimi, śniącym arabskie sny, sądząc po wydawanych od czasu do czasu pomrukach. Farrell powiedział Julii, co wie o Mansie Kankan Musie. - Cesarz Mali, pierwsza połowa czternastego wieku. Wówczas było to najbogatsze królestwo w Afryce, a Timbuktu było największym miastem. Poeci, filozofowie, matematycy, naukowcy przybywali z całego świata, by studiować na dworze Mansa Musy. Gdy wyruszył na pielgrzymkę do Mekki, zabrał z sobą tyle złota, że przez całe pokolenie rynek nie mógł odzyskać równowagi. Niektórzy uważają, że stamtąd wzięła początek legenda o Presterze Johnie, czarnoskórym chrześcijańskim władcy, który byłby idealnym sprzymierzeńcem przeciwko Turkom, jeśli tylko dałoby się go znaleźć. Tyle że on był muzułmaninem i wówczas już dawno nie żył, a jego potomek pozwolił, by kraj zszedł na psy. Nadal jednak wysyłano wyprawy w jego poszukiwaniu. - Na potrzeby Ligi Micah przybrał imię Prester John - powiedziała Julia. - Był jednym z założycieli Ligi. Micah Willows otworzył oczy, uśmiechnął się do nich i wyszeptał: - Przeklęty straceniec - po czym ponownie pogrążył się w wymarłych snach. - Tak, to już znam - odezwał się Farrell. - Domyślam się, że pewnego miłego popołudnia Aiffe wygłupiała się, próbując przywołać kogoś poprzez czas, kogokolwiek, i trafiła na Mansa Musę zupełnie przypadkowo. Ale sprowadziła jedynie zjawę, duszę, czy jak to nazwać, a ona weszła w ciało Micaha, znowu zupełnie przypadkowo. Czy jak na razie mam rację? Julia odpowiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszał. - To miało miejsce podczas turnieju ku pamięci św. Walenia, dwa lata temu. Gdy Garth był jeszcze królem. Micah wyzwał go i choć Garth nie przebierał w środkach, Micah wygrywał. I wtedy ona to zrobiła. Wcale nie wygłupiała się. - Farrell sięgnął za siebie, by dotknąć jej ręki, ale ta cofnęła się przed nim, mocniej zaciskając się na ramieniu Willowsa. - Widziałaś, jak to się stało - powiedział. Julia wydał dźwięk podobny do rozdzierania grubego płótna. - To była walka o koronę, wszyscy ją widzieli. Wszyscy w Lidze wiedzą, co się wydarzyło. - I nikt nie chce wiedzieć. Moja specjalność. - Julia nie odpowiedziała. - Tak jakby wtedy w ogóle nic się nie wydarzyło. - On już wówczas był zupełnie szalony. Zapytaj kogokolwiek. - Farrellowi zaschło w gardle i zdusiło oddech na dźwięk goryczy w jej głosie. - On nigdy nie był szalony, przenigdy. Teraz też nie jest szalony. Zaryzykował, był - jest - ciekawy wszystkiego i czasami rzeczywiście balansował na krawędzi prawdziwego wariactwa. Bałam się o niego, wrzeszczałam na niego i wybuchały kłótnie, jakie nam się nigdy nie zdarzyły. - Farrell chciał jej przerwać, ale zmienił zdanie. Julia teraz krzyczała. - Ale on nie jest szalony. W tym mieście pełnym szaleńców, być może on jeden nim nie jest. Gdy zaparkowali przy krawężniku przed zarośniętym domem, Micah Willows wysiadł bez niczyjej pomocy, delikatnie wciągnął nosem nocne powietrze i uśmiechnął się z osobliwą ospałą pogodą. - Och, tutaj - powiedział cicho i ruszył w kierunku domu, płynąc w trawie niczym żyrafa, stwór w całości zrobiony z cieni. Idącemu za nim wraz z Julią Farrellowi wydało się, że drzwi domu otworzyły się nim jeszcze zapukał. Sia miała na sobie brązowy strój, równie bezkształtny jak uniform Farrella z ogrodu zoologicznego, tyle że mniej twarzowy: wyglądała w nim na grubszą, miała krótsze nogi niż w rzeczywistości, a jej piersi i brzuch przypominały wałek ziemniaczanego puree. Farrell zauważył jednak, że Sia stała w drzwiach z milczącą akceptacją swego ciała, jaką znał jedynie u kilku kobiet, którym przez całe życie nawet przez myśl nie przeszło, że mogą nie być piękne, nawet w bólu czy rozpaczy nie dopuściły do siebie takiej myśli. Micah Willows ukląkł u jej stóp i przemówił do niej w średniowiecznym arabskim, a ona odpowiedziała mu w tym samym języku, uspokajająco i przekonująco. - Czemu przyprowadziliście go do mnie? - zapytała, a w jej głosie było coś zdumiewająco bliskiego lęku. Pytanie było zaadresowane do Farrella, ale odpowiedziała Julia. - Podobno jesteś uzdrowicielką. On potrzebuje uzdrowienia. - Możliwe, że jego nie da się uzdrowić - powiedziała Sia. - Wiele przypadków nie daje się uzdrowić. - Pochyliła się nad Micahem. Widok jej zgiętego karku przyprawił Farrella o mrowienie w okolicy serca, które ustąpiło dopiero, gdy podniosła bez wysiłku czarnoskórego mężczyznę i zaniosła go domu