Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

 Te| tak my[leli[my. Straciliby twarz. Ale komendanta stacjonujcego tu sowieckiego garnizonu nie ma w Berlinie, a jego zastpca, go[, na którego mówi Kotiuba, musi by idiot. Chce to wykorzysta dla propagandy. Bdzie to wygldaBo idiotycznie, ale to wBa[nie robi. Leonard my[laB o kawale, który dopiero co zrobiB. PowtórzyB:  To nie mo|e by prawda. Znowu kto[ chciaB rozmawia z Glassem. ZakoDczyB w po[piechu:  ZwoBali na jutro konferencj prasow. W sobot maj zamiar oprowadzi dziennikarzy po tunelu. Mówi o otwarciu go dla publiczno[ci. Atrakcja turystyczna, pomnik amerykaDskiej zdrady. Leonard, oni zrobi u|ytek z najmniejszej cholernej rzeczy, któr znajd. OdwiesiB sBuchawk, a Leonard popdziB do Bazienki. RozdziaB 21 John MacNamee nalegaB, |eby si spotkali z Leonardem u KempiDskiego; przy stoliku na zewntrz. Tak wcze[nie, o dziesitej rano, wszyscy inni klienci siedzieli w [rodku. Pogoda byBa wci| ta sama, jasno i zimno. Za ka|dym razem, gdy jaki[ olbrzymi, biaBy cumulus przecigaB pod sBoDcem, powietrze stawaBo si lodowate. Leonard od pewnego czasu odczuwaB chBód. Wci| sprawiaB wra|enie rozdygotanego. Rano, po rozmowie z Glassem przez telefon, obudziB si z trzscymi rkami. Nie byBo to zwykle dr|enie, ale paralityczne wrcz drgawki, tote| zapicie koszuli zabraBo mu kilka minut. StwierdziB, |e musi to by opózniony skurcz mi[ni, spowodowany noszeniem skrzyD. Kiedy udaB si do Schnellimbiss na Reichskanzlerplatz, na swój pierwszy od ponad dwóch dni posiBek, upu[ciB kieBbas na chodnik. Czyj[ pies tylko na to czekaB. ZjadB wszystko, razem z musztard. SBoDce zBapaBo go w swoje sieci, mimo to pozostaB w pBaszczu, zaciskajc zby, |eby nie szczkaBy. Nie wierzyB, |e uda mu si utrzyma fili|ank kawy, zamówiB wic piwo; ono równie| byBo lodowate. MacNamee miaB na sobie tweedow marynark wBo|on na cienk, baweBnian koszul, co zdawaBo si mu wystarcza. Kiedy przyniesiono kaw, nabiB fajk i zapaliB