Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

zwyczaje, formy towarzyskie, wygląd zewnętrzny, ubiór. Następcy Piotra na ogół kontynuowali jego dzieło, dworjaństwo utrwaliło się i rosło w przywileje, na mocy ukazów Piotra III, Katarzyny II. Pług cywilizacji przeorywał górną warstwę, do niższych pokładów nie docierał, nie był dopuszczony. Tworzył się stan rzeczy niebezpieczny i wyjście z niego powinno było być głównym celem reformy. Kultura dla ogromnej większości ludności była czymś obcym, a wrogim, atrybucją klasy posiadającej, rządzącej, gnębiącej. Dwór pański, w którego okna chłop zaglądał z ciekawością i strachem, zazdrością i niechęcią, był jedynym znanym mu ośrodkiem kultury; w tej twierdzy ucisku, skąd szły rozkazy gnębienia, wyzysku, smagania chłopa, znajdowały się książki, obrazy, piękne meble i rozlegały się uczone, niezrozumiałe rozmowy, nieraz w obcym języku. Cała ta kultura była symbolem wyższości socjalnej i wrogości. Nic tu pomóc nie mogła literatura, wymierzona przeciwko niewoli chłopa; któż z chłopów wiedział o Antonim Goremyce Grygorowicza, „Zapiskach myśliwego” Turgieniewa? Książki stanowiły w oczach chłopa, w znaczeniu materialnym majątek pański, w znaczeniu duchowym wytwór głów pańskich i pańską strawę umysłową. Nie było stanu trzeciego, licznego, oświeconego, zbliżonego więcej położeniem do ludu, nie mającego nad ludem władzy, mogącego służyć jako pomost między warstwą górną a dolną. I gdy nadchodziła doba emancypacji, głuchy niepokój mas i niejasne nadzieje strząśnięcia ze siebie ucisku łączyły się z wezbraniem fali nihilizmu ludowego, wrogiego kulturze pańskiej, kulturze wówczas jedynej, jaka była w Rosji. Ponad morzem ludowym unosi się rozrastająca się szybko i konsolidująca warstwa, oderwana od gleby, złożona w części z podnoszących się z czerniawy ludowej po szczeblach oświaty ludzi, w części ze spadających w dół, z górnej warstwy, zdeklasowanych szlachciców, a w części z powstającego coraz liczniej z łona szarego środka społecznego, proletariatu oświeconego i półoświeconego. Ta warstwa, niby stan trzeci Francji przedrewolucyjnej, była dotąd niczym, a chce być wszystkim. To inteligencja. Z tej to warstwy wynurza się postać „na półwyrosła z gleby”, która jak wiadomo, ukazała się przed laty De Maistre’owi, a z czasem Turgieniewowi, a w której obydwaj poznali tę samą osobę, to samo oblicze: Pugaczow z uniwersytetu – rzekł jeden, jakiś dziwny pendant do Pugaczowa – powiedział drugi. Istnieje genetyczny związek między głuchym nihilizmem nizin ludowych, wieczną pugaczowszczyzną tu drzemiącą a uczonym nihilizmem, duchem Pugaczowa oświeconego. Tu i tam bunt przeciwko formom życia i formułom z góry narzuconym, państwowym i pańskim; tu głucha, tam świadoma chęć tworzenia własnej nowej kultury na gruzach dotychczasowej. A że ta jest jedyną, która istnieje, przeto popęd ku wolności wynaturza się zbyt często w atawistyczny powrót do dzikości, a paradoksy uczonego nihilizmu, zbliżone bardzo do haseł nihilizmu ludowego, w istocie sprowadzają się do banalnych formuł barbarzyństwa. Rozpoczyna się kryzys niedługiego okresu kultury, zaszczepionej przez państwo na jednej warstwie społecznej. Warstwa ta otrzymuje cios przez reformę włościańską, stanowisko jej uprzywilejowane prawno-państwowe zostaje podcięte, a z dołu, z łona inteligencji, której ton nadaje raznoczyniec, powstaje ruch umysłów, wymierzony przeciwko systemowi rządów, dotychczasowemu układowi społecznemu narodu, a także dotychczasowej kulturze, naznaczonej, w oczach młodej Rosji, nienawistnym piętnem pańskości i obarczonej od urodzenia, od kolebki, pierworodnym grzechem ukazu i przywileju carskiego. Na czele protestu idą ludzie warstwy, traktowanej przez państwo brutalniej, niż ziemiaństwo szlacheckie, ludzie, za Mikołaja odpędzani od oświaty, od 118 szkół, zdobywający wykształcenie za cenę nieraz strasznych wysiłków, pokolenie zacięte, surowe, względem lepszych ludzi epoki mikołajowskiej niesprawiedliwe, skłonne do spaczenia nihilistycznego, ale niosące myśl przyszłości, myśl budowy kultury na podstawie demokratycznej, żywymi siłami narodu. Ile sił, ile zdolności zamordował ten tępy, okrutny, mściwy system: cerkiew, rząd, szkoła, a najczęściej rodzina, podają sobie ręce, aby niszczyć twórczość pokoleń, dławić zapał, zamykać usta od pierwszego już szczebiotu dziecka, sprowadzać w wielkim kraju, wydającym tyle zdolności, letarg ducha, ciszę cmentarza i cieszyć się nią: tisz da gład da bożija błagodat’. Nihilizm burzącego się głucho żywiołu ludowego i protestującej gniewnie inteligencji przychodzi jako odpowiedź na nihilistyczną działalność ciemnych mocy. Po szaleństwie niszczenia, ziejącym od góry, przychodzi szaleństwo wszechprzeczenia, podnoszące się od dołu. Bazarow neguje pryncypia, ideały, nie ma dlań nic świętego. Ale czy nie należy odwrócić w inną stronę oskarżenia i rzec, iż rzeczywistość rosyjska jest praktyczną negacją tych ideałów i pryncypiów i że ta rzeczywistość musi wydać wreszcie ludzi, którzy spojrzą prosto w oczy strasznej prawdzie i nazwą fałszem to, co jest zdawkowo powtarzane, niby jako ideał i autorytet, a w istocie jako konwencjonalne kłamstwo. „Ach, wy, cywilizacjo fryzjerska!” – odezwie się barbarzyński, niedorzeczny okrzyk proletariusza inteligencji rosyjskiej Teodora Reszetnikowa. Skąd bierze się to bezsilne przekleństwo na cywilizację? To odruch rozpaczy na widok zasypanych i wciąż zasypywanych przez siłę, wciąż trwającą i niezwalczoną, źródeł żywych twórczości narodowej. Gniewna świadomość pustki i nędzy, wśród której siła rodzima a wroga rozwiesza jakieś blichtrem przystrojone szmaty naśladowanej wiedzy, sztuki, ogłady i nazywa to cywilizacją