Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
— Czy nadal uważacie, że nie było u was żadnego Silla? — ciągnąłem dalej. — Ach, jest jeszcze gorzej, niż myślałem! — Jeszcze gorzej?! — Ustad powtórzył moje słowa. — Tak! Niestety! Trzy poniedziałki, trzy poniedziałki! Weźcie to pod uwagę! — Wyrażaj się jaśniej! — nalegał. — Jeszcze jaśniej? Poniedziałek to dzień, w którym spotykają się Pederahnie! — Chodeh! Chodeh! — zawołał. — Co mi sugerujesz! To, o czym myślisz, nie mieści mi się w głowie, a już mówić o tym głośno — tego nie zrobię, musiałbym być szalony! — A jednak trzeba, trzeba, trzeba to powiedzieć! Jeśli wy nie macie odwagi tego zrobić, ja to uczynię. Sillanowie regularnie się tu spotykają. Tak, starszyzna Sillanów, czyli Pederahnie urządzają swoje spotkania w „poniedziałek żołdu” tutaj na waszym terenie, przypuszczalnie w ruinach, gdzie znaleziono ten bicz! Skutek, jaki wywarły moje słowa, był wprost nie do opisania! Ustad i Pedehr jakby zupełnie zaniemówili. — W tych zebraniach zwykle bierze udział sam „książę cieni”! — mówiłem dalej. — Był tutaj. Nigdy nie pokazał swojej twarzy. Zakrywała ją zawsze maska. Ta szpicruta należy do niego. Nieważne, czy ją zgubił, czy zapomniał. W ciemności nie mógł jej odnaleźć, a do rana nie mógł czekać, bo wówczas moglibyście go zobaczyć. Czy lekarz z Hamadanu przybył do was konno? — Nie. Kiedy go spotkaliśmy, szedł piechotą — odparł trwożliwie Pedehr. — Ale chyba nie przybiegł tutaj na nogach z Hamadanu! — Tak, to prawda. Miał konia. — Gdzie? — Był uwiązany niedaleko duaru na brzegu jeziora. — Przypuszczam, że ten zbieracz antyków także miał swojego konia? — Tak. — Gdzie? — W tym samym miejscu. — Tak myślałem. I nie wydawało wam się to podejrzane? — Myśleliśmy, że to przypadek. — Przypadek! W życiu nie ma przypadków. Nie ma dymu bez ognia, a ogień sam się nie rozpala. Ogień i ten, który go roznieca,, sprawiają, że każde wydarzenie przestaje być przypadkiem. Musicie wreszcie to zrozumieć! Ale nawet jeśli zakładasz, że istnieje coś takiego, jak przypadek, to tym razem nie wchodzi on w rachubę. Koni nie pozostawiono przypadkowo, ale ukryto je celowo tak, żeby nikt ich nie zobaczył. Kiedy Pederahnie przyjeżdżają, pierwsze co muszą zrobić,; to napoić zwierzęta. Dlatego zatrzymują się nad jeziorem, przypuszczalnie zawsze w tym samym miejscu. Będę musiał je obejrzeć. — Czy mogę ci towarzyszyć? — zapytał. — Tak. Ale nikomu o tym nie mów! — Nie? Dlaczego? — Sillanowie, którzy mieszkają tu, w duarze, mogliby się dowiedzieć. — Efendi, jesteś… niewiele brakowało, a powiedziałbym szalony! Myślisz o czymś wprost niemożliwym! Powiedział to w wielkim uniesieniu. Tym spokojniej jednak mówiłem dalej: — Jestem przekonany, że gdyby wrogowie nie mieli tutaj wspólników, nie byliby w stanie się tak panoszyć, o co ich podejrzewam.; — Gdyby naprawdę działo się tak, jak mówisz, to ci wspólnicy zajęliby się tym, który zranił stopę, i Sillem, który zgubił się w nocy. — Czy rzeczywiście się zgubił? Kiedy go złapano, posłużył się wymówką. Jeśli ktoś zsiada z konia tak blisko duaru i kieruje się w stronę jeziora, żeby napoić swoje zwierzę, to po pierwsze zależy mu na tym, żeby nie pokazywać się w duarze, a po drugie w żadnym razie nie mógł się zgubić, bo namioty i domy stoją mu wprost przed nosem. A jeśli ktoś kręci się po ruinach, poszukując przedmiotów z dawnych czasów, to chyba nie robi tego nocą, po uprzednim starannym ukryciu swego konia. Przybywa taki za dnia i podając się za cudzoziemca, doprasza się informacji, zgody na pobyt i przewodnika. Byliście rozbrajająco naiwni, jak dzieci. Myślisz, że tutejsi Sillanowie przejęliby się handlarzem starożytnymi zabytkami. Myślę, że nawet nie wiedzieli o jego wypadku. — Nie jestem przekonany co do słuszności twoich podejrzeń. Nie ma u nas nikogo, kto nosiłby pierścień Sillanów. — Jesteś tego pewien? — Przysięgnąć bym nie mógł. Wiem tylko, że pierścień z tym znakiem nie rzucił mi się nigdy w oczy. — Nie musiał. To, że ktoś jest Sillem, nie znaczy, że od razu nosi pierścień. Jeżeli go ma, to pewnie nim jest. Przecież jeśli widzisz żołnierza, który nie ma na piersi medalu za odwagę, nie powiesz od razu, że nie jest żołnierzem. — A to coś nowego. Uważasz więc, że pierścień nie jest znakiem rozpoznawczym, ale odznaczeniem za zasługi? — Tak. Książę cieni ma się na baczności przede wszystkim przed swoimi Sillanami, którzy jeszcze nie zasłużyli sobie na pierścień! Kiedy zauważysz u jakiegoś człowieka piętno Kainowe, nie musisz się niepokoić, czy czasem nie jest adeptem na ścieżce zła! To, że u was jeszcze nikomu nie przyznano tego znaku, nie świadczy jeszcze, że nie ma wśród was Sillanów! Przy podstępności Emira można być Sillem, nie wiedząc nawet o tym