Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Odpowiedź Joanny: „Zaprzeczam. Twierdzę, że popierałam Kościół, wedle mej mocy". Artykuł IV - W Domremy nad Mozą nie nauczono jej naprawdę wiary katolickiej, ale starożytnych przesądów, magii i czarów, praktykowanych / 240 Proces zwyczajny przez wielu mieszkańców. Nie umie ona odróżnić duchów niebieskich od złych duchów, wróżek i innych demonów. Matka chrzestna zapoznała ją ze zjawami wróżek. Na ten splot kłamstw Joanna odpowiedziała z niewzruszonym spokojem: „...Wiem, co to są wróżki. Co się tyczy mego wykształcenia, nauczyłam się swej wiary i nauczono mnie zachowywać się tak, jak powinno się zachowywać dobre dziecko. Natomiast w kwestii matki chrzestnej odwołuję się do tego, co już powiedziałam". „Zmów Wierzę w Boga". „Wezwijcie spowiednika, przed którym je zmówiłam". Artykuł V - W pobliżu miasteczka Domremy jest duże drzewo, bardzo stare, zwane „czarodziejskim drzewem fau de Bourlemont", a w pobliżu tego drzewa znajduje się źródło. Powiadają, że obok tego drzewa mieszkają wróżki i złe duchy, nawiedzane przez czarowników. Joanna powołała się na swoje wcześniejsze odpowiedzi. Promotor przypomniał, że 24 lutego Joanna oświadczyła, że chorzy pili wodę ze źródła i że ona też z niego piła. Powiedziała, że l marca najpierw zaprzeczyła, a potem przyznała, iż święte przemawiały do niej w pobliżu źródła; 17 marca stwierdziła, że choć matka chrzestna mówiła, że widziała wróżki, była mimo to dobrą i cnotliwą kobieta, nie była wróżbitką ani czarownicą. Że w tym samym dniu przyznała, iż niektórzy mieszkańcy Domremy krążyli, jak mówiono, wokół drzewa, aby zobaczyć wróżki, ale ona tam nigdy nie była. Artykuł VI - Oskarżona miała zwyczaj udawać się, najczęściej w nocy, pod drzewo i do źródła. W dzień odprawiała tam modły, bo chciała być sama. Tańczyła wokół drzewa. Śpiewała i wypowiadała zaklęcia. Zawieszała na gałęziach drzewa wieńce, a nazajutrz ich nie było. Jak można stwierdzić, Jean d'Estivet kompletnie przekręcił fakty! Odpowiedź Joanny: „Zaprzeczam. Powołuję się na to, co mówiłam wcześniej". Ta lakoniczność zadziwia. Jest jednak oczywiste, że protokół z procesu pomija protesty i komentarze Joanny. Protokolant zapisywał tylko to, co najważniejsze i przede wszystkim to, co mogło zaszkodzić oskarżonej. Promotor przypomniał, że 24 lutego Joanna przyznała, iż chorzy chodzili tańczyć pod drzewo już po wyzdrowieniu. Ona sama udawała się tam z innymi dziewczętami, aby śpiewać, tańczyć i pleść wianki. Słyszała jednak, jak mówiono, że wróżki „tam przebywają" i że pani Aubry, żona mera Domremy, widziała je. Że gdy usłyszała głosy, ograniczyła przychodzenie tam, a potem przestała w ogóle. Że obok domu jej ojca był las zwany 241 JOANNA D'ARC „Bois-Chenu" i mówiono w okolicy, iż tam otrzymała swoją misję: zaprzeczyła temu. I stwierdziła, że nigdy nie wierzyła w przepowiednie, zgodnie z którą dziewica, która wyjdzie z tego lasu, będzie czynić cuda. Artykuł VII - Nosiła przy sobie mandragorę, by dopisywało jej szczęście i bogactwo. Uznała, że mandragora ma taką moc. Joanna z całą mocą odrzuciła ten artykuł. Oskarżyciel przypomniał, że wiedziała o tym, iż mandragora znajduje się w pobliżu drzewa. Że wiedziała o właściwościach tego korzenia; dodawała, że głosy nic jej nie powiedziały na ten temat. Artykuł VIII - Gdy miała mniej więcej piętnaście lat, uciekła do Neuf-chateau sama, bez zgody rodziców, i służyła u pewnej oberżystki, zwanej La Rousse. Albo przebywała w tej oberży w towarzystwie kobiet rozwiązłych i żołnierzy, albo prowadziła konie do wodopoju. I to wówczas nauczyła się konnej jazdy i posługiwania się bronią. Joanna powołała się na swoje wcześniejsze zeznania, a wszystkiemu, co poza nie wykraczało, zaprzeczyła. Promotor zaprotestował, gdyż 22 lutego przyznała, że opuściła dom swego ojca z obawy przed burgundczykami i schroniła się u wyżej wymienionej Rudej, gdzie pomagała w pracach domowych