Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Pełnił on obowiązki posła, a poza tym wycofał się na emeryturę - ale przedtem jeszcze rozwiązał BBWR, którego był założycielem i przywódcą. Nie jest jasne, dlaczego Sławek postanowił zlikwidować BBWR. Z całą pewnością nie zrobił tego w poczuciu zdrady lub z chęci zemsty. Niewykluczone, że jego zdaniem dzięki nowej ordynacji wyborczej partie polityczne stały się zbędne, a zawsze czuł do nich niechęć. Możliwe również, że bez wskazówek Marszałka Sławek po prostu się pogubił. W każdym razie, nie konsultując się z nikim, „Wierny Walery" rozwiązał BBWR, który od ośmiu lat służył obozowi Piłsudskiego. Po likwidacji BBWR jego zwolennicy podzielili się na niewielkie kliki związane z różnymi osobistościami z czasów Piłsudskiego, między innymi Prystorem, Beckiem i Świtalskim. Zapewne najwięcej posłów i senatorów poparło Mościckiego; byli to tak zwani ludzie prezydenta. Nawet ta grupa była jednak w mniejszości; inne grupy razem były znacznie liczniejsze, a ich przywódcy uważali, że mają uzasadnione pretensje do prezydenta. Piłsudczycy byli niezadowoleni z tego, jak Mościcki potraktował Sławka, i odnosili się podejrzliwie do rządu Kościałkowskiego. Prezydent oczywiście zdawał sobie sprawę z tej narastającej wrogości. Wiedział również, że w Sejmie rośnie liczba zwolenników wotum nieufności dla premiera. Także Rydz-Śmigły wypowiadał się przeciw rządowi. Mościcki rozumiał, że są to wszystko przejawy walki o władzę, która zakończy się tylko wtedy, gdy ktoś osiągnie pozycję symbolicznego autorytetu, podobną do tej, jaką cieszył się Piłsudski. Kim powinien być ten człowiek? Mościcki bardzo chciałby sam odgrywać taką rolę, ale był realistą. Miał już sześćdziesiąt dziewięć lat i był znużony konfliktem. Podczas długich posiedzeń miewał kłopoty ze śledzeniem dyskusji, a gdy przemawiał, niekiedy tracił wątek. Był świadom, że w oczach Polaków nie zastąpi Piłsudskiego. Pozostało mu zatem zadowolić się stłumieniem walki politycznej i wzmocnieniem swojego autorytetu jako prezydenta. W tym celu musiał tolerować rywala, który odziedziczyłby aurę i część autorytetu moralnego Piłsudskiego, ale zadowoliłby się drugą pozycją. Oczywistym kandydatem na takiego człowieka był generał Rydz-Śmigły. W grudniu 1935 roku prezydent i generalny inspektor sił zbrojnych najwyraźniej doszli do porozumienia. Rydz-Śmigły, choć formalnie zajmował tylko stanowisko czysto wojskowe, miał mieć znaczący wpływ na decyzje polityczne. Postanowiono podjąć wszelkie możliwe działania, by wzmocnić jego prestiż. Mościcki pozostałby na stanowisku prezydenta. Zaplanowano zdymisjonować rząd Kościałkowskiego przy najbliższej sposobności (nastąpiło to dopiero w maju 1936 roku) i powołać rząd, który bardziej odpowiadałby Rydzowi-Śmigłemu. W ciągu najbliższych miesięcy nie szczędzono słów, by wysławiać Rydza-Śmigłego. Początkowo nie było to łatwe zadanie. Generał nie należał do ludzi próżnych - w każdym razie jeszcze nie w tym okresie - i nie był zachwycony peanami, jakie na jego cześć wygłaszali rządowi publicyści. Z biegiem czasu jego postawa uległa jednak zmianie. Oficerowie sztabu generalnego inspektora mieli własne ambicje. Pragnęli władzy, jaka spłynęłaby na nich wraz ze wzrostem znaczenia Rydza-Śmigłego. Jego żona była kobietą bardzo ambitną i zdecydowanie popychała męża do góry. Rydz-Śmigły nie potrafił przeciwstawić się naciskom otoczenia i rodziny; szczególnie był uległy wobec życzeń żony. Wczuł się w atmosferę prowadzonej na jego rzecz kampanii i wkrótce bardzo ją polubił. Głównym punktem rządowej kampanii było ujawnienie narodowi polskiemu, że to sam Marszałek mianował Rydza-Śmigłego na swego wojskowego następcę. Pierwszy stwierdził to przedstawiciel rządu w Sejmie, oświadczając w lutym 1936 roku, że Rydz-Śmigły został generalnym inspektorem sił zbrojnych zgodnie „z wolą Marszałka"1. Kilka tygodni później prezydent Mościcki w przemówieniu radiowym powiedział, że już dwa lata przed śmiercią Piłsudski wyjawił mu w tajemnicy, że wybrał Rydza-Śmigłego na swego następcę, i przekonywał, że może na nim w pełni polegać