Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Anderson kiwn¹³ g³ow¹. – No to na razie – powiedzia³ i poszed³ w kierunku samochodu. Ruszy³em za nim. – Mi³o mi by³o pana poznaæ, doktorze – rzek³ O’Donnell, wyci¹gaj¹c d³oñ, gdy go mija³em. Potrz¹sn¹³em ni¹. – Myœlê, ¿e siê jeszcze zobaczymy – odpar³em. 15 Anderson ruszy³ spod domu Bishopa, a ja próbowa³em opanowaæ ból w plecach, który odbiera³ mi dech w piersiach. Wsun¹³em rêkê do kieszeni, wyj¹³em cztery tabletki motrinu i po³kn¹³em je. – Claire musia³a zadzwoniæ do O’Donnella, gdy rozmawialiœmy z Garretem – zauwa¿y³ Anderson. – Jeœli dot¹d nie by³em tego pewny, teraz nie mam ju¿ w¹tpliwoœci: kapitan siedzi u Bishopa w kieszeni. – Tym bardziej musimy przyspieszyæ œledztwo – powiedzia³em. – Nie podoba³a mi siê jego uwaga o tym, ¿e Billy mo¿e mieæ broñ. – Mnie te¿ nie. Anderson i ja znów nadawaliœmy na tych samych falach, z czego siê bardzo ucieszy³em. – Jak zdobêdziemy tê fiolkê nortryptyliny, powinienem z³o¿yæ nastêpn¹ wizytê Julii – powiedzia³em. – Chcia³bym zobaczyæ jej reakcjê na ten list, a nie tylko j¹ us³yszeæ. – Zgoda – odpar³ Anderson, wybieraj¹c numer na swoim telefonie komórkowym. – Zobaczmy, co nowego. Mo¿esz polecieæ dzisiaj wieczorem lub pierwszym samolotem jutro rano. – Kiedy mijaliœmy zastêpy reporterów, Anderson zerka³ przez przedni¹ szybê, trzymaj¹c przy uchu komórkê. Nastêpnie roz³¹czy³ siê i potrz¹sn¹³ g³ow¹. – Twój przyjaciel adwokat to nieg³upi facet – rzuci³. – Rossetti? Dlaczego? Co siê sta³o? – Dosta³em wiadomoœæ od detektywa, któremu poleci³em sprawdziæ polisy na ¿ycie Bisbopów. – I co? BliŸniaczki by³y ubezpieczone? – Na dziesiêæ milionów ka¿da. Polisy wystawi³a Atlantic Benefit Group wspólnie z Northwestern Mutual. – Dwadzieœcia milionów dolarów to du¿o pieniêdzy, nawet dla Darwina Bishopa. – Zw³aszcza gdy ma siê mnóstwo akcji, które zamieni³y siê w kupê œmieci. Bishopowi, pomyœla³em, niczym Wielkiemu Gatsb’emu uda³o siê wyrwaæ z Brooklynu i znaleŸæ bardzo daleko od biedy i g³odu, których zazna³ w dzieciñstwie. Gdyby poczu³, ¿e w wyniku obecnych problemów finansowych mo¿e do tego wróciæ, móg³by zrobiæ wszystko, by chroniæ swoje przeroœniête ego – nawet zabiæ Brooke i Tess. Móg³by nawet sobie wyt³umaczyæ, ¿e ich ¿ycie z pogr¹¿onym w nies³awie ojcem bankrutem nie by³oby wiele warte. Czy nie lepiej poœwiêciæ je w imiê dobra innych i pozwoliæ, by ich krew zasili³a resztê rodziny? Niektórzy ludzie prowadz¹ takie dziwne kalkulacje, kiedy czuj¹ siê osaczeni, i to niezale¿nie od tego, czy ich strach ma racjonalne podstawy, czy nie. Zeznawa³em kiedyœ na procesie mê¿czyzny, który zamordowa³ ¿onê, gdy¿, jak mówi³, traktowa³a zbyt apodyktycznie jego i ich dwie córki. Wierzy³, ¿e jak siê jej pozbêdzie, wszystko bêdzie lepiej, nawet jeœli mia³by spêdziæ resztê ¿ycia w wiêzieniu. Pewnego dnia, zamiast pójœæ do pracy, wróci³ do domu i zada³ ¿onie trzydzieœci szeœæ ciosów no¿em. Potem poszed³ do sklepu, zostawiwszy j¹ nieprzytomn¹ na ³ó¿ku, by siê wykrwawi³a na œmieræ. W³o¿y³ zakupy do lodówki i posprz¹ta³ pokoje dziewczynek. Chcia³ zapewniæ dzieciom trochê ³adu w czekaj¹cym je chaosie: pogrzebie matki, aresztowaniu ojca i procesie. Nastêpnie przebra³ siê i zadzwoni³ na policjê, ¿eby opowiedzieæ, co zrobi³. Bada³em pewnego dziewiêtnastolatka, który siê wœciek³, ¿e jego kuzyn – cz³onek gardz¹cego czarnymi gangu z po³udniowego Bostonu – zachorowa³ na bia³aczkê. Aby mu pomóc wyzdrowieæ, wpakowa³ cztery kule czarnemu ch³opakowi z Roxbury. „Zrobi³em to, co zrobi³by mój kuzyn, coœ, co mog³oby go wyleczyæ” – powiedzia³ mi. Zaiste dziwna kalkulacja. Ale nic ju¿ mnie nie zaskoczy, zw³aszcza po tym, czego dowiedzia³em siê póŸniej na temat Bishopów. Przyjechaliœmy do Brant Point Racket Club tu¿ po drugiej po po³udniu. W klubie krêci³o siê sporo ludzi, tote¿ mogliœmy poszukaæ szafki Garreta, nie zwracaj¹c zbytniej uwagi. Kiedy North w³o¿y³ klucz do zamka, nagle oblecia³ mnie strach. – Zaczekaj – powiedzia³em. Anderson znieruchomia³ i spojrza³ na mnie. – Co jest? – Tak bez namys³u idziemy wed³ug mapy Garreta. Nie s¹dzisz, ¿e ktoœ móg³ tu coœ zmajstrowaæ? Anderson spojrza³ na mnie z ukosa. – I co? Pod³o¿y³ ³adunek wybuchowy? Wzruszy³em ramionami. – Nie wiem. Mówiê tylko, ¿e jest taka mo¿liwoœæ. – Anderson obróci³ klucz w zamku, poci¹gn¹³ za drzwiczki i otworzy³ je do po³owy. – Wygl¹da na to, ¿e jest czysto. – Wyszczerzy³ zêby. – Zbyt d³ugo przebywa³eœ w towarzystwie paranoików. Jak to siê wszystko skoñczy, powinieneœ trochê od nich odpocz¹æ. – Nie ¿artuj – odpar³em. Nie s¹dzi³em, by udziela³y mi siê obsesje moich pacjentów. Bardziej prawdopodobne, ¿e mój strach wywo³a³o oszustwo Julii, obawa o to, co móg³bym znaleŸæ w jej szafie. Szafka Garreta by³a oknem jego duszy. W dolnej czêœci sta³a oparta o œcianê rakieta, ale pró¿no tam by³o szukaæ typowych utensyliów fanatyka tenisa: rêkawiczek z jagniêcej skóry, banda¿a elastycznego, opasek na w³osy, okularów Bolle’a, a nawet pary tenisówek. Tyln¹ œciankê pokrywa³y bardzo dobre czarno-bia³e zdjêcia przedstawiaj¹ce Nantucket: zatokê, B³onia, wydmy i pla¿ê. – Trzeba przyznaæ, ¿e ch³opak umie siê pos³ugiwaæ aparatem, jeœli to on robi³ te zdjêcia – zauwa¿y³ Anderson. – S¹ piêkne – przyzna³em. Przez kilka sekund przypatrywa³em siê fotografiom, po czym przenios³em wzrok na kilkanaœcie starych ksi¹¿ek wrzuconych na górn¹ pó³kê – Kafki, Salingera, Steinbecka. Anderson wyj¹³ papierow¹ torebkê, w której chcia³ schowaæ fiolkê. Plastikowa mog³aby siê do niej przylepiæ i zetrzeæ odciski palców. Rzuci³ okiem na ksi¹¿ki. – Garret lubi klasykê – powiedzia³