Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Kapitan odpowiedziaB, podchodzc do skomputeryzowanego plotera, robicego mapy nakresowe, i klikajc myszk. Na kolorowym monitorze pokazaBa si nasza pozycja, kurs i prdko[. Komputer obliczaB tak|e prdko[ i kierunek znajdujcych si w pobli|u statków oraz ukazywaB zarys linii brzegowej i odlegBo[ od wybrze|a. Kapitan pokrciB gBow. - To, co zrobiB Cook, jest rzecz nie do pojcia - powiedziaB. - Mamy tu cmentarzysko statków. Osobi[cie nie zaryzykowaBbym nawet jednego dnia pod |aglem bez tych wszystkich przyrzdów. Tu| przed poBudniem prom zatrzymaB si w maBym porcie Chignik, co w jzyku miejscowym oznacza  wielki wiatr". Do Chignika, otoczonego wysokimi, pokrytymi [niegiem górami, mo|na byBo dotrze jedynie samolotem lub statkiem. Mieli[my godzin na spacer po ldzie, w czasie gdy z promu wyBadowy- 457 wano towary. Roger i ja zeszli[my z trapu w sam [rodek letniego dnia w Chigniku: osiem stopni ciepBa, zimny deszcz i wyjcy wiatr. Stare, drewniane molo prowadziBo wprost do magazynu, peBnego ludzi rbicych ryby. Ten zakBad oraz pobliska fabryka konserw przycigaBy do Chignika w sezonie kilkaset osób, natomiast staBych mieszkaDców osada liczyBa siedemdziesiciu. MeksykaDski robotnik oparB si o [cian przetwórni, palc papierosa. - Tutaj ryby tylko przecinamy, patroszymy i odcinamy gBowy - powiedziaB, dodajc, |e zarabia 5,75 dolara za godzin plus nadgodziny, za prac przez dwana[cie godzin dziennie i siedem dni w tygodniu. Dzieli Bó|ko z innym m|czyzn, [pic, gdy tamten pracuje. Przed powrotem do ta[my wskazaB nam kwatery robotników: koszaropodobne budynki ozdobione domowej roboty tablicami z napisami:  Hilton",  Hyatt" i  Waldorf'. Przespacerowali[my si przez wie[, kroczc po deskach poBo|onych na bBocie. Wikszo[ budynków byBa niska i w zBym stanie; jedyny wysoki - ko[cióB - zostaB zdmuchnity przez sztorm kilka lat wcze[niej. W sklepie wielobran|owym spytaBem sprzedawc, co ludzie w Chigniku robi dla rozrywki. - Dla rozrywki? - powtórzyB. - Czekaj na przybycie promu. Walczc z deszczem, wrócili[my na przystaD. Roger podniósB wzrok na okryte mgB góry otaczajce Chignik. - To miejsce to guBag - powiedziaB. - Ani jednego ustpstwa na rzecz uczu czy estetyki. - W porównaniu z nim prom wydawaB nam si luksusowy, wycignli[my si wic na karimatach, gryzc orzeszki kupione w sklepie wielobran|owym. PodszedBem do burty, by zrobi zdjcie, a gdy wróciBem, w moim [piworze le|aB Roger. - Mam zamiar si z nim bli|ej zaznajomi - powiedziaB, podcigajc zamek bByskawiczny. - Bd jak jeden z tych meksykaDskich robotników: u|ywam Bó|ka wtedy, gdy ciebie nie ma. Po poBudniu minli[my przyldek, który Cook nazwaB Foggy 458 Cape - Mglistym. Nic nie widziaBem - z powodu mgBy. Niedale- ko std Anglicy mieli dziwne spotkanie z krajowcami na kajakach.  Indianin, pByncy jednym z nich - zanotowaB Cook - zdjB czapk i ukBoniB si po europejsku". Gdy marynarze rzucili m|czyznie lin, przywizaB do niej maB drewnian szkatuBk i zaraz odpBynB. SzkatuBka zawieraBa kartk pokryt rosyjskimi literami. Nikt z zaBogi nie umiaB tego odczyta, zgadywali wic, |e jest to wiadomo[ od rozbitków