Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Winieneś zatem popierać korespondencję żony z tych samych przyczyn, dla których prefekt policji troskliwie każe zapalać latarnie na ulicach Paryża. § III. O szpiegach Zstępować do żebrania o informacje u służących, spadać niżej od nich, opłacając ich donosy, nie jest zbrodnią; jest to rzecz może brudna, lecz w każdym razie głupia, gdyż nic nie poręcza uczciwości służącego, który potrafi zdradzić swoją panią, i nigdy nie będziesz pewien, czy on działa w interesie twoim, czy też żony. Jest to zatem punkt osądzony raz na zawsze. Natura, ta dobra i tkliwa opiekunka, otoczyła matkę rodziny szpiegami najbardziej pewnymi i przenikliwymi, najbardziej prawdomównymi a zarazem najdyskretniejszymi w świecie. Niemi są, a jednak mówią, widzą wszystko, zdając się nic nie spostrzegać. Pewnego dnia spotykam na bulwarze przyjaciela; zaprasza mnie na obiad i prowadzi do siebie. Waza była na stole, a pani domu rozdzielała córeczkom talerze, pełne dymiącej zupy. „Oho! – pomyślałem – wszak to jeden z moich p i e r w s z y c h s y m p t o m ó w”. Siedliśmy do stołu. Pierwszym słowem męża, rzuconym zresztą bez myśli i raczej dla przerwania milczenia, było pytanie: – Był kto dzisiaj? – Ani żywej duszy! – odparła żona nie patrząc nań. Nie zapomnę nigdy, z jaką żywością obie dziewczynki podniosły oczy na matkę. Zwłaszcza starsza, ośmioletnia, miała coś szczególnego w spojrzeniu. Było w nim równocześnie coś z wyznań i tajemnicy, ciekawości i milczenia, zdziwienia i dyskrecji. Jeśli jest coś, co dałoby się porównać z szybkością, z jaką ten niewinny błysk przemknął się w oczach dziewczynek, to chyba ta przytomność, z jaką obie zapuściły natychmiast białe zasłony delikatnych powiek. Słodkie i czarujące stworzenia, które od dziewiątego roku aż do zamęścia stajecie się nieraz udręczeniem matki, choćby nawet nie była płochą, jakiż szczególny przywilej czy instynkt sprawia, że wasze młode uszka słyszą przez drzwi i ściany najsłabszy dźwięk głosu mężczyzny, że wasze oczy dostrzegają wszystko, że wasz młodziutki umysł nabywa wprawy w odgadywaniu wszystkiego, nawet ukrytego znaczenia zawartego w rzuconym od niechcenia słowie lub najnieznaczniejszym geście matek? Jest jakiś nieokreślony instynkt i coś jakby z wdzięczności w owym tkliwym uczuciu, jakie mają ojcowie dla córek, a matki dla synów. 141 Natomiast sztuka spożytkowania jako szpiegów rzeczy materialnych jest rzeczą dziecinnie łatwą i nie trudno chyba wymyślić coś lepszego niż ów zakrystian, który wpadł na pomysł umieszczenia skorupek od jaj w materacach i który nie znalazł u zdumionego kuma innych słów współczucia oprócz uwagi: „Ty z pewnością nie byłbyś ich potłukł tak drobno”. Nielepszym było pocieszenie, którego marszałek Saski udzielił panu de la Popeliniere, gdy razem odkryli ów słynny kominek na zawiasach, wynalazek księcia de Richelieu: – Toż to najpiękniejszy przyrząd do przyprawiania rogów, jaki w życiu widziałem! – zawołał zwycięzca spod Fontenoy. Miejmy nadzieję, iż twoje szpiegostwo nie wykryje jeszcze nic równie przykrego. Te niedole są owocami wojny domowej, do której jeszcześmy nie doszli. § IV. Indeks Papież umieszcza jedynie książki na indeksie; ty będziesz piętnował ludzi i rzeczy. Zabrania się pani uczęszczać do kąpieli poza domem. Zabrania się przyjmować mężczyzny, o którym masz podejrzenie, iż jest przedmiotem jej uczuć; toż samo wszystkich osób, które mogłyby pomagać tej miłości. Zabrania się wychodzić na przechadzkę bez twego towarzystwa. Jednakże osobliwości, jakie wytwarza w każdym małżeństwie różność charakterów, niezliczone postacie, jakie przybiera miłość, wreszcie usposobienia małżonków wyciskają na tej „Czarnej Księdze” piętno takiej zmienności, tak szybko mnożą lub zacierają jej linie, że jeden z przyjaciół autora nazwał ten indeks: „Historią przeobrażeń kościoła małżeńskiego”. Dwie tylko istnieją rzeczy, które można by poddać stałym zasadom: pobyt na wsi i przechadzka. Mąż nie powinien nigdy ani sam wozić żony, ani też pozwolić jej jechać na wieś. Miej własną posiadłość, mieszkaj w niej, przyjmuj jedynie kobiety lub starców, nie zostawiaj nigdy żony samej. Ale wozić ją, choćby na pół dnia, do obcego domu... to dowodziłoby iście strusiej nieprzezorności. Czuwać nad żoną na wsi to już samo przez się najtrudniejsze zadanie. Czy możesz być równocześnie we wszystkich zaroślach, wspinać się na drzewa, tropić ślad kochanka w trawie, zdeptanej w nocy, ale która podnosi się znowu i nabiera dawnej świeżości, zwilżona poranną rosą i ogrzana promieniami słońca? Możesz stać na straży przy każdej szczerbie parkowego muru? Och! wieś i wiosna!... oto dwie prawe ręce cechu kawalerów. Skoro kobieta doszła do krytycznego momentu, który przyjęliśmy za punkt wyjścia, mąż winien zostać w mieście aż do wybuchu wojny albo oddać się cały rozkoszom bezlitosnego szpiegowania. A przechadzka?..