Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ale kiedy Phoebe znów uniosła biodra, coś w niej -Twarz Gabriela była nieruchomą maską, narzuconą pękło.Tak, -Wbił tak! Dla Phoebenią to wstrząs i zaskoczenie. Nagłe poczuła, że jest zbyt pełna, zbyt wąska, przyduszona ciężarem Gabriela. On jest w niej. Nie mogła powiedzieć, czy czuje ból. Nie wiedziała w ogóle, co czuje. To wrażenie po prostu nie dawało się był sięowBoże,jednym potężnym ruchem. AMANDA QUICK opisać. Wydała cichy okrzyk i kurczowo zacisnęła palce na ramionach Gabriela. Znów zadrżał. - Dalej, wbij we mnie swoje pazurki. Ja wbiłem się w ciebie tak mocno, że już nigdy nie będę taki jak przedtem. Phoebe szybko przełknęła ślinę. - Może na razie wystarczy - zaproponowała cienkim głosikiem. - Moglibyśmy teraz przestać. - Nie mógłbym teraz przestać, nawet gdyby rozwarła się ziemia i żywcem mnie pochłonęła. - Gabriel wysunął sit z niej częściowo, a potem powoli i nieubłaganie wszedł z powrotem. - Jest mi w tobie tak dobrze, kochana. Nigdy się tak dobrze nie czułem. Phoebe w dalszym ciągu oplatała ciało Gabriela. Zmysłowy czar, który ogarniał ją przedtem, prysł. Było jej niewygodnie, choć nie odczuwała żadnego bólu. Takie posiadanie Gabriela w sobie było czymś szalenie dziwnym, Jemu najwyraźniej sprawiało to jednak przyjemność, a ona za bardzo go kochała, by mu odmawiać satysfakcji, do której dążył. - Trzymaj mnie. Trzymaj mnie, Phoebe. Potrzebuję cię. Mocniej objęła go ramionami, przytulając się doń,, oddając mu się, aż nagle wydał zduszony okrzyk i zupełnie znieruchomiał. Mięśnie pleców i pośladków miał twarde jak stal, kiedy wbijał się w nią powoli. Wreszcie opadł na nią całym ciężarem. Phoebe przez dłuższą chwilę leżała pod nim spokojnie, czekając, aż odzyska normalny oddech. Pogładziła go po plecach i poczuła, że są wilgotne. Pomyślała sobie, że jest jak rumak po zażartym wyścigu. Jej rumak. Po pewnym czasie Gabriel jęknął i niechętnie się z niej wysunął. Przeturlał się na bok, przysłonił ręką oczy i przygarnął Phoebe do siebie. - Następny raz będzie lepszy dla ciebie, Phoebe. Obiecuję. - I ten nie był zły - powiedziała szczerze. - Trochę dziwny, ale wcale niezły. 178 GlNEVRA Odchrząknął. - Następnym razem będziesz krzyczała z rozkoszy. Daję ci na to moje słowo. To będzie przedmiot moich poszukiwań i nie spocznę, póki nie doprowadzę ich do końca. Phoebe uśmiechnęła się i położyła ręce na jego spoconej piersi. - Nie posunę się do tak niegodnego damy zachowania, nie będę krzyczała. - Poczekaj, a zobaczysz - powiedział, oderwał rękę od (K/U i przejechał palcami przez jej zmierzwione włosy. -Ogień w twoich włosach płonie, tak jak ty cała. Jesteś cudowną istotą, moja pani żono. - Naprawdę? - Z całą pewnością. - Gabriel zamknął oczy. - Odpocznijmy chwilkę, a potem się ubierzmy i zejdźmy do sypialni. - Mnie się tu podoba - stwierdziła Phoebe. Gabriel nie otwierał oczu. - Nie zamierzam spędzić reszty nocy poślubnej na podłodze w gabinecie - mruknął. Jednakże po kilku sekundach już spał, nadal obejmując ręką ciało Phoebe. Leżała, przyglądając mu się dłuższą chwilę, z niejasnym poczuciem mnóstwa nowych wrażeń. Odczuwała lekki ból między nogami, a jej skórę przenikał piżmowy zapach jego męskości. Była spocona, rozgrzana i trochę niespokojna. Czyli na tym polega małżeństwo. Phoebe doszła do wniosku, że sobie poradzi. Podobała jej się ciepła intymność, nawet jeśli sam akt kochania się nie odznaczał się niczym nadzwyczajnym. Czynności wstępne były z pewnością całkiem przyjemne. Za to prawdziwą radością była cudowna świadomość, że Gabriel należy teraz do niej. Została żoną człowieka, którego kocha, i on najwyraźniej kocha ją także, chociaż ma kłopoty z wypowiadaniem właściwych słów. Phoebe wiedziała, że wiele kobiet nie ma tyle szczęścia. Dla większości ludzi małżeństwo jest sprawą praktyczną, zawartą ze względu na majątek, status społeczny i problemy związane z dziedziczeniem tytułów. AMANDA QUICK Phoebe jest jedną z niewielu szczęśliwych kobiet w swoim środowisku, która wyszła za mąż z miłości. I pomyśleć, że rano omal wszystkiego nie popsuła, kiedy uciekła, Gabriel ma rację, twierdząc, iż jest nieostrożna. Phoebe przeciągnęła się ostrożnie, by wyprostować zesztywniałe członki. Ręka Gabriela ześlizgnęła się z jej piersi, ale on się nie przebudził. Był wykończony.Nic dziwnego - po takim dniu. Usiadła i rozejrzała się po gabinecie. Zupełnie chciało jej się spać. Przyzywała ją zawartość biblioteki Gabriela. Po cichu podniosła się z koca i włożyła białą koszulę nocną z batystu, którą ze sobą przyniosła. Podeszła do najbliższej półki z książkami. Przestudiowała rząd oprawnych w skórę tomów szkłem, które sprawiły na niej duże wrażenie. Przypomniała sobie, że jest to zaledwie drobna część jego wspaniałej kolekcji i potrząsnęła ze zdumienia głową. Jedną z zalet małżeństwa z Gabrielem była możliwość dostępu do jego biblioteki. Stanęła na palcach, żeby odczytać tytuły następnego rzędu książek. Nagle zabrakło jej tchu, gdy jej wzrok padł na znany jej tom. Patrzyła, nie wierząc własnym oczom. Ale to nie było złudzenie, na grzbiecie widniały złote litery: Pani na wieży. Jej książka. Phoebe była tego prawie pewna. Zaskoczona rzuciła okiem za siebie, na Gabriela. Nie poruszył się, lecz miał oczy otwarte. Obserwował ją z wyrazem twarzy, którego w migoczącym świetle ognia w ko minku nie dało się odcyfrować. - Mówiłem ci, że zakończę poszukiwania - odezwał się cicho Gabriel. - Obiecałem, że znajdziesz swój egzemplarz Pani na wieży przed końcem sezonu. Phoebe powoli odwróciła się do niego. - Znalazłeś ją i zapomniałeś mi powiedzieć? Gabrielu, ja tego nie rozumiem. - Nagle się rozpromieniła. - Zaczekaj. To miał być mój ślubny prezent, prawda? - Phoebe, posłuchaj. 180 GlNEVRA Ale Phoebe była przekonana, że wie, o co chodzi. - Cóż za wspaniała niespodzianka. Przepraszam, że ci popsułam efekt, ale i tak strasznie się cieszę. Gdzie ją znalazłeś? Kim był jej właściciel? Gabriel usiadł, nie zważając na swą nagość. Odblask ognia tańczył na jego nagich ramionach, nadając skórze odcień przypalonego złota. Gabriel podciągnął kolano i oparł na nim rękę. W jego szmaragdowych oczach czaiły się złowieszcze cienie. - To ja jestem właścicielem tej księgi, Phoebe. Phoebe przełknęła ślinę. - Co chcesz przez to powiedzieć? Gdzie ją nabyłeś? - Zabrałem ją z kabiny Baxtera, kiedy dokonaliśmy abordażu jego statku - odparł głosem zupełnie pozbawionym intonacji. - Baxter wolał skoczyć do morza niż zawisnąć na linie. Przesadził burtę i znikł. Najprawdopodobniej utonął. - Ty napadłeś na jego statek? - Phoebe poczuła, że kolana się pod nią uginają. Opadła miękko na parapet okienny i bardzo mocno splotła ręce na piersiach. - Dobry Hoże, Gabrielu, czy chcesz przez to powiedzieć, że byłeś piratem na morzach południowych? Nie mogę w to uwierzyć. - Cieszę się. Ponieważ nie byłem piratem. Byłem tylko cieżko pracującym człowiekiem interesów, który próbował zarobić na życie handlem perłami