Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

7. Jednak nawet w tym rozpaczliwym położeniu nie brakło mu pomy- słowości. Ufny w opiekę Bożą, życie swoje postawił na jedną kartę i rzekł: "Skoro już postanowiliśmy umrzeć, to niechaj los rozstrzygnie116, w jakiej kolejności mamy jeden drugiego zabijać. Pierwszy, na którego on padnie, niech zginie z ręki następującego po nim. I tak przeznaczenie przejdzie przez szereg nas wszystkich, aby nikt nie musiał własną ręką życia sobie odbie- rać117. A byłoby rzeczą niesprawiedliwą, gdyby po zejściu ze świata innych mógł ktoś rozmyślić się i siebie ocalić". Te słowa wzbudziły doń zaufanie i kiedy przekonał towarzyszy, ciągnął los wraz z innymi. Każdy, na kogo padł los, nadstawiał szyję pod miecz temu, który następował po nim, bo wódz ich także rychło miał zginąć. Uważali bowiem, że śmierć poniesiona razem z Józefem milsza im jest niż życie. W końcu pozostał tylko Józef wraz z jed- nym towarzyszem (można by rzec, że albo przypadek tak chciał, albo Opatrz- ność Boża) i nie chcąc zginąć z wyroku losu ani też, gdyby on sam był tym ostatnim, splamić swojej ręki bratnią krwią, przekonał także owego męża, aby otrzymawszy porękę pozostał przy życiu. 8. Skoro takim sposobem uniknął wojny z Rzymianami i swoimi współbraćmi, został przez Nikanora doprowadzony do Wespazjana. Zewsząd zbiegli się Rzymianie, aby go zobaczyć, a tłum, który tłoczył się wokół wo- dza, czynił wrzawę wznosząc różne okrzyki. Jedni cieszyli się, że go pojma- no, drudzy wygrażali się, jeszcze inni cisnęli się, aby przyjrzeć mu się z bli- ska. Stojący w oddali wołali, żeby wroga zgładzić, a ci, którzy byli bliżej niego, przypominali sobie jego czyny i zdumiewali się nad tak wielką odmia- ną losu. Wśród dowódców nie znalazł się ani jeden, który by mimo żywionej dawniej wrogości do niego nie zmiękł wówczas na jego widok. Szczególnie Tytus, mąż tak szlachetny, wzruszony był siłą ducha Józefa okazaną w nie- szczęściach i litował się nad jego młodym wiekiem118. Kiedy przypomniał sobie, jaki to był wczoraj wojownik, a teraz widział go jako jeńca w rękach nieprzyjaciół, zadumał się nad tym, jak potężny jest los, jak bardzo zmienne jest szczęście wojenne i jak nie ma nic trwałego w sprawach ludzkich119. Wzbudzał on wówczas także współczucie dla Józefa u większości Rzymian, a przez wstawienie się za nim u ojca on właśnie najwięcej przyczynił się do darowania mu życia. Wszelako Wespazjan kazał go strzec z zachowaniem wszelkiej ostrożności, ponieważ zamierzał zaraz posłać go do Nerona120. 9. Józef, posłyszawszy to, wyraził pragnienie porozmawiania z nim w pewnej sprawie na osobności. A kiedy Wespazjan odprawił wszystkich oprócz Tytusa i dwóch przyjaciół, Józef rzekł: "Ty mniemasz, Wespazjanie, że w osobie Józefa dostałeś w swe ręce tylko jeńca, ale ja przychodzę do ciebie jako zwiastun większych wydarzeń. Gdybym bowiem nie był posłany od Bo- ga, wiedziałbym, czego wymaga prawo Żydów i jak przystoi wodzom umrzeć. Chcesz mnie wysłać do Nerona? I po cóż to? Czy sądzisz, że następcy Nerona długo będą przy władzy, zanim ona przejdzie w twoje ręce121. Bo ty, Wespa- zjanie, będziesz Cezarem i jedynowładcą, ty i ten twój syn. Każ mi teraz jesz- cze mocniej zacisnąć więzy i strzec mnie dla siebie samego. Bo ty, Cezarze, będziesz panem nie tylko moim, lecz panem ziemi, morza i całego rodzaju lu- dzkiego, a ja proszę o oddanie mnie pod jeszcze silniejszą straż, abyś mnie mógł ukarać, gdyby okazało się, że żarty sobie stroję z Boga".122 Skoro wy- rzekł te słowa, Wespazjan zdawał się w pierwszej chwili nie dawać temu wiary przypuszczając, że Józef chwycił się takiego sposobu, aby ocalić swoją głowę. Z wolna jednak począł nabierać innego przekonania, gdy Bóg już wzbudzał w nim myśli o najwyższej władzy i innymi znakami zapowiadał, iż on berło odzierży. Że zaś Józef był dobrym prorokiem, przekonało go o tym jego za- chowanie się w innych sprawach. Jeden bowiem z przyjaciół Wespazjana, któ- rzy byli świadkami poufnej rozmowy, wyraził zdziwienie, dlaczego w takim razie Józef nie przepowiedział ani upadku Jotapaty, ani tego, że sam pójdzie do niewoli, a jeśli tak, to wszystko jest zwykłym łgarstwem obliczonym na od- wrócenie od siebie burzy gniewu, jaką ściągnął na swoją głowę. Józef odrzekł na to, że owszem, przepowiedział także Jotapatańczykom, iż miasto ich padnie po czterdziestu siedmiu dniach, a jego samego Rzymianie wezmą żywego do niewoli. A kiedy Wespazjan, który sam rozpytywał jeńców w tej sprawie, przekonał się, że to była prawda, zaczął wierzyć w przepowiednie odnoszące się do swojej osoby. Wszelako nie uwolnił Józefa od straży i więzów, lecz ob- darował go szatą i innymi kosztownościami i nadal obchodził się z nim życzli- wie i z szacunkiem, a to uprzejme traktowanie Józef zawdzięczał przede wszystkim Tytusowi. Rozdział IX 1. W czwartym dniu miesiąca Panemos123 Wespazjan wyruszył do Pto- lemaidy, skąd następnie przybył do Cezarei Nadmorskiej124 -jednego z naj- większych miast Judei, zamieszkanego po większej części przez Greków. Ludność powitała zarówno wojsko, jak i wodza błogosławieństwami i przy- jaznymi okrzykami z życzliwości dla Rzymian, a jeszcze bardziej z nienawi- ści do pokonanych. Dlatego też wszyscy głośno domagali się zgładzenia Jó- zefa. Wespazjan jednak prośbę tę, jako głos bezmyślnego tłumu, zbył milczeniem. Dwa legiony125 wysłał na leże zimowe do Cezarei, sądząc, że jest ona odpowiednim na to miejscem, a piętnasty do Scytopolis126, aby nie obarczać Cezarei stacjonowaniem całego wojska. W mieście127 tym, leżącym na równinie i wybrzeżu morskim, jest wprawdzie łagodny klimat zimową po- rą, lecz bywa duszno podczas upałów w czasie lata. 2. Tymczasem zebrali się w niemałej liczbie Żydzi, którzy w czasie po- wstania zostali wygnani z miast lub zbiegli ze zniszczonych miejscowości, i od- budowali jako bazę spustoszoną poprzednio przez Cestiusza Joppę128. A że nie mogli zapuszczać się w głąb kraju, który stał się dla nich wrogim, skierowali się ku morzu. Zbudowali sobie sporą liczbę okrętów pirackich i czynili wypady rozbójnicze na szlaku morskim między Syrią i Fenicją a Egiptem, paraliżując zupełnie żeglugę morską w tej okolicy. Kiedy Wespazjan dowiedział się o ich działalności, wysłał do Joppy wojsko piesze i jazdę, które wkroczyły nocą do zupełnie nie strzeżonego miasta