Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Miała na sobie zielony bawełniany sweter z rękawami podciągniętymi do łokci i żółte spodnie. Czuł na sobie jej magnetyczne spojrzenie, ale kiedy odwrócił się od monitora, uciekła gdzieś wzrokiem. Wręczyła mu profesjonalnie opracowany projekt folderu, załączyła nawet rachunek. - Zadzwoń, jak znajdziesz czas, żeby to przejrzeć. - Równie dobrze mogę zrobić to teraz. - Pochylił się nad teczką, a Lindsey, wyprostowana sztywno, nie odrywała wzroku od jego twarzy. Od czasu do czasu kiwał głową. - Fantastyczne. Amanda wpadnie w zachwyt. Już jej o tym wspomniałem. Chce jak najszybciej wracać. - Doceniam te pochlebstwa. - Mówię poważnie. Miesiąc nieobecności to dla niej strasznie długo, nawet jeśli dwa tygodnie poświęciła na interesy. Chce się koniecznie upewnić, że w twoim przypadku instynkt jej nie zawiódł. - Uniósł głowę. - Ale nie wyglądasz na zbyt przejętą. - Wiesz - Lindsey westchnęła - dwa tygodnie temu trzęsłabym się ze zdenerwowania się albo przynajmniej trochę niepokoiła. - A teraz? - Teraz niepokoję się czymś zupełnie innym. PODWÓJNE ŻYCIE LINDSEY 123 - Idę na lunch! - Karen zapukała do drzwi. - Odbieraj telefony. - Dobrze. Zaczęłaś o niepokoju... - zwrócił się do Lindsey. - Tak. Los tego projektu nie przyprawia mnie o bezsenność. Dobrze nam się razem pracowało. Chcę tylko mieć pewność co do przyszłości. - Wykonaliśmy razem kawał dobrej roboty. Jesteś znakomita. Nie mam zamiaru ryzykować utraty takiego współpracownika. Podpisuję ten rachunek, ale chcę, żebyś dalej zajmowała się projektem komisji energetycznej. Mogłabyś wynegocjować z Amandą umowę o stałej współpracy. Pomyśl o jakimś rozsądnym honorarium. - Zawsze jestem rozsądna - odpowiedziała, podnosząc się z krzesła. Marko uśmiechnął się pierwszy raz. Potem wstał i odprowadził ją do drzwi. - „Rozsądna" jest ostatnim przymiotnikiem, który przychodzi mi do głowy na twój widok. - A jakie są pierwsze? - Bystra, utalentowana, zorganizowana, wykształcona... - wyliczał z przekornym uśmiechem. - Mów dalej, proszę. - Kochana, zmysłowa, hipnotyzująca, kusząca, irytująca. .. - Mimo wiszącego w powietrzu napięcia był dziwnie opanowany i badawczo się jej przyglądał. - Nie patrz tak na mnie - szepnęła. - Nie mogę zebrać myśli. - Myśli? Ja nie potrafię już myśleć. Rozpamiętuję wszystko od początku i nie dochodzę do żadnych mądrych wniosków. Jesteś najbardziej spontaniczną kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem, ale otacza cię ta przeklęta aura 124 PODWÓJNE ŻYCIE LINDSEY tajemnicy... Nie wiem do diabła, co powiedzieć... o myśleniu nawet nie wspominając. - Co byś powiedział na rozejm? - westchnęła i oparła się o ścianę. - W towarzystwie operowym dali mi dwa bilety na na jutrzejszy spektakl „Cyganerii". Wybrałbyś się ze mną? Położył dłonie na ścianie po obu stronach jej głowy i patrzył na nią hipnotyzującym wzrokiem. - Tak. Marko stał tak blisko, że niemal dotykał torsem jej piersi. - Brakowało mi tego. Jej oddech łaskotał mu wargi, zapach jej perfum wypełnił mu nozdrza. - Naprawdę? - Zamknął oczy i zobaczył nagą Lindsey stojącą w progu jego sypialni, chwytającą w dłonie światło. Prześliznął po niej dłońmi i poczuł, jak gwałtownie reaguje na jego dotyk. Zaczął bawić się jej włosami i choć zacisnął zęby, z jego gardła wydobył się zdławiony jęk. - Och, Lindsey. Jest w tobie coś takiego... Mógłbym cię kochać nawet tutaj, na stojąco. - Poczekaj do jutra. - Wymknęła się na bok, oddychając ciężko. - Podstawą tego związku jest praca. - Pocałuj mnie. To najlepsza podstawa wszystkiego. - Przyparł ją znów do ściany i pocałował. Gwałtownie, zachłannie, niemal brutalnie. Ta kobieta doprowadzała go do szaleństwa. - Piątek wieczór. Ale mam kilka warunków. - Nie żądasz, żebym spędziła u ciebie całą noc? - To nigdy nie było żądanie. - Teraz już wiesz, że mam trzy doskonale uzasadnione powody, dla których musiałam ci odmówić. PODWÓJNE ŻYCIE UNDSEY 125 - Mógłbym wiedzieć to wcześniej, gdybyś była ze mną szczera. - Na pewno to rozumiesz. - Że nie możesz spędzić u mnie nocy, tak. Reszty nie. Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem. Jutro wieczorem przyjadę po ciebie, a potem odwiozę do domu. - To nie jest konieczne. - Sam potrafię decydować, co jest konieczne. Nie proszę chyba o zbyt wiele. Jesteśmy przyjaciółmi i partnerami w interesach. Żaden z tych układów nie dotknie twoich dzieci, tylko dlatego, że zobaczą mnie w drzwiach. - Marku, Alex już mnie wypytywała. Podsłuchała kilka rozmów telefonicznych i nie wie, co się dzieje. Ja nie... - Więc pomyśl o tym, do licha. W twoim najlepszym interesie leży, żeby dzieci widziały w tobie pełną trójwymiarową osobę. Pracujesz, bawisz się, masz mężczyzn współpracowników i przyjaciół. Tak jak one. Nie chcą mieć chyba matki wymykającej się z domu na potajemne... - Robisz ze mnie potwora. - Nie mam zamiaru majaczyć gdzieś na horyzoncie jako tajemniczy facet, który porywa im matkę nie wiadomo dokąd. Wiem, co kombinujesz. Prawdopodobnie niczego im nie wyjaśniłaś, zadzwoniłaś tylko po opiekunkę