Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Bohater, wy- cieńczony, umierający, został przywieziony z innymi więźniami cięża- rówką i „wysypany" na dziedzińcu szpitalnym. Pielęgniarka i lekarz rozpoznają, że jest Polakiem, podejmują heroiczną walkę o uratowa- nie mu życia. Opowieść o ludzkim odruchu solidarności i współczucia, ponad narodowymi uprzedzeniami i wbrew rozkazom, dotyka kwe- stii istotnej: zło rodził system, ale nie obejmowało ono wszystkich lu- dzi. Gorzka jest pointa tej powieści: bohater, opuszczający Taszkient wraz z armią polską, odnaleźć mógł tylko grób pielęgniarki na miej- scowym cmentarzu. Literatura obozowa, ze wszystkimi jej dokumentalnymi podtek- stami, stała się, w sensie literackim, pewną konwencją. Wynikało to z częstotliwości podejmowania tego typu tematów, z ilości zapisów pamiętnikarsko-wspomnieniowych, z ich wreszcie bezradności wobec 106 rozmiarów spustoszenia i przejawów okrucieństwa. Ilość szczegóło- wych zapisów, którym nie można odmówić wiarygodności, nie zbliża- ła do zrozumienia i wyjaśnienia tego, co się stało. Żadna suma szcze- gółowych przypadków nie wyczerpuje całości. Na terenie literatury więc upomniała się o swe prawa, jeśli przywołać artykuł Kazimierza Wyki, nie tylko tragiczność, ale i jej przezwyciężenie.' Choć ze wzglę- dów etycznych niemożliwa była drwina, rodem wprośf z Ferdydurke Gombrowicza, to powieści Stanisława Dygata Jezioro Bodeńskie (1946) i Pożegania (1948), opowiadania Stanisława Zielińskiego Dno miski i Przed świtem (1949), a także Trans-Atlantyk (powst. 1948-1950, wyd. Paryż 1953) przynoszą inne ujęcie klęski wrześniowej, postaw ludzkich w obozach, jednakże nie koncentracyjnych, lecz jenieckich, bądź też, jak w Jeziorze Bodeńskim Dygata, w obozie dla internowa- nych obcokrajowców. Były to oczywiście inne obozy o odrębnych regu- laminach. Podstawową niedogodnością stawało się samo zamknięcie, wypełnianie pustki i nudy dyskusjami. W obozie jenieckim, przedsta- wianym w części opowiadań Stanisława Zielińskiego, źródłem grote- skowych deformacji, obejmujących psychikę i zachowania byłych żoł- nierzy, jest regulamin wojskowy, oficerski kodeks honorowy, cały ry- tuał wojskowych zależności. Jeńcy, przede wszystkim oficerowie za- wodowi, udają, że nic się nie stało, że wszystko, co było, co okazało się pozą i ułudą, trwa nadal. Równocześnie samo zamknięcie, ograniczo- na przestrzeń, przemienia dawne postawy w czystą groteskę. Absur- dalność owych gier, oskarżeń, wyzwań na pojedynki, byłaby nierozpo- znawalna, gdyby wśród jeńców nie było oficerów rezerwy, cywilów, którzy powołani zostali do służby wojskowej w ostatnich dniach sierp- nia przed wybuchem wojny. Tylko oni są zdolni rozbić absurdalne trwa- nie wojskowego rytuału. //W Jeziorze Bodeńskim nie ma żołnierzy; są Francuzi, angielscy marynarze, jest stary Niemiec-strażnik i narrator, Polak, który zna- lazł się w obozie, bo miał obywatelstwo francuskie. Jest to przygoda samego Dygata, który był rzeczywiście internowany w obozie dla cu- dzoziemców w Konstancji na pograniczu niemiecko-szwajcarskim. Po- dobnie jak w opowiadaniach Zielińskiego niemieccy strażnicy oliozu Ąie,są sadystami, nie prześladują więźniów, pilnują tylko przestrze- gania regulaminu. Takie ujęcie obozu wydawało się zaraz po wojnie, wobec podstawowych doświadczeń, wręcz nieprzyzwoite. Oskarżono u*gąta o stanowisko filoniemieckie. W istocie była to powieść nie tyle _ 0 °bozie, ile o polskich mitach, utrwalonych w świadomości zbiorowej Przez literaturę piękną, zwłaszcza romantyczną. Główny bohater, in- ^ugent wychowany na Kordianiei Księgach Narodu i Pielgrzymstwa 1 °'skiego, chce wobec obcokrajowców grać rolę „prawdziwego Pola- [ 4 ft^f Trans-Atlantyk Witolda Gombrowicza ka" ze scenariusza stworzonego przez literaturę piękną. Jest to rola fałszywa, bo na początku i na końcu powieści umieszczone zostało, na prawach memento, zdanie prawdziwe: „Tymczasem wybuchła wojna i dostałem się do niewoli". I to jest prawda elementarna. Może wstyd właśnie wywołuje potrzebę wielkiego „udawania" przed obcokrajow- cami. Narrator ma pełną świadomość swojego aktorstwa i fałszu a równocześnie nie może się wyzwolić z krępującego stereotypu: Przedstawiam kraj [Polskę] pełen romantycznej fantazji, miłości i poświęce- nia, wiary w piękno i wolność, walki ze ziem i szpetotą, kraj rozległych krajobra- zów i rozległych przestrzeni duszy. W tym wszystkim dyskretnie ukazuję siebie jako nieodrodnego syna swej ojczyzny, jestem wzruszony i zachwycony swoją syl- wetką Polaka [. ]. ^Gra, zakładanie maski - to sytuacja z Gombrowicza rodem. Zbież- ność nie jest tu przypadkowa. Dygat debiutował w 1938 roku opowia- daniem Różowy kajecik, w którym trudno nie dostrzec związków z Pamiętnikiem z okresu dojrzewania Gombrowicza. Ale Jezioro Bo- deńskie ma swoją odrębną poetykę. Związki ogólne między Jeziorem Bodeńskim i Trans-Atlantykiem są'oczywiste. Jednakże chronologia powstania utworów wskazuje, żf nie mogą być bezpośrednie. Dotyczą polskich stereotypów, ich niewy- dolności w nowych warunkach historycznych. Powieść Gombrowicza ma znacznie szerszy wymiar filozoficzny. Nie odnosi się bezpośrednio do problematyki wojny, okupacji, obozów koncentracyjnych, choć pro- wokacyjnie zostanie z nią połączona przez gest odmowy powrotu bo- hatera do ogarniętego wojną kraju