Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Nie słyszałem żadnego hałasu - odpowiedział. Zapewniono go jednak, że tak było, więc rycerz postanowił czuwać tej nocy. Była to trzecia z rzędu noc i dziewczyna pogrążona w rozpaczy rozłamała śliwkę, która zawierała jeszcze cenniejsze klejnoty. Odstąpiła je tak samo, jak przedtem, córce czarownicy, a kiedy starucha przyniosła napój usypiający do komnaty rycerza, ten powiedział, że koniecznie trzeba go osłodzić. Starucha poszła po miód, a rycerz tymczasem wylał napój i starucha była przekonana, że go wypił. Wszyscy położyli się spać, a dziewczyna zaczęła śpiewać jak przedtem: Przez siedem lat dla ciebie się trudziłam, Na szklaną górę dla ciebie wchodziłam, Dla ciebie krwawe szaty prałam w pocie czoła, A ty śpisz i nie drgniesz nawet, kiedy cię wołam! Rycerz usłyszał i odwrócił się do niej. Opowiedziała mu, co się jej wydarzyło, i on jej opowiedział o swoich przygodach. Potem kazał wypędzić staruchę i jej córkę. Ożenił się z dziewczyną i o ile mi wiadomo, to żyją po dziś dzień szczęśliwie. HISTORIA TOMCIA PALUSZKA Za czasów wielkiego króla Artura* [Król Artur - legendarny król dawnych Brytów; grono jego wybranych rycerzy zwano rycerzami „Okrągłego Stołu” od kształtu stołu, przy którym zasiadali, słuchając opowieści. Często sami bywali ich bohaterami.] żył potężny czarnoksiężnik Merlin, najmądrzejszy ze wszystkich czarnoksiężników, jacy kiedykolwiek chodzili po świecie. Ten sławny czarownik, który mógł przybierać taką postać, jaka mu się podobała, podróżował kiedyś jako żebrak, a że był zmęczony, chcąc odpocząć wstąpił do chaty pewnego wieśniaka i poprosił o coś do zjedzenia. Wieśniak rad go przyjął, a żona, bardzo dobra kobieta, przyniosła mu zaraz mleka w drewnianej misie i trochę razowego chleba na drewnianym talerzu. Merlinowi bardzo się podobała gościnność wieśniaka i jego żony. Zauważył jednak, że mimo dostatku i ładu, jaki panował w chacie, oboje nie wydawali się zbyt szczęśliwi. Zapytał ich, czemu są tacy smutni, i dowiedział się, że to dlatego, że nie mają dzieci. Biedna kobieta rzekła ze łzami w oczach: - Byłabym najszczęśliwsza, gdybym miała syna. Bodajby tak maleńkiego, jak palec u ręki mego męża, a już byłabym zadowolona. Merlinowi tak się podobała myśl o chłopcu nie większym niż palec mężczyzny, że postanowił spełnić życzenie biednej kobiety. Tak więc w krótkim czasie żona wieśniaka powiła syna, który - o dziwo - był nie większy od kciuka swego ojca! Królowa wróżek zapragnęła zobaczyć maleńkiego chłopaczka, weszła więc do chaty akurat w chwili, kiedy matka siedziała na łóżku, wpatrując się w dziecko z podziwem. Królowa ucałowała malca i nazwała go Tom Paluszek, potem posłała po wieszczki, które z jej rozkazu tak przystroiły jej małego chrześniaka: Z listka dębowego czapeczkę zieloną, Z pajęczyny koszulkę ślicznie zrobioną, Z puchu miał utkany kabacik cieplutki, A spodenki uszyto mu z piórek mięciutkich. Na nóżkach pończoszki z babiego lata, białe, I szare, z mysiej skórki, dwa buciki małe, Oba łabędzim puszkiem we środku wysłane, Na sznurowadła z rzęs matczynych związane. Tomcio nigdy nie był większy od ojcowskiego kciuka, lecz za to wyrósł na bardzo sprytnego chłopca i lubił płatać różne figle. Kiedy już zaczął się bawić z innymi chłopcami i pogubił wszystkie swoje pestki od wiśni* [... pestki od wiśni - rodzaj gry dziecięcej podobnej do popularnej gry w guziki.], wsuwał się do woreczków swych kolegów, napełniał sobie kieszenie i niepostrzeżenie wracał znowu do gry. Pewnego dnia wszakże, kiedy wychodził z woreczka z pestkami, gdzie plądrował jak zwykle, chłopiec, do którego należał woreczek, zauważył go i zawołał: - Hola, Tomciu, nareszcie cię przyłapałem! Już teraz wiem, kto mi kradnie moje pestki od wiśni! Zapłacę ci za twe złodziejskie sztuczki! To mówiąc zacisnął z całej siły sznurek na szyi Tomcia i tak potrząsnął woreczkiem, że biedne małe nóżki, uda i całe ciało Tomcia bardzo ucierpiały. Tomcio krzyczał z bólu i błagał, żeby go wypuścić, obiecując, że nigdy więcej nie będzie oszukiwał. Niedługo potem, kiedy matka jego robiła pudding, Tomcio ciekawy, jak się to robi, wdrapał się na brzeg miski; wtem pośliznęła mu się nóżka i wpadł do ciasta. Matka nie zauważyła go wcale, wymieszała ciasto, włożyła do formy i wstawiła do garnka, żeby je ugotować. Tomcio miał zatkaną ciastem buzię i nie mógł krzyczeć, lecz gdy poczuł gorącą wodę, zaczął się szamotać i kopać w garnek, a matka myśląc, że pudding jest zaczarowany, wyjęła go z garnka i wyrzuciła za drzwi. Biedny kotlarczyk, który właśnie tamtędy przechodził, podniósł pudding, włożył go do worka i poszedł dalej. Tomcio oczyścił już sobie buzię z ciasta i zaczął krzyczeć tak głośno, że przerażony kotlarczyk wyrzucił pudding i uciekł. Pudding rozleciał się na kawałeczki, a Tomcio cały umazany ciastem, oswobodzony już, poszedł do domu. Zmartwiła się matka widząc swego ukochanego synka w takim opłakanym stanie, włożyła go do filiżanki, zmyła z niego ciasto i ucałowawszy, położyła do łóżka. Niedługo po przygodzie z puddingiem matka poszła na łąkę wydoić krowę i zabrała Tomcia z sobą. Ponieważ wiał silny wiatr, bojąc się, aby nie porwał Tomcia, przywiązała malca cieniutką nitką do ostu. Krowa zauważyła kapelusik Tomcia z dębowego liścia, który bardzo jej się podobał, i połknęła go razem z ostem. Kiedy żuła oset, Tomcio przestraszył się jej wielkich zębów, które lada chwila mogły go rozgnieść, i zawołał co sił w gardle: - Mamo! Mamo! - Gdzie jesteś, mój drogi Tomciu? - spytała matka