Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Wtedy jeszcze nie miałam pewności, że kulejący człowiek, którego wcześniej widziałam tutaj na statku jest tym samym, który cię załatwił w markecie. Ale kiedy poszliśmy go odwiedzić w jego pokoju na VIII poziomie, rozpoznałam go. - Zaraz, przecież Wunderalp nie kuleje - zdziwiłem się. - Nie kulał w barze “Marynarskim”, to fakt, ale wtedy przed marketem kulał. Zresztą sprawdziłam jego szafki. Ten człowiek używa specjalnych wkładek korekcyjnych, jak osoby z jedną krótszą nogą. A w jego walizce znalazłam także kilka peruk i szkła kontaktowe. To jest Black. “Ona w dalszym ciągu nie gra ze mną w otwarte karty” - pomyślałem ze smutkiem. “Gdyby miała wobec mnie uczciwe zamiary, przyznałaby się również do włamania w moim pokoju. Powiedziałaby też o mężczyźnie w zamszowej marynarce.” A zatem gra wciąż trwała. - Szkoda, że nie wtajemniczyłaś mnie w swoje zamiary - odezwałem się urażonym tonem. - Ja zdradziłem ci wiele moich sekretów. Kłopotliwą ciszę, która teraz nastała, przerwało nadejście stewarda. Podszedł do mnie i wręczył jakąś karteczkę. - Rezerwacja w hotelu “Rovinj” - poinformował mnie. - Od piątku. Podziękowałem mu i schowałem karteczkę do kieszonki, a gdy steward się oddalił, Pamela rzekła: - Szybko działasz, Tomaszu. - Obawiam się, że jesteś szybsza - popatrzyłem na karteczkę z przepisanym listem Milewskiego. - Przepraszam - szepnęła i dotknęła mojej ręki. - Zrozum mnie, Tomaszu, jestem początkującą pisarką i ta historia Milewskiego idealnie nadaje się na temat fascynującej książki. Byłam egoistką. Nie chciałam wypuścić tematu z garści i dzielić się moimi odkryciami z kimś innym. Przepraszam cię. Na szczęście, wiesz już wszystko. - Czy znasz treść listu? Mniemam, że nie znasz języka polskiego? - Znam tylko rosyjski. Dlatego posłałam faksem treść listu do tłumacza. Obiecał przetłumaczyć na jutro. A może ty mi zdradzisz, o czym jest list? Nie miało sensu ukrywanie przed nią prawdy, skoro jutro i tak poznałaby treść listu. A kiedy skończyłem tłumaczenie, Pamela spojrzała głęboko w moje oczy i zapytała: - Czy będę mogła to kiedykolwiek naprawić? Te słowa wypowiedziane przez Pamelę Norman w “Nice Bar” brzmiały mi jeszcze długo w uszach i towarzyszyły zaśnięciu. Obudziło mnie natarczywe walenie w drzwi kajuty. Nie mogłem się ruszyć, a powieki zdawały się być sklejone mocnym klejem. Spadłem z łóżka na miękki dywan i to spowodowało, że nieco oprzytomniałem. Na miękkich nogach podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem jakiegoś oficera i stewarda. - Nareszcie - odetchnął z ulgą oficer. - Chcieliśmy wyważać drzwi. Budzimy pana już pół godziny. - Co się stało? - wybełkotałem i zaraz zachwiałem się niebezpiecznie na nogach. - Jesteśmy w porcie docelowym w Southampton w Zjednoczonym Królestwie - wyjaśnił oficer, przyglądając mi się podejrzliwie. Pewnie pomyślał, że dużo wypiłem wczorajszej nocy. - Dobrze się pan czuje? - Nie wiem, co się ze mną dzieje - rzekłem cicho. - Nic nie piłem, to znaczy żadnego alkoholu nie brałem do ust. Nawet w “Nice Bar” nic nie piłem. Oprócz tej wody mineralnej tutaj... Na stoliczku obok łóżka stała wypita przeze mnie tuż przed snem mała butelka wody mineralnej. - Proszę się ubrać i spakować - rzekł oficjalnie oficer. - Większość pasażerów zeszła już do odprawy paszportowej. To powiedziawszy oficer ze stewardem pożegnali mnie z ulgą. Byłem ostatnim pasażerem “Explorer of the Occans”, który zjawił się na odprawie paszportowej. Chciało mi się spać i byłem dziwnie otumaniony. Przypuszczałem, że do butelki wody mineralnej w mojej kajucie ktoś dosypał środka nasennego. Nie znalazłem innego wytłumaczenia mojej senności. Ktoś nie chciał, abym był na odprawie razem z nim. Czego się bał? Moich kłopotliwych pytań? Tego, że zechcę go śledzić? Po wyjściu z sali odpraw zostałem przepuszczony łaskawie przez celników i wyszedłem na ulicę. Nigdzie śladu Pameli czy Wunderalpa. Jedynym miejscem, w którym mogłem ich jeszcze spotkać, było biuro wynajmu samochodów. Ale zamiast Pameli i Wunderałpa spotkałem tam, o dziwo, młodego mężczyznę w zamszowej marynarce, znajomego Pameli. Wydał się jeszcze bledszy niż na statku i nerwowo rozglądał się wokoło. Gdy tylko mnie ujrzał, przestał się oglądać i już spokojniej wypisywał odpowiednie formularze. Po półgodzinie jechałem za nim wypożyczonym fordem fiestą w kierunku Londynu. Nic innego nie mogłem zrobić, jeśli chciałem wyjaśnić tajemnicę Pameli Norman. ROZDZIAŁ CZWARTY DICKINSONOWIE NA PROMIE • NIEBIESKI PEUGEOT MNIE ŚLEDZI • W NANCY • WYJAŚNIENIA DICKINSONÓW • KONTAKT Z REPORTERKĄ JUDITH BUSCH • ODWIEDZAM WIEDEŃSKI CMENTARZ • KTO INTERESUJE SIĘ GROBEM STEINBECKA? • W POSZUKIWANIU DOMU WUNDERALPA • TAJEMNICZA DZIEWCZYNA • MOTYW KINGI POLLOCK • KOPIA LISTU I “KUTERNOGA” • WĄTPLIWOŚCI KINGI • PIERWSZY NOCLEG W ROVINJU Zaparkowałem na specjalnym parkingu wśród innych aut i zanim udałem się schodami na górny pokład, sprawdziłem dokładnie wszystkie samochody na promie relacji Dover-Calais. Wśród nich nie było rovera, który śledził mnie dwa dni temu w drodze do Oksfordu. Spokojny udałem się do części restauracyjnej na wyższym poziomie, gdzie spotkała mnie niespodzianka. Przy stoliku zastałem małżeństwo Dickinsonów! Starsi państwo siedzieli przy skromnie zastawionym stoliku na samym środku dużej sali. Mężczyzna jadł, a kobieta piła herbatę z mlekiem. Jednak uwagę siedzących najbliżej nich zwracał gderliwy głos kobiety. Kupiłem małą kawę i usiadłem kilka stoliczków dalej, aby posłuchać “recitalu” Mary Dickinson. - Jak się teraz najesz, to zaraz wszystko zwrócisz - gderała. - Mam cichą nadzieję, że za burtę. - Czuję się świetnie, Mary - bronił się pan Dickinson i włożył kęs jedzenia do ust. I dalej mówił niewyraźnie przeżuwając pokarm: - Niczego nie zwrócę. Po prostu jestem głodny. - Teraz tak mówisz. Nie czujesz, jak kołysze? - Kołysze? - zdziwił się pan Dickinson. - Nic nie kołysze. Mamy idealną pogodę. - Jak taka idealna, to czemu od rana coś mi strzyka w kościach? - Przecież cierpisz na reumatyzm. Ciągle się uskarżasz na bóle w kolanach. - Jedynym moim utrapieniem jesteś ty, Johnie Dickinson. Choruję na ciebie od trzydziestu pięciu lat. - Trzydziestu sześciu - poprawił ją mąż. - Jestem księgowym i umiem liczyć. - Jesteś gorszy od dziecka - westchnęła Mary Dickinson i spojrzała na męża z pobłażliwością. - Nie słyszałeś, że jedzenie w barach jest niezdrowe? - Przecież w podróży zawsze odżywiamy się w barach