Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Dzieci zgarbione pod ciężkimi tornistrami były wszystkie białe, wiele miało jasne włosy. Infiniti dojechał do bramy i Katia Doebbler, wysoka jak na swój wiek, o długich prostych włosach związanych w kucyk, wysiadła i weszła przez bramę na teren szkoły, nie mówiąc ani słowa i nie oglądając się ani razu na ojca. Smutne dziecko. Niedługo będzie jeszcze smutniejsze. Doebbler ruszył ulicą prosto przed siebie. Sekundę później zadzwonił Eric. - To ślepa uliczka, będę musiał zawrócić. - Ja go przejmę - powiedziała Petra. Emily Pastern wysadziła swojątrzódkę i wysiadła, żeby porozmawiać z matką któregoś z dzieci. Petra wrzuciła bieg, czekając na Doebblera. Dostrzegła go, kiedy przejeżdżał obok niej, nieświadomy, że ktoś go śledzi. Siedział wyprostowany i patrzył przed siebie. Okulary na nosie, zdecydowanie zarysowana szczęka. Twarz bez wyrazu. Obie ręce na kierownicy. Doskonała pozycja, dłonie na dziesiątej i trzeciej. Praworządny obywatel. 283 Z powrotem na Reseda. Jadący do pracy zakorkowali dwie przecznice na północ od Yentura Boulevard, ale Ericowi udało się nie ugrzęznąć i kiedy Doebbler skręcił na zachód, jeep jechał trzy samochody za nim. Oba wozy sunęły pasem wolnego ruchu. Ze środkowego, pięć samochodów w tyle, Petra obserwowała Erica: utrzymywał stały dystans, nie zwracał na siebie uwagi do tego stopnia, że wydawał się niewidzialny. Jego styl śledzenia był pozbawionym wysiłku, jedwabiście gładkim baletem; nigdy nie tracił celu z oczu. Jej mężczyzna miał wdzięk. Jej mężczyzna. Roześmiała się głośno. Nie spodobał jej się dźwięk własnego śmiechu. - Och, zamknij się - powiedziała. Doebbler zamienił podróż do Westlake Yillage w spokojną, powolną przejażdżkę. Trzymał się Yentura, zatrzymywał na każdym żółtym świetle, pozwalał się wyprzedzać innym kierowcom, przepuszczał na pasach pieszych. Nie chciał się dać zamknąć za łamanie przepisów. Miał wielkie plany na wieczór. Niecały kilometr od swojej pracy Doebbler zatrzymał się przed Dunkin Donuts, wysiadł, kupił ciastka, wyszedł z torebką. Śniadanie z fast foodu? Kto by pomyślał! Wrócił do samochodu z tym samym wyrazem twarzy robota. Upiorne; naprawdę wystarczy, żeby coś źle kontaktowało w głowie? Rozejrzał się pobieżnie dookoła, wsiadł do infiniti i podjął swoją powolną wędrówkę przez szeroki, skąpany w słońcu zachodni kraniec Yal-ley. Pięć godzin i osiemnaście minut nudy. Przez cały ten czas dwa wydarzenia. O dziesiątej czterdzieści Eric przeszedł przez ulicę do Pacific Dynamics i pod szlabanem na parkingu. Idąc śladem infiniti, zniknął za zachodnim rogiem budynku i nie wracał przez dziesięć minut. Potem pojawił się znienacka przy oknie samochodu Petry. - Rampa załadunkowa, zamknięta na zasuwę od zewnątrz, wygląda na nieużywaną. Piętrowy parking, parter zabudowany, góra otwarta. Doebbler zaparkował na górze. Jeśli wyjedzie, będzie musiał wrócić tą samą drogą, którą tam wjechał. - A jeśli wyjdzie pieszo? '284 - Z-tyłu jest pięciometrowy mur. Po drugiej stronie jakiś magazyn. Tamtędy nie wyjdzie, chyba że trenuje wspinaczkę. Jeśli wyjdzie, zobaczymy go. O jedenastej piętnaście Petra zrobiła sobie przerwę na toaletę; cofnęła się aż do Yentura, zanim znalazła zachęcający wyglądem bar. Skoro już tam była, kupiła sobie na wzmocnienie frytki. Dla Erica też; zaryzykowała krótki sprint do jego jeepa, żeby mu je dać. Kilka chwil później, kiedy tylko wsiadła do własnego samochodu, z Pacific Dynamics wyszły trzydzieści trzy osoby w małych, rozgadanych grupkach; wszyscy wsiedli do swoich samochodów i odjechali. Dwudziestu pięciu mężczyzn, większość w koszulach z krótkimi rękawami, jak Doebbler. Osiem kobiet, ubranych równie swobodnie. Przerwa obiadowa. Ani śladu ich obiektu. - Może je pączki - powiedziała Petra. - Ładuje się węglowodanami na ciężki wieczór. Głos Erica w słuchawce był cichy. - Praca przy biurku pasowałaby do tego typu osobowości. Dotyczyło to również samego Erica. I Petry. Zerknęła dwa miejsca dalej, gdzie stał zaparkowany jeep. - To trochę dziwne, że muszę z tobą rozmawiać w ten sposób. Co powiesz na seks przez telefon? - Proszę bardzo - odparł. - Ale byłaby to tylko rozgrzewka przed prawdziwym. O trzeciej dwadzieścia Doebblera wciąż nie było. Na wszelki wypadek, żeby się upewnić, że go nie zgubili, Eric zadzwonił do niego do pracy. Doebbler odebrał. - Pan Doebbler? - Tak. - Mówi Dwayne Hickham z New Jersey Life. Czy zastanawiał się pan nadubezp... Klik