Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

David na swoich warsztatach stosował tytoń, zgodnie z indiańską tradycją, w której tytoń jest rośliną świętą. Ja zamiast tytoniu stosowałem bliższą mi i bardziej słowiańską roślinę - piołun. Takie patyki przygotowuje się w liczbie podzielnej przez cztery, więc na przykład 56 (4 razy 14) albo 40 (4 razy 10), zależnie od wielkości kręgu. Następnie potrzebne są dłuższe i grubsze kije (około półtora metra), z których robimy bramy. Bramy są cztery, każda w jednym z głównych kierunków. Brama to dwa kije wbite obok siebie tak, aby swobodnie między nimi przejść. Na końcu kijów tworzących bramę zawieszamy chorągiewki (szmatki) w kolorze danego kierunku, więc czerwone (lub żółte) na wschodniej bramie, żółte (albo czerwone) na południowej, czarne na zachodniej, białe na północnej. Środek kręgu zaznaczamy kijem, kamieniem, flagą itd. Może tam też stać sauna lub znajdować się ognisko. Podczas tańca do Słońca, który prowadził David, w środku znajdowało się "drzewo życia", zbudowane z czterech żerdzi wystrojonych trochę jak polskie palmy na niedzielę palmową. Na obwodzie kręgu, w czterech sektorach pomiędzy bramami, stoją wbite w ziemię patyki z czerwonymi zawiniątkami z piołunem lub tytoniem. Polecam jeszcze inny pomysł: ustawia się w każdej bramie cztery ptaki czterech kierunków. Na jednym z moich warsztatów na wschodzie stał żółty Orzeł, na południu czerwony Bocian, zachodniej strony kręgu strzegł czarny Kruk, północy biała Sowa. Ptaki te - śmieszne maszkarony na kijach - zbudowali uczestnicy w czasie około godziny podczas rozpoczęcia warsztatu, w pierwszy wieczór. Kiedy ptak stał w bramie, znaczyło to, że brama jest zamknięta. Trzy bramy są zamknięte, a wchodzi się do kręgu i wychodzi z niego tylko przez jedną otwartą bramę. Z tego co powiedziałem wynika, że przez bramy zamknięte i pomiędzy patykami z czerwonymi łebkami przejścia nie ma. Tabu! Jeśli ktoś naprawdę musi przekroczyć krąg w niedozwolonym miejscu (lepiej by tego nie robił), wtedy w tym miejscu zatrzymuje się i robi wokół swojej osi pełny obrót w prawo. Można też uczestników działań otoczyć kręgiem ze sznura lub taśmy, najlepiej czerwonych, co jest dużo szybsze i nie wymaga tylu przygotowań. Wszystkie przedmioty budujące krąg po zakończeniu działań zabiera się z tego miejsca i rozkłada na pojedyncze kije, szmatki, sznurki itd., a zioła pali. Albo ktoś, kto daje pewność, że potraktuje te śmieszne rzeczy z należnym szacunkiem, zabiera je do domu na przechowanie. Kadzidło, wonne zioła Niemal każde działanie podczas warsztatów zaczyna się od okadzenia dymem z wonnych ziół. Okadzamy albo jeden drugiego, albo każdy siebie, albo wszystkich jedna wybrana osoba. Okadzanie polega na tym, aby obmyć dymem otoczenie możliwie całego ciała. Mówi się też, że wtedy nasycasz dymem i jego aromatem swoje ciało energetyczne, które otacza ciało fizyczne. Szczególnie od obmycia w dymie zaczynają się posiedzenia i mowy w kręgu, okadzamy się tuż przed wejściem do łaźni, przed wejściem na ścieżkę ognia (wtedy szczególnie podeszwy stóp). Także kiedy zaczynamy warsztaty, okadzanie jest jedną z pierwszych czynności. Kiedy siedzimy lub stoimy w kręgu kadzidło krąży wokół, zawsze w prawo. Dym wokół ciała można rozprowadzać po prostu dłonią, ale również dużym piórem ptasim; używa się też specjalnych wachlarzy sporządzonych z piór lub z ptasiego skrzydła. Zioła spala się (tak, aby dawały dym) w płaskim naczyniu; David używa do tego celu dużej muszli morskiego małża, ale równie dobrze służy miseczka gliniana. (Przyznaję się, że kiedyś w braku czegoś bardziej eleganckiego użyłem starej patelni.) Druga szkoła palenia ziół polega na tym, że wiąże się je w ciasne pęczki grubości około 4 cm, długości ok. 25 cm. Do związania należy użyć naturalnych nici: lnianych lub bawełnianych. W jednej z indiańskich tradycji wiąże się taki pęczek koniecznie siedmioma pętelkami. Kadzidlaną rośliną numer jeden jest dla Indian Północnej Ameryki i ich Białych naśladowców niewątpliwie szałwia. Nie jest to jednak nasza szałwia lekarska (Salvia officinalis), lecz roślina zwana po angielsku white sage, czyli rosnąca w Kalifornii Salvia apiana. Niestety, jest ona wrażliwa na zimno, wymarza już przy -5 stopni i w Polsce nie da się jej uprawiać. Przez Indian były używane także inne tamtejsze gatunki szałwii. Nasza szałwia lekarska, mająca włochate, niebieskawe liście, także dobrze sprawdza się w tej roli. Nie jest ona rodzimą rośliną w Polsce, ale pospolicie uprawiana jest w ogrodach i dobrze znosi nasz klimat. Będąc latem nad Morzem Śródziemnym warto stamtąd przywieźć szałwię tam zebraną, gdyż ma zapach dużo silniejszy niż rośliny rosnące u nas: rośliny południowe mają wyższą zawartość olejków aromatycznych. Nazwa "szałwia" (sage) bywa w Ameryce rozciągana także na różne gatunki z rodzaju Artemisia (po polsku bylica), chociaż należą one do innej, nie spokrewnionej rodziny botanicznej2 W Polsce na pierwsze miejsce, jako roślina najbardziej przyjazna rodzimym szamanom, wychodzi jeden z gatunków bylicy, mianowicie piołun (Artemisia absinthium). Piołun ma wspaniały zapach, zarówno gdy jest świeży, wysuszony, jak i puszczony z dymem. Suchy łatwo się spala. Samo ziele jest lecznicze i bakteriobójcze, a w jego gorzkim smaku można się rozsmakować. A przede wszystkim od prawieków jest stosowany w naszej ludowej magii: przypisywano mu zdolność oddalania złych mocy; piołunu i jego zapachu bały się wszelkie złe duchy (i nie tylko te złe, ale także te nazbyt nieposłuszne czarodziejom); równie skutecznie jak czosnek odstraszał też wampiry. Trudno znaleźć lepszą rekomendację dla kadzidlanej szamańskiej rośliny! Piołun nie wszędzie w Polsce rośnie; rośliny które uprawiam we własnym ogródku przywiozłem z Pomorza. Trzecim składnikiem kadzidła jaki polecam jest jałowiec - zarówno nasz rodzimy leśny jałowiec pospolity (Juniperus communis) o kłujących gałązkach, jak i sprowadzony z gór południowej Europy, wszędzie rosnący w parkach i ogrodach jałowiec sabiński (Juniperus sabina, "sawina") o gałązkach pokrytych łuskami. Można też używać gałązek tui (żywotnika, Thuia), lub innych jałowców. Próbowałem robić kadzidła z roślin z rodziny wrzosowatych (Ericaceae): z modrzewnicy (Andromeda polifolia), która u nas rośnie w piaszczystych borach nad morzem, i z bardziej pospolitego bagna (Ledum palustre). Obie rośliny całkiem dobrze się sprawdzają