Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nawet złośliwa komendantka Klaudia milczała. W nocy Tania spakowała swoje rzeczy i przeprowadziła się do Tamili. Tamila, przyjęta do grupy Teatru Opery i Baletu, już rok temu wynajęła trzypokojowe mieszkanie w samym centrum i teraz, w odróżnieniu od Mirosława, od razu zaproponowała Tani, żeby u niej zamieszkała, i to nie na trochę, ale na zawsze. - Jeden pokój dla ciebie, drugi dla mnie i wspólny stołowy! I płacić we dwie będzie łatwiej! - A twoje życie osobiste? - spytała cicho Tania. - Na pewno będę przeszkadzać... - Do kitu z takim życiem osobistym - mruknęła Tamila. - Mam dość. Zamierzam zostać primabaleriną, może dojdę do Teatru Imperatorskiego? Bo z tym życiem osobistym to do końca życia zostanę w corps de ballet! Tania nie wiedziała, co powiedzieć. Zmiana w podejściu Tamili była dla niej nowością i, co tu kryć, zaskakującą pozytywnie. - Będziemy tu mieszkać jak dwie stare panny - powiedziała dramatycznie Tamila i obie dziewczyny się roześmiały. Nie wiadomo, czy pomogła przeprowadzka, czy może rozmowa z mokrym zwierzem przyniosła efekty, ale po tej surrealistycznej nocy sprawy Tani zaczęły się układać. Zadzwonił do niej doktor nauk ksenologicznych Baszkircew. kierownik sektora badań terenowych. - Przeczytałem pani pracę dyplomową, Tatiano Iwanowna, skonsultowałem się z Szarowcewem... No cóż, ma pani jak najlepsze rekomendacje... - Zrobił pauzę. Tania zesztywniała. Zwykle po takich lukrowanych komplementach następowała gorzka pigułka. „Ma pani jak najlepsze rekomendacje, ale niestety, nie mamy miejsc... ale mamy nadmiar własnych pracowników" ... „Ale" nie zabrzmiało. - Odpowiada nam pani, Tatiano Iwanowna - dokończył Baszkircew. - Na razie mamy wolne miejsce laborantki, lecz może za pół roku pojawi się wakat aspirantki. Dużo jeździmy, co pani myśli o ekspedycjach? - Ee... ekspedycjach? To... to moje marzenie! - W takim razie proszę się do nas zgłosić. Od poniedziałku może pani zacząć pracę. W „Łopacie" nie wszystko było idealnie. Damska część zespołu uznała, że Tania „zadziera nosa", męska - że jest niedotykalska, ale do ekspedycji na planetę Wiosenna ją jednak wzięli. A czyż nie o tym właśnie marzyła, gdy po raz pierwszy stanęła na świeżych archeologicznych wykopaliskach na kurhanach Jekateriny? ROZDZIAł 9 NIENAWIDZIĆ KŁAMSTWA I TRZYMAĆ SIĘ PRAWDY Marzec, 2622 Nowogród Złotobramny Planeta Wielki Murom, Układ Łady Umieścili nas - mnie i innych uwolnionych z niewoli potencjalnych pasażerów transportowca Kamczadał - w hotelu Trzy Niedźwiedzie. Zagubieni, jakby lekko pijani, staliśmy przed wejściem, czekając na oficera z naszymi dokumentami. Kamczdał przywiózł tu, na neutralne terytorium, konkordiańskich zaotarów, żeby mogli powrócić na łono Wielkiej Konkordii swoim transportowcem (eks-Suchumi). I tak się właśnie stało - wsiedli do Suchumi i tyle ich widzieliśmy. My również chętnie polecielibyśmy na łono naszej ojczyzny, ale podczas przeglądu Kamczadała stwierdzono świeże mikroszczeliny w zespole elementów konstrukcji pylonów. Z takimi defektami można szczęśliwie przelatać kilka lat, a można po pierwszym bardziej wyszukanym manewrze nie polecieć już nigdy i niczym. Tak więc Kamczadał znalazł się w doku, a my nudziliśmy się jak mopsy. Paliłem trzydziestego papierosa tego dnia i myślałem o tym, że hotel na pewno nazwano tak na cześć nieśmiertelnego obrazu Iwana Szyszkina. I wypuszczając siwy dymek miejscowego papierosa Tytoniowego, uśmiechałem się na myśl o spotkaniu z kolejną holograficzną kopią tego arcydzieła. Choć każdy rosyjski uczeń powinien wiedzieć, że obraz nazywa się „Poranek w lesie", w pamięci wszystkich to płótno widnieje pod nazwą Trzy Niedźwiedzie. Jednak wkrótce się okazało, że właściciele hotelu bynajmniej nie nawiązywali do Szyszkina (pewnie w ogóle nie wiedzieli, kto zacz), lecz całkiem po prostu - do trzech misiów. Zębate i lekko nadjedzone przez mole, wypchane niedźwiedzie brunatne (dwójka małych i matka) stały w holu obok panelu rejestracyjnego. Gdy wrzuciło się do specjalnej szczeliny monetę, zaczynały ryczeć i głupio machać łapami. Hotel był niedrogi i nastawiony na konkretnego klienta - dzieci. Niegdyś zatrzymywały się tu wycieczki szkolne z Ziemi, przywożone przez wychowawczynie, żeby dzieci popatrzyły, jak wygląda prawdziwa rosyjska egzotyka