Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nikt się z nim nie mógł równać, nie miał też żadnego towarzysza, był sam jeden; czasem przybierał dwóch Posłańców; byli woźnymi, ubranymi w białe, krótkie szaty, którzy oznajmiali 61 jego przybycie, potem znów ich puszczał. Wszystko, czego potrzebował! miał, stawało mu się. Ludzie, od których cokolwiek przyjął, nie odczuwali ufTytku tegoż, chętnie mu dawali. Ci, u których przebywał, czuli się szczęśliJ wymi, mieli też dla niego cześć i szacunek. Źli ludzie różnie gwarzyli o nim] lecz mimo to korzyli się przed nim. Ta istota wyższa doznawała wśród tycłj pogańskich i zmysłowych, tego samego, czego i po dziś dzień jeszcze doznajJ każdy doskonale pobożny człowiek, który, nieznany, gdziekolwiek występują rozszerza, co dobre. Tak widziałam go u dworu królowej Semiramidy w Babilonie. NiewyJ mowny przepych i wielkość tutaj ją otaczały; niewolnikom kazała największa dzieła budowli wykonywać, a przy tym dręczyła ich daleko gorzej, aniżeli Faraon dzieci Jakuba (żydów) w Egipcie dręczył. Także najokropniejsza bałwochwalstwo tutaj panowało; ofiarowano ludzi, których zakopywano aa pod szyję. Było tutaj pełno rozpusty, okazałości, bogactwa i sztuki, a wszy-j stko graniczyło z niepodobieństwem. Semiramis też prowadziła wojnę z nieJ zmiernymi wojskami, lecz prawie zawsze przeciwko narodom mieszkającynj na wschód; na zachód rzadko przychodziła, na północy mieszkały narody! ciemne, pomruczne. Z plemienia Semowego, pozostałego po budowaniu wieży w Babel powstał powoli w jej kraju liczny ród. Mieszkali jako ludek pasterski w na-j miotach, chodowali bydło, zaś nabożeństwa odprawiali w nocy pod namiotem, z wierzchu odkrytym, albo też pod gołym niebem. Cieszyli się wielkim błogosławieństwem. Wszystko im się udawało, a przede wszystkim ich bydłcj było zawsze szczególnie piękne. Ten ród chciała owa szatańska niewias wytępić, a nawet wyniszczyła już wielką część tego rodu. Z błogosławieńs spoczywającego na tym rodzie, poznała Semiramis, że Pan wobec tego rod kierował się miłosiernymi zamiarami, więc dlatego chciała wytępić ten n Gdy trwoga tego rodu doszła do najwyższego stopnia, widziałam Melj chizedecha tam się pojawiającego. Przyszedłszy do Semiramidy, żądał, pozwoliła wywędrować temu plemieniu. Skarcił ją także za okropni których się dopuszczała; nie opierała się mu, więc podzieliwszy ów 1 uciemiężony na rozmaite gromady, wyprowadził go w okolicę Ziemi Obi canej. Melchizedech zamieszkiwał namiot w okolicy Babilonu i tutaj temu dobremu rodowi łamał chleb, którego pożywając, dopiero otrzyi siłę do wywędrowania. W Kanaan przeznaczył im tu i ówdzie miejsca siedziby, a otrzymali różną ziemię pod względem urodzajności. I sam; podług ich czystego pochodzenia podzielił, by się z innymi nie pomieszał Ich imię brzmi jakby Samani czy też Semani. Niektórym z nich przezna Melchizedech na miejsce osiedlenia okolicę nad dzisiejszym Morze Martwym, lecz ich miasto razem z Sodomą i Gomorą zamieniło się w niw© 62 Semiramis przyjęła Melchizedecha z wielką czcią i bojaźnią przed jego mądrością. Stanął przed nią jako król jutrzenki, tj. najbardziej oddalonego kraju wschodniego. Uroiła sobie, że mógłby żądać jej za żonę, lecz bardzo ostro z nią się rozprawił, karcił ją za jej okropne uczynki i oznajmił jej zburzenie piramidy zbudowanej wokoło Memfis. Przestraszyła i zatrwożyła się bardzo. Widziałam karę, która ją spotkała. Stała się jakby bydlęciem, a długi czas była zamknięta. Z pogardy rzucano jej trawę i słomę w koryto, tylko jeden sługa wytrwał przy niej, ten który podawał jej pokarm. Odzyskała znowu wolność, lecz na nowo oddawała się nieładowi. Wreszcie zginęła w sposób okropny: wyrwano jej wnętrzności z ciała. Doczekała się lat 117. Na Melchizedecha patrzano jak na proroka, na mędrca, na istotę wyższą, we wszystkim mającą powodzenie. Pojawiło się wówczas i też później więcej takich istot wyższych, nadzwyczajnych, zaś ówczesne narody znały je tak samo, jako znał Abraham owych aniołów obcujących z nim. Lecz obok dobrych działały także zjawiska złe, tak samo jak obok prawdziwych proroków fałszywi prorocy. Sposób wyprowadzenia owego rodu był podobny do historii wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu, lecz tychże bynajmniej nie było tak wielu, jak Izraelitów. Z owych Samanów, których Melchizedech osadził w Ziemi obiecanej, widziałam trzech mężów dawno przed przybyciem Abrahama w pobliżu góry Tabor, tzw. góry chleba, w jaskiniach mieszkających. Mieli ciało brunat-niejsze aniżeli Abraham, okrywali się skórami, a na głowach nosili wielkie liście dla ochrony przed słońcem. Na sposób Henocha wiedli żywot święty, mieli religię pełną tajemnic, objawienia i pojedyncze widzenia. Podług ich religii Bóg pragnie połączyć się z ludźmi, lecz ludzie muszą wszystko możliwe do tego przygotować. Składali także ofiary, wystawiając trzecią część pokarmów na spalenie przez słońce, albo też może dla innych głodnych tę część pokarmów wystawiali, co pewno również widziałam. Widziałam tych ludzi zupełnie samotnie i w odosobnieniu od niewielkiej jeszcze liczby mieszkańców owego kraju mieszkających; ci zaś, rozdzieleni, zamieszkiwali pojedyncze, miejsca, zbudowane na wzór stałych miast z namiotów. Widziałam tych ludzi w różnych częściach kraju wędrujących, kopiących stu-nie, robiących pojedyncze zdziczałe przestrzenie przystępnymi, zakładających na niektórych miejscach fundamenty, na których później zakładano miasta. Widziałam ich wyganiających z całych okolic złe duchy z powietrza, ^Pędzających ich na inne złe, bagniste i mgliste miejsca. Tam znowu wiałam, że złe duchy w takich złych okolicach chętniej przebywają. Widzia-1 tych ludzi często walczących z tymi duchami. Z początku dziwiłam się, na miejscach, na których składali kamienie, które znowu zupełnie astafy i dziczały, miały powstać miasta, a jednak widziałam podczas wizji 63 mnóstwo miejscowości, zbudowanych na tych kamieniach, np