Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

A co tam robi? Pełni obowiązki ambasadora z dumą wyjaśnił Mohamed. Wiesz, co to znaczy? Nie. W tej chwili jest w ambasadzie najważniejszą osobą. Człowiek, który jest jakby dyrektorem ambasady, ambasador, na jakiś czas wyjechał do Sudanu, więc mój ojciec zajął jego miejsce. Właściwie nie zrozumiałam, co mówił Mohamed, ale stało się dla mnie jasne, że Koronky musi być kimś bardzo ważnym w sudańskim rządzie. Wiedząc, jaki jest potężny, zaczęłam bać się go jeszcze bardziej. Mijały tygodnie i popadałam w coraz większą depresję. Czułam się taka osamotniona. W Chartumie przynajmniej dzieci Rahab traktowały mnie z miłością, ale dla synów Hanan byłam kimś obcym. Nie opuszczałam domu i pracowałam od świtu do północy niekochana, wszystkim obojętna. Znalazłam się w pułapce w środku tego dziwnego miasta, które, jak mi powiedziano, jest ponure i niebezpieczne. Miałam tylko pracę, pracę, pracę. Jedyne, na co czekałam, to sen w zimnym pokoiku. Nowi państwo obudzili we mnie nadzieję, ale teraz wszystko się zmieniło. Płakałam po nocach, czułam się jak w więzieniu, tysiące mil od domu. Rozpaczliwie usiłowałam przypomnieć sobie cudowne dzieciństwo w górach Nuba. Tam zawsze był ktoś, z kim mogłam porozmawiać, pobawić się, pośmiać, ktoś, z kim mogłam usiąść i zjeść, przed kim mogłam się wypłakać. Dlaczego moje życie stało się takie puste i beznadziejne? Przypomniałam sobie o moich marzeniach, żeby zostać lekarzem. Pamiętałam, jak rozmawiałam o tym z ojcem, a on obiecał mnie wspierać. Gdy o tym rozmyślałam, łzy same napływały mi do oczu. A teraz czułam się, jakbym została na zawsze uwięziona w tym domu w Londynie. Myślałam o Ashy, starej kobiecie z plemienia Nuba, którą spotkałam w domu handlarza niewolnikami. Tak jak mnie, schwytano ją jako dziewczynkę, ale kiedy ją poznałam, była już starą kobietą. Czy skończę tak samo, spędzając resztę życia w niewoli? Rozdział 30 Samobójstwo? Miałam wrażenie, jakbym już nie żyła i była duchem, bezwolnie przechodzącym z jednego dnia w następny. Nic dziwnego, że zaczęłam myśleć o tym, żeby się zabić. W kuchni było dużo ostrych noży. Podczas napadu na naszą wieś widziałam napastników dźgających ludzi w szyje i serca, więc uznałam, że to musi być najłatwiejszy sposób na zabicie kogoś. Może to także najlepszy sposób na zabicie siebie? Pewnego dnia wzięłam nóż i wolno przejechałam nim po palcu wskazującym. Ostrze bez trudu cięło do krwi. Myślałam, żeby pójść do swojego pokoju, położyć się na łóżku i po prostu pchnąć się nożem. Nie bałam się. Miałam tylko nadzieję, że umrę szybko i nie będę cierpiała. Zabicie się wydawało się znacznie lepszą alternatywą niż pozostanie przy życiu. Jedynym moim zmartwieniem było to, że Hanan odkryje mnie, zanim umrę, i zawiezie do szpitala. Gdy rozmyślałam o samobójstwie, zaczęłam też zastanawiać się, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym nie opuściła gór Nuba. Miałam teraz mniej więcej dwadzieścia lat. W plemieniu Nuba nie zapisujemy dat urodzenia i nie obchodzimy urodzin, ale potrafiłam z grubsza ocenić swój wiek. Nawet gdybym poszła na studia, żeby zostać lekarzem, i tak wyszłabym za mąż przed piętnastymi urodzinami. Taka była tradycja. Mój narzeczony z dzieciństwa, Juba, przyszedłby i upomniał się o mnie, a potem odbyłaby się ślubna ceremonia, taka sama, jaką miała moja siostra Kunyant. Zbudowalibyśmy własny shal, w pobliżu chat mamy, ojca i obu sióstr. Pewnie miałabym już własną rodzinę. Tak dobrze pamiętałam dzień, w którym mama powiedziała mi, że jestem zaręczona z Jubą. Miałam wówczas niespełna siedem lat i nosiłam wyłącznie sznurek paciorków wokół talii. To były drobne czerwone i białe paciorki z jednym dużym, czerwonym z przodu. Któregoś wieczoru mama powiedziała, że chce mi je zdjąć i zastąpić sznurkiem czarnych koralików. Ale ja je uwielbiam, umi, proszę, nie zabieraj mi ich rozpłakałam się. Nie chcę nosić tych okropnych czarnych. Nie martw się, Mende odparła. Chcę je tylko nawlec na nowo. Jeżeli tego nie zrobię, nitka pęknie i je zgubisz. Zaraz dostaniesz je z powrotem. Gdy nachyliła się, żeby założyć mi czarne paciorki, oznajmiłam: Nie chcę tych czarnych. Chcę moje własne. Dlaczego są dla ciebie takie ważne? zapytała mama ze śmiechem. Ty mi je dałaś, więc są wyjątkowe. Nie, to nie ja odparła, kręcąc głową. Te paciorki dał ci twój narzeczony, mężczyzna, który się z tobą ożeni. Ja też wezmę ślub, tak samo jak Musa i Kunyant? wykrzyknęłam z niedowierzaniem. Czy to prawda, umil Mama skinęła głową, a ja zaczęłam tańczyć z radości po podwórzu. Kunyant, Kunyant, pewnego dnia ja też wyjdę za mąż, tak samo jak ty! zawołałam najgłośniej jak się dało. Jesteś jeszcze mała, dlaczego tak się cieszysz na wyjście za mąż? zapytała Kunyant ze śmiechem. Ja nie chcę być mężatką, chociaż jestem starsza! Wtedy ojciec chwycił mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. Nie jesteśmy jeszcze gotowi odstąpić cię mężowi zachichotał. Splunął dwukrotnie na czubek mojej głowy i pogładził po włosach, co jest tradycyjnym w plemieniu Nuba błogosławieństwem. Niech Allah cię chroni i błogosławi, żebyś była szczęśliwa i dobrze wyszła za mąż. Kto się ze mną ożeni? zapytałam mamę. Cóż, to dobry, odważny człowiek. Ma wielkie pola i hoduje proso. Postanowił cię poślubić, ponieważ słyszał, z jakiej dobrej rodziny pochodzisz powiedziała z dumą mama. Słyszał, że twój ojciec jest bardzo silny i odważny. Ale mieszka daleko, więc nie zobaczysz go, dopóki nie dorośniesz. Kiedy nadejdzie pora, przyjdzie po ciebie i wyjdziesz za mąż. Kontrast szczęśliwego życia w rodzinnym domu z sytuacją, w jakiej znalazłam się teraz, sprawił, że poczułam się jeszcze bardziej beznadziejnie