Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Chyba byłem szalony - odparł Mały Książę. - Powtarza- łem po prostu jakąś starą przypowieść, którą opowiadała mi kiedyś moja matka, Uług Beg. - Szalony, ale dobry - kiwnął głową Handlarz. A jednak kłopoty trwały nadal, nie uniknęli ich nawet przywódcy. Pewnej nocy przy pełni księżyca podniósł się bunt; rozpoczął się gdzieś w drewutni, ale już wkrótce ogarnął kuch- nię, bibliotekę i stry^fe. Wynędzniałe myszy szalały, niszczyły gniazda, atakowały Każdego, kto nie chciał się do nich przyłą- czyć. Na środku kuchni napadły Starego Gorma i Skulego, tak że musieli walczyć o życie; mimo przeważającej liczby napast- ników obaj spisali się znakomicie, a kilku dotkliwie ranili. Zniszczenia były jednak olbrzymie, jedna czy dwie ofiary śmiertelne, a wiele myszy uciekło z Domu na dobre, wśród nich Tostig, brat i sobowtór Gorma. W czasie gdy zaczęły się rozru- chy, Handlarz, Lekkostopa i Mały Książę przebywali na szczę- ście poza Domem, szukając dzikich jabłek pod murem ogrodu. Po powrocie na strych zastali swe gniazdo w szczątkach i wtedy dowiedzieli się, co zaszło. Gniazdo zostało nie tylko zniszczone; zrabowano też część materiałów, z których było zrobione. Wy- ściełające podłogę trociny z jakiejś starej zabawki ktoś zjadł w przekonaniu, że to otręby. Już wkrótce rozgłoszono, że któ- raś z myszy dostała ostrych skurczów żołądka, i Handlarz uznał, że ma nauczkę. Wśród uczestników zamieszek wyróżniali się dwaj Śmier- dziele, Pfruk i Ospalec, którzy wkrótce stali się głównymi po- dżegaczami, inicjując akty gwałtu, przemocy i barbarzyńskie- go niszczycielstwa. Wywrzaskiwane przez nich brednie i fraze- sy szybko wzbudziły oddźwięk wśród wyrostków w drewutni. Zbuntowany tłum potężną falą przetoczył się po dolnej części Domu. - Ranić, zabijać, torturować! - wrzeszczał Pfruk. - Nisz- czyć, gwałcić, rabować! Później Pfruk wyparł się wszystkiego, utrzymując, że to ktoś z tłumu wznosił wywrotowe okrzyki, naśladując jego głos. Tak więc i tym razem dwaj obwiesie uniknęli kary. Zamieszki przeraziły wszystkich, włącznie z tymi, którzy brali w nich udział. Udowodniły, że spokojne i na ogół zdyscy- plinowane myszy mogą z głodu przemienić się w rozszalałe bestie. Kiedy emocje opadły i w Domu przycichło, niedawni buntownicy w większości wstydzili się sami za siebie. Zdawali sobie sprawę ze zniszczeń, jakich dokonali, a dotyczyło to tak- że ich własnych gniazd, i odczuwali skruchę. - To się już nigdy więcej nie powtórzy - zapewniali się na- wzajem. Handlarz, Lekkostopa i Mały Książę zabrali się do odbu- dowy swego gniazda na strychu, jakkolwiek Mały Książę cały czas jęczał i narzekał, że bolą go wszystkie mięśnie i że bez uzupełnienia zapasów energii nie jest w stanie tak ciężko pra- cować. Myszy łudziły się, że jeśli będą się dobrze zachowywać, to bogowie obfitości raz jeszcze wejrzą na opustoszałą spiżarnię i wysłuchają ich modlitw o pokarm. Próżne to jednak były nadzieje. WALNUT CREDIOUX Ogród nadal pozostawał, gdzie był, tylko dlatego że zbliżała się zima. Astrid uprzedziła plemiona, że gdy nadejdzie wiosna, ogród wkroczy do Domu. Odzyskała swą dawną wiarygodność jasnowidzącej, a że wiecznie pusta spiżarnia potwierdzała słusz- ność jej dawnych przepowiedni, myszy traktowały poważnie to, co mówiła. - Natura pragnie odzyskać Dom, a Dom pragnie powrócić do natury - głosiła. -Jest to nieunikniona kolej rzeczy. Cegły skruszeją, beton popęka pod straszliwym naporem chwastów, dzi- kie wino zniszczy nadgniłe drewno. Wnętrze Domu otworzy się na zewnątrz, a kiedy wichry zerwą dach, wkroczą tu myszy polne i zajmą nasze gniazda. Nie będzie tu już dla nas miejsca... - Nie będzie dla nas miejsca? - odezwał się Pfruk do Ospalca. - A może my sami mamy już dość tego Domu? Mnie się chce ciepła i wygody. Trudno, może i nie da się żyć bez gol- ców. Co nam po tej nędzy? Jesteśmy cywilizowane myszy domo- we, nie jakieś marne prymitywy. Pewnej nocy Stary Gorm zwołał międzyplemienne zgro- madzenie w szafce na licznik. Udział w nim miały wziąć wszyst- kie myszy, poczynając od tych najmniej znaczących, kończąc zaś na takich osobistościach, jak Fryda Piegowata, Cichoszept i Gorm we własnej osobie. Handlarz zjawił się tam na wyraźne życzenie Gorma - plemiona znajdowały się na skraju katastro- fy; stary wódz gotów był wysłuchać każdego i przyjąć każde sen- sowne rozwiązanie. Obecny był nawet Mały Książę, nadal występujący jako Hu- -hau. Nikogo nie pominięto, sprawa dotyczyła bowiem przy- szłości całego zamieszkałego w Domu mysiego narodu. Mimo że plemiona poniosły ostatnio spore straty liczebne, w szafce na licznik i tak zebrał się tłum. Myszy tłoczyły się, przepy- chały i nadeptywały sobie na ogony, oczekując na otwarcie obrad. - Wiecie wszyscy, dlaczego się tu zebraliśmy - zagrzmiał Gorm. - Najwyższy czas, by podjąć jakąś decyzję