Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

– Trzymam, choć wolę przegrać. Cicho wachlując niewidzialnymi skrzydłami, po wagonie przeleciał sen, pocieszenie smutnych i lekarz chorych. Drzemał ziemianin, drzemał kupiec i filolog, i doktor higienista, i dwaj chemicy, ulegając sile wyższej nad wszelką troskę. Tylko Bogusławski nie drzemał, on spał jak zachloroformowany... Nieprawda, że jest tylko jeden świat: są dwa światy: ten i tamten; ten, który mamy pod nogami, jest ziemskim; tamten, do którego trzeba podnosić głowę, jest niebem, może nawet tym, o którym mówi katechizm i biblia. Nie jestże niebo światem duchowym? Wszak wiemy o jego istnieniu tylko za pośrednictwem najbardziej duchowego zmysłu – wzroku. Wszak najprostsze jego tajemnice odkrywamy nie za pomocą eksperymentów, ale najzawikłańszych rozumowań. Nie jestże duchowym ten niedostępny świat, którego nigdy nie dotknie stopa ludzka? Gdzie człowiek, który by wydarł się z kajdan ziemskiego przyciągania? Kto i jakim sposobem zwiedzi tak bliski od nas księżyc, do którego kurierski pociąg jechać by musiał przeszło 21 lat? A ile pokoleń ludzkich zmarłoby w ciągu podróży do słońca, do którego ten sam pociąg pędzić by musiał przez lat 350. Ocean zwieszający się nad naszymi głowami, w którym zatopiona ziemia płynie gdzieś z szybkością czterech mil na sekundę, pomimo wszelkich pomiarów i badań spektroskopijnych, 128 Była to hala, wystawiona przez restauratora koło dworca kolejowego. „Słynna” była z tego, że przyjeżdżający turyści nigdy prawie nie mogli nic dostać do jedzenia: „Restaurator tłumaczył się, iż ile razy przygotował zapasy, zawsze deszcz padał i goście zawiedli, więc teraz postąpił odwrotnie, a goście przyjechali... Lichy z niego meteorolog, a jeszcze lichszy kupiec...” („Kurier Warszawski” 1887, nr 210.) 108 jest naprawdę światem metafizycznym. Ani tam dojść, ani dotknąć się niczego. Gorzej, bo nawet nie można – wyobrazić sobie najprostszych rzeczy. Kto na przykład przedstawi sobie prawdziwą wielkość ziemi? Dla nas cała ziemia zamyka się w kole horyzontu, który ma zwykle około sześciu wiorst w promieniu, czyli – tysiąc razy mniej niż promień ziemi. Są ludzie, którzy z największym niebezpieczeństwem wzbijają się o milę wysoko. Widzą stamtąd terytorium olbrzymie, większe niż Węgry z Galicją, a swoją drogą promień tak ogromnego horyzontu stanowi ledwie dwudziestą część promienia ziemi. Jednym wyrazem: nie jesteśmy w stanie uzmysłowić sobie nawet rozmiarów ziemi. A czymże jest ona przy słońcu?... Okruchem 1300 milionów razy od niego mniejszym; wygląda przy słońcu jak ziarno grochu przy wielkiej dyni. Wszystko to jednak są drobiazgi wobec gwiaździstego nieba. Kiedy bowiem cały system słoneczny możemy sobie uzmysłowić w dosyć dokładnej miniaturze, nawet w takiej miniaturze nie jesteśmy w stanie pojąć ogromu wszechświata. Przedstawmy sobie dużą równinę, a na niej kolisty tor (jak plac wyścigów), którego obwód miałby przeszło dziewięć wiorst, a średnica trzy wiorsty. Na tym placu moglibyśmy umieścić obmyśloną przez Herszla miniaturę systemu słonecznego. W środku placu umieścimy dynię wysoką na łokieć, to będzie obraz słońca. O 36 kroków od dyni połóżmy ziarno gorczycy, to będzie planeta Merkury. O 66 kroków, wciąż od dyni, umieśćmy nieduże ziarno grochu, to Wenus, a trochę większe ziarnko grochu, leżące o 91 kroków od środka placu, będzie ziemią... Na pół łokcia od grochu umieśćmy ziarno prosa, ażeby mieć księżyc. Ziarno siemienia konopnego położone o 140 kroków od dyni przedstawi planetę Marsa, a średniej miary pomarańcza w odległości 475 kroków będzie największą planetą – Jowiszem. Mała pomarańcza, o 900 kroków od środka placu – to Saturn, duża wiśnia w odległości wiorsty będzie Uranem, a jeszcze większa wiśnia leżąca już na obwodzie toru o półtorej wiorsty od dyni będzie Neptunem. I otóż mamy miniaturę „systemu planetarnego”, z którego jakkolwiek umieścimy się, możemy dojrzeć słońce, ale planet, a osobliwie ziemi – ani sposobu. Kto, choćby o 91 kroków dojrzy ziarno grochu! Ale to dopiero system planetarny, dokoła którego, nad którym i pod którym znajduje się kilka tysięcy gwiazd widzialnych gołym okiem i ze 40 milionów gwiazd widzialnych tylko przez potężne narzędzia astronomiczne. Każda zaś gwiazda jest takim słońcem jak nasze i również może być przedstawiona w miniaturze za pomocą dyni. Dobrze. Gdzież jednak umieścić ową dynię, ażebyśmy mieli miniaturę odległości najbliższej gwiazdy od słońca? Może o pięć albo o dziesięć wiorst?... O 40 tysięcy wiorst!... W takiej to odległości obok miniatury słońca trzeba umieścić miniaturę gwiazdy i za nią o 40 tysięcy wiorst model drugiej gwiazdy i tak dalej aż do wyczerpania 40 milionów gwiazd. Kto zaś pojmie odległość 40 tysięcy wiorst albo cyfrę 40 milionów, na samo porachowanie której, licząc bardzo szybko, dniem i nocą zejdzie około ośmiu miesięcy? Słowem – nieba nie możemy sobie wyobrazić; przechodzi to wszelkie granice naszych zmysłów. Tworzymy tylko o nim pojęcia za pomocą symbolicznych rysunków i liczb, których nigdy nikt nie był w stanie zrachować. Jest to więc świat istotnie duchowy, metafizyczny i tylko dla zwyczaju nazywamy go materialnym. Trzeba jeszcze dodać, że w tym niedostępnym i bezmiernym niebie tkwi źródło wszelkiego życia na ziemi – słońce. Gdyby ono bodaj na tydzień przestało nas ogrzewać, zginęłoby wszystko, co rośnie i rozmnaża się, bez śladu i bez możności odrodzenia. Gdzieżeś był, kiedym Ja zakładał grunty ziemi? Powiedz, jeżeli masz rozum. Możeszże związać jasne gwiazdy Bab albo związek Oriona rozerwać? I znaszże porządek nieba? a możeszże rozrządzać panowanie jego na ziemi? 109 Skrzypnęła zasuwa wagonowego przedziału i przez półzamknięte oczy zobaczyłem pana z dużym pakietem w ręku i wypchanymi kieszeniami