Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Przejrzeliśmy jeszcze raz rękopis mojej książki, aby wygładzić język i styl. Pollio obiecał, że jeśli książka przebrnie przez próbę ogniową czytania publicznego, znajdzie wydawcę. Uważał, że mój utwór powinien zyskać duże powodzenie. Klaudiusz chętnie przypomni sobie swoją zwycięską wyprawę do Brytanii. Zawsze można mu było schlebić, wykazując zainteresowanie sprawami wyspy. Spory wokół własności synagog, od których zaczęły się żydowskie rozruchy, prefekt miasta rozwiązał w ten sposób, że przyznał prawo do korzystania z nich tym, którzy partycypowali w kosztach budowy. Przecież własne synagogi posiadali zarówno Żydzi ortodoksyjni, jak i postępowi. Lecz kiedy żydowscy wyznawcy Chrystusa mieli przejąć synagogę w swoje władanie, ortodoksi zabrali drogocenne zwoje świętych tekstów i w nocy podpalili budynek, aby raczej go zniszczyć, aniżeli oddać. Z tego wyniknęły nowe awantury. W końcu prawowierni Żydzi popełnili w swym zuchwalstwie wielki polityczny błąd, bo odwołali się do cesarza. Klaudiusz od dawna był rozgniewany na te rozruchy, które mu przeszkadzały w miodowym miesiącu. Wściekł się jeszcze bardziej, kiedy zadufana rada żydowska ośmieliła się przypomnieć mu, że bez ich pomocy nie zostałby cesarzem. Rzecz miała się tak, że swego czasu Herod Agrypa, hulaszczy kolega Klaudiusza, pożyczył od bogatych Żydów rzymskich znaczne kwoty, których nowy cesarz potrzebował na opłacenie pretorianów po śmierci Kaliguli. Klaudiusz musiał zapłacić lichwiarski procent od tej pożyczki, a w ogóle w swej próżności nie chciał pamiętać o całym tym wydarzeniu. Nic dziwnego, że stary pijak nie posiadał się ze złości. Jąkając się bardziej niż zwykle wyprosił za drzwi delegację i zagroził wyrzuceniem z miasta wszystkich Żydów, jeśli jeszcze raz usłyszy o jakichś zamieszkach. Nakazał również Żydom, aby przekazali prefektowi Rzymu Chrestosa; policja uważała, że ukryli go gdzieś na Zatybrzu, ponieważ mimo obiecanej nagrody dotychczas go nie schwytano. W Rzymie mieszkało dwadzieścia pięć tysięcy Żydów. Niektórzy osiągnęli bogactwo i prestiż społeczny, a nawet obywatelstwo rzymskie. Aż do czasu przesiedlenia Żydów do Pompei religia mojżeszowa wzbudzała zainteresowanie wśród Rzymianek. Święto szabatowe weszło w rzymski obyczaj na wiele pokoleń — liczni obywatele traktowali dzień Saturna wręcz jako ogólnie przyjęty dzień wolny. Niewolnicy dobrodusznych panów żądali tego wolnego dnia, aby poleniuchować. Rada żydowska, której zadaniem było sądzenie spraw jej współ-plemieńców, zbieranie podatku na Świątynię w Jerozolimie i troska o utrzymanie własnych przywilejów, postanowiła szukać poparcia wśród senatorów. Przecież uwolnili od zajmowania się handlem bądź od prowadzenia spraw finansowych wielu senatorów, którzy — dzięki wrażliwości kobiet — odczuwali sympatię dla Żydów. Niektórzy bali się nawet obrazić Żydów, gdyż uważali, że wśród nich jest mnóstwo czarowników. Chociaż więc Żydzi nie uwierzyli w groźby cesarza, to postanowili na wszelki wypadek mieć w senacie przyjaciół, gdyby pod obrady kurii postawiono sprawę wydalenia Żydów. Senatorowie zupełnie nie mogli zrozumieć wyjaśnień rady. Większość rozsądnie proponowała, aby Żydzi skupili swą energię i przedsiębiorczość na schwytaniu Chrestosa, który nadal ukrywał się w Rzymie, i wydanie go prefektowi, co wyjaśni sprawę. Żydzi wywodzili, że chodzi o człowieka, który przed prawie dwudziestu laty został ukrzyżowany w Jerozolimie, a gadanie o jego zmartwychwstaniu jest wierutnym kłamstwem. Wtedy już senatorowie machnęli na wszystko ręką i oświadczyli: — Każda religia ma swój święty posiłek, nawet rzymskie gildy rzemieślnicze czczą w ten sposób bogów, którzy okazują względy danemu rzemiosłu. Wy sami także spożywacie posiłek w wigilię dnia Saturna, kiedy zapala się gwiazda wieczorna, i zapraszacie nań ubogich. Skoro jest wśród was tak dużo zwolenników Chrestosa, to choćby byli oni okropnie głupi i zabobonni — trudno im zabronić urządzania świętego posiłku, dopóki przekonywająco się nie udowodni, że równocześnie naruszają dobre obyczaje albo wichrzą przeciwko państwu. Ochrzczeni Żydzi i przyłączająca się do nich hołota mieli swoich przywódców. U ojca, w domu pani Tulii, spotkałem — ku mojemu zdziwieniu — Akwilę ze złamaną w ożywionej polemice chrząstką nosową, jego energiczną żonę Pryskę i kilku innych, skądinąd szanowanych obywateli, którzy nie mieli innych wad poza tą, że zaakceptowali tajne nauczanie chrześcijan