Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Przebywanie na takiej wysokości przypominało mu chmury Bespinu. Leia postanowiła zabrać dzieci i go odwiedzić. Trzymając mocno Jacena i Jainę, powiodła ich do jedynej funkcjonującej jeszcze windy i dotarła nią na najwyższe piętro. Schodami wspięli się na wyższą platformę, na której skraju siedział Streen. Starszawy mężczyzna kołysał nogami, nie bacząc na rozciągającą się pod nim kilometrową przepaść. Spoglądał na geometryczne kształty wielkich gmachów widoczne w dole i ciągnące się po horyzont. Śledził spojrzeniem ciemne sylwetki jastrzębionietoperzy, unoszonych prądami ciepłego powietrza. Leia przeszła przez platformę i stanęła obok mężczyzny. Nigdy nie miała lęku wysokości, ale teraz, z dwójką dzieci u boku, czuła całkiem inny rodzaj strachu: obawę o miliony rzeczy, które mogły wyrządzić krzywdę jej maleństwom. Uczucie graniczyło z paranoją, i ściskało jej żołądek. Jacen i Jaina chcieli natychmiast podejść do krawędzi platformy i spojrzeć w dół, ale matka nie puściła ich rączek. Usłyszawszy odgłosy ich kroków, Streen odwrócił się w stronę gości. Leia stwierdziła, że mężczyzna wciąż nosi ten sam zniszczony, mający wiele naszytych kieszeni kombinezon. Widocznie nie chciał się z nim rozstać i nie przyjął cieplejszego i wygodniejszego stroju, który mu podarowała. - Przyszliśmy, by zobaczyć, jak sobie radzisz - odezwała się Leia. - Luke odleciał, a ja chciałam upewnić się, że niczego nie potrzebujesz. Streen zawahał się przez chwilę, zanim odpowiedział. - Potrzebuję przede wszystkim samotności, ale obawiam się, że na całej planecie nie ma takiego miejsca, gdzie mógłbym ją znaleźć. Nawet w najrzadziej zaludnionych dzielnicach Coruscant wciąż słyszę nieustanny pomruk szepczących myśli i głosów. Będzie mi bardzo ciężko do chwili, kiedy w jakiś sposób nauczę się bronić przed nimi. Mistrz Jedi obiecał mnie tego nauczyć. - Luke powinien niedługo wrócić - rzekła Leia. Ona i bliźnięta zbliżyli się ostrożnie do krawędzi, ale Leia nalegała, żeby zatrzymali się o dwa kroki od niej. Mimo to Jaina odeszła na długość wyciągniętej ręki i wychyliła się, żeby sprawdzić, co jest w dole. - Ale wysoko! - powiedziała. - Zbyt wysoko, żeby spaść - stwierdziła Leia. - Ja nie spadnę. - Ja też nie - odezwał się Jacen. On także zbliżył się do krawędzi platformy, by spojrzeć w dół, ale nie puścił dłoni Leii. Streen patrzył na bliźnięta z nie ukrywanym zachwytem. - Jesteście lepsi niż inni - powiedział. - Umysły dzieci są nieskomplikowane i szczere i nie sprawiają mi przykrości. Ból w głowie czuję tylko wtedy, kiedy myśli ludzi są złożone i zawierają tysiące niejednoznaczności. A pani myśli są cichsze i o wiele mniej rozproszone niż te, które docierają do mnie od większości innych osób. - Luke nauczył mnie, jak kontrolować własny umysł - rzekła Leia. - Staram się nie promieniować uczuciami i myślami, które wywołują w twojej głowie taki zamęt. Nie przekazuję ich nikomu innemu. Streen obdarzył ją niepewnym uśmiechem, a później odwrócił się i zapatrzył w bezkresne niebo, na którym błyskające światełka oznaczały dziesiątki startujących lub lądujących dyplomatycznych wahadłowców. - Mam nadzieję, że wszyscy uczniowie Jedi potrafią być tak samo cisi jak pani - powiedział. - Bardzo chciałbym znów znaleźć się w towarzystwie innych, stanowić cząstkę społeczności ludzi podobnych do pani i do mistrza Jedi. Jak pani sądzi, kiedy on wróci? Popatrzył prosto w oczy Leii, która odciągała właśnie bliźnięta od krawędzi platformy. - Niedługo - odparła. - Kiedy tylko będzie możliwe. Obiecała sobie, że znajdzie miejsce na akademię Luke'a, jeszcze zanim jej brat wróci z Kessel. To powinno być dobre miejsce, a ona musi znaleźć je jak najszybciej. Leia i Threepio nalegali, żeby dzieci przed udaniem się na spoczynek wypluskały się w ciepłej wodzie. Leia zaczęła nalewać wodę do wielkiej wanny, a android sprawdzał temperaturę. Później Leia zagoniła Jacena i Jainę do łazienki. Na widok lecącej wody chłopczyk nie zgodził się wejść do wanny. - Włóż najpierw do niej bąbelki - powiedział. - Włożymy bąbelki potem - odparła Leia. - A teraz wchodź do wanny. - Winter zawsze wkładała bąbelki, zanim wchodziliśmy -odezwała się Jaina. - No cóż, tym razem zrobimy to w innej kolejności - rzekła nieco rozdrażniona Leia. - Chcę, żeby bąbelki były teraz! - rozpłakał się Jacen. - O rety! Może powinniśmy byli najpierw włożyć bąbelki? - wtrącił się zakłopotany Threepio. Nieposłuszeństwo dzieci przekonało jednak ich matkę, że powinna okazać im stanowczość. - Nie, powiedziałam wam, żebyście wchodzili do kąpieli -oświadczyła. - Nie obchodzi mnie, w jakiej kolejności robiła to Winter. Wasz dom jest teraz tutaj. Musicie się przyzwyczaić do tego, że czasami robimy niektóre rzeczy inaczej. Jaina się rozpłakała. - No dobrze, dobrze - odezwała się Leia. - To bardzo przyjemna kąpiel. Popatrz sama. - Zanurzyła dłoń i zaczęła rozchlapywać ciepłą wodę. - Naprawdę nie ma różnicy, kiedy włożysz do niej bąbelki. - Ja włożę bąbelki? - zainteresowała się dziewczynka. - Jeżeli wejdziesz do wody, będziesz mogła zrobić to sama. Jaina szybko weszła do wanny i wyciągnęła rączkę. Leia podała jej bursztynowej barwy kulę, która poddana działaniu fal rozpuszczała się i uwalniała pianę. Jacen także wskoczył do wanny. - Ja też chcę włożyć bąbelki - powiedział. - Za późno! - oświadczyła Leia. - Zrobisz to następnym razem. - A może powinniśmy pozwolić im rozpuścić jeszcze jedną kulę z bąbelkami? - zaproponował Threepio, pochylając się nad wanną, by usadowić w niej dzieci. Jacen nabrał w obie dłonie wody i chlusnął nią w złocistą twarz androida. - Chcę do domu! - oznajmił. - Tu jest twój dom, Jacenie. Teraz tutaj będziesz mieszkał. Ja jestem twoją matką