Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Matka Boża przechowywała w swoim sercu wszystko to, o czym opowiadali Jej pasterze. O czym pasterze mogli opowiadać? Na pewno o tym, że zbudził ich anioł i powiedział o narodzeniu Mesjasza, którego znajdą położonego w żłobie. Maryja zapamiętała to sobie, ale pamiętała również co innego: to, co powiedział Jej anioł w czasie zwiastowania, a co teraz mogło Jej się wydawać tak różne od tego, co widzi wkoło siebie. Anioł powiedział Jej, że porodzi Syna, który będzie Synem Najwyższego, że dostanie tron ojca Dawida i Jego panowaniu nie będzie końca. Mogła dziwić się, że porodziła Króla w stajni, a Ten, którego królowanie nigdy się nie skończy — leży w żłobie, do którego zaglądają wół i osioł. Jednak milczała i w milczeniu rozważała Boże tajemnice. Nie żaliła się, że ich nie rozumiała. Z biegiem czasu rozumiała coraz bardziej, że Bóg prowadzi Ją poprzez tajemnice chwalebne i bolesne, poprzez tron Dawida i żłób, poprzez krzyż i radości. Wierzyła, że wszystko to było potrzebne w Jej życiu: i Cezar, który wydał rozkaz spisu ludności, i Herod, który chciał zabić Dziecko, i nawet ci, którzy nie wpuszczali wędrowców do mieszkań. Wszystko było potrzebne, by dokonała się Boża tajemnica narodzenia. My także z biegiem lat dostrzegamy, że wszystko, co się dzieje w naszym życiu, było i jest ważne i potrzebne, chociaż tego nie rozumiemy. Marzyliśmy o niebie w małżeństwie, czy w klasztorze, a niebo okazało się zachmurzone. Marzyliśmy o własnej świętości, tymczasem rozczarowani sobą spadliśmy z tronu dawidowego do stajni i żłobu. Cezar był dla nas obojętny, Herod chciał nas zabić, niedobrzy sąsiedzi stale dokuczają i nie chcą nas przyjmować. A jednak to wszystko w planach Bożych jest potrzebne i ważne. Niewidzialne ręce prowadzą nas ku większemu dojrzewaniu wewnętrznemu. Mamy zaakceptować życie takie, jakie mamy. Dopiero z biegiem czasu przyjdzie świadomość, że wszystko dał nam Bóg, który działa w naszym życiu bardzo różnymi sposobami i prowadzi nas nie naszymi drogami. Wszystko jest potrzebne i za wszystko mamy dziękować Bogu, przyjmując w milczeniu Boże tajemnice i rozważać je, jak Maryja. Ręka Pańska zawsze nas poprowadzi. OFIAROWAĆ Jeśli o ofiarowaniu Pańskim mówimy tylko jako o ofiarowaniu Jezusa–Człowieka Bogu–Ojcu, spłycamy jego sens. Tajemnicą wewnętrznego życia Boga jest to, że Ojciec oddaje wszystko Synowi i od Niego wszystko przyjmuje. Również Syn jest tym, który wszystko otrzymuje od Ojca i wszystko Mu oddaje. Duch Święty jest darem wzajemnego przyjmowania i oddawania, to znaczy jest Miłością. Ofiarowanie jest jednym z obrazów oddawania się Syna Ojcu. Jakie to wzruszające, że ofiara ta składana jest poprzez ręce Matki Najświętszej. Maryja — w imię Kościoła — oddaje Syna Ojcu, bierze udział w pierwszej Mszy przed Mszą. Ewangelia ukazuje jeszcze inny obraz oddawania się Syna Ojcu: obraz Ostatniej Wieczerzy, Ogrodu Oliwnego, Wielkiego Piątku. Najczęściej wydaje nam się, że ofiarowanie się Bogu oznacza rzucenie się w paszczę cierpienia i przypomina położenie głowy pod miecz Symeona. Tymczasem oddać się Bogu — to oddać się w ręce kochającego Ojca, a więc nie tylko w paszczę cierpienia. Bóg prowadzi ofiarowującego się Jezusa poprzez radości Matki Najświętszej i Józefa, poprzez wesele w Kanie Galilejskiej, pokój uciszenia burzy na jeziorze, przyjaźń Marii i Marty, szczęście tych, którzy widzieli Pana Jezusa. Prowadzi poprzez śmierć, ale i poprzez zmartwychwstanie. Ofiarować się Bogu znaczy nie tylko stale myśleć o bolesnym mieczu Symeona, ale o wszystkich radościach oddawania się Temu, który nas kocha. Ofiarowanie nie miałoby sensu, gdyby człowiek chciał ofiarować się tylko dla cierpienia. Do pełnej dojrzałości zbliżenia się do Boga — Tego, który nas kocha, prowadzi i dobro, i zło, i cierpienie, i śmierć, i zmartwychwstanie. * * * Dla kogoś, kto oddaje się Bogu, chyba dwa dni są mu najbliższe: uroczystość Zwiastowania Pańskiego i święto Ofiarowania Pańskiego. W chwili zwiastowania Matka Boża wszystko od Boga otrzymała, a w chwili ofiarowania — oddała Mu nie tylko samą siebie, ale Kogoś Jej najdroższego — Syna. Maryja tak bardzo siebie ofiarowała, że całkowicie schowała się w cieniu