Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zanim rozpocząl się pontyfikat Jana Pawla II, uważano, że papieże utracili swą potęgę na rzecz nowych, demokratycznych - czy choćby tylko soborowych-prądów w Kościele. Ale autorytet papie- ży zawsze mniej zależal od struktury organizacyjnej niż od tego, jak inicjatywy były przyjmowane przez wiernych. Jan Pawel II dowiódł, że papież wciąż może przewodzić Kościołowi zgodnie ze swoją własną wizją - wbrew poli- tycznym, ekonomicznym i spolecznym trendom. Czarowi FAŁSZYWY WYNIK tego kaznodziei trudno się oprzeć. Jest on bezkompromiso- wy w kwestu priorytetu spraw boskich nad doczesnymi. Kiedy rozpoczynal swój pontyfikat, jego sprzeciw wobec komunizmu wydawal się śmiechu wart. "Ile dywizji ma pa- pież?" - pxtal świat: Jego krytyka nieograniczonego kapita- lizmu móźe okazać się równie prorocza. Papież popiera mo- dernizację, kiedy oznacza to zaangażowanie świeckiej potęgi dla dobra Kościoła - i z radością wita niekatolików uczest- niczących w tym dziele; jest przeciwny modernizacji, gdy oznacza ona poparcie dla świeckich mód. Program papieża - umilowanie naszego wieku i zbawianie go" - promienie- " je niezwyklą silą swojej szczerości. "Idź precz, szatanie" powiedzial Chrystus do Piotra, kiedy ten ulegl doczesnym pokusom. Obecny papież - następca św. Piotra - z calą pew- nością nie usiyszal od swojego Boga takich slów. Podobnego oporu wobec dzisiejszego świata powinni- śmy spodziewać się w islamie. Ale nienawiść do Zachodu nie oznacza automatycznie wkroczenia na drogę świętości, a postawa antyzachodnia - zwrócenia się przeciwko doczes- ności. Obrzydzenie, jakie odczuwam na wspomnienie aja- tollaha Chomejniego, przemieszane jest jednak z podziwem dla niego. Podobnie jak Jan Pawel II, Chomejni zaslużyl na pochwalę za odwrócenie się od wartości doczesnych. Był ge- niuszem mikrofonu i fal radiowych, ale nienawidzil niemal wszystkich pozostalych wynalazków będących owocem nowo- czesności. W kraju, w którym mówiło się, że najlepszym sposobem na uśmiercenie mulły bylo zaproszenie go na ucztę (w wyniku której umieral z przejedzenia), Chomejni jawil się jako srogi i nieprzekupny nauczyciel. Z drugiej jednak strony jego wezwanie do wiary samo było skalane brudem tego świata. Zamiast uciekać od spraw żyćia doczesnego, Chomejni ukazywal je w krzywym zwier- ciadle. Swe przeslanie zawarl w naiwnym politycznym pro- gramie o magnetycznej sile: świat dzielil na ciemięzców i po- krzywdzonych. Zapożyczyl tradycyjne uproszczenia od profetycznych krytyków niesprawiedliwości. Niemniej jed- nak państwo islamskie, jakim je sobie wyobrażal, stanowiło wynalazek naszych czasów: państwo opiekuńcze, które 36 37 RELIGIE chronić będzie wszystkich swoich wiernych i w którym wszystko, co niezbędne do życia, będzie dostarczane bez- płatnie. Model ten został zapożyezony od znienawidzonego Zachodu. Chomejni przejął program społecznego dobro- bytu zasobnych w ropę państw Półwyśpu Arabskiego, któ- re określał zarazem jako krainę ciemności. Uległ też innego typu współczesnej herezji, a mianowicie nacjonalizmowi. Prowadzoną przez Chomejniego politykę zagraniczną ce- chowała czysta ksenofobia, jeszcze wyraźniejsza niż w wy- daniu świeckiego nacjonalizmu, z którym już wcześniej mieliśmy do czynienia w Iranie. Wciąż jednak, pomimo tych wszystkich odstępstw, Chomejni reprezentował posta- wę odwrócenia się od doczesności. Gdy próbuje się budo- wać królestwo boże na ziemi, najwyraźniej nie sposób nie skalać się ziemskim brudem. Ekstremalną formą odwrócenia się od świata jest pragnie- nie zniszczenia go. I tak jak możemy się spodziewać coraz większej liezby religii idących na kompromis z doczesnością - synkretycznych dziwolągów kultów dobrobytu, teokracji- tak i coraz większej liczby ich odwrotności: ruchów, które jako zasadę działania przyjmować będą wycofywanie się z tego świata pogrążanie się w izolacji, w introspekcyjnych gettach, a także coraz liczniejszych fanatyków, pragnących przyspieszyć Armageddon. Współczesny millenaryzm powi- nien być badany z dwóch powodów. Po pierwsze, należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest to zjawisko stałe, czy też chwilowe, związane ze zbliżającym się rokiem 2000, po upływie którego znów zaniknie. Po drugie, powinniśmy prze- konać się, czy to religijne ożywienie przy końcu drugiego tysiącleciajest tylko nagłą erupcją, związaną zfin de siecle'em, poprzedzającą długotrwały trend odchodzenia od religii, czy też długofalowe prognozy wieszczące triumf sekularyzmu okażą się błędne. Rozdział 5 Rozwiţłać ţić Kiedy będziemy czekali na wzrost entropii, wiele może się zdarzyć. Możemy wysadzić się w powietrze lub zniszczyć wiasne nawyki. W wyniku ewolucji możemy zostać przez coś zastąpieni - lub też możemy przetrwać w barbarzyń- stwie; wszak historia cywilizacji jest drogą wiodącą wśród ruin. Nie ma niczego irracjonalnego czy nieprawdopodob- nego w obawach przed apokalipsą. Przewrotne pragnienie jej nadejścia wydaje się nawet wybaczalne, jeżeli na sprawę spojrzymy z odpowiedniej perspektywy - oceniając trzeźwo i krytycznie dotychczasowy dorobek ludzkości. Millenaryzm powinien budzić szacunek. Dużo porząd- nych religii - których wyznawcy są inteligentnymi, niegroź- nymi ludźmi - zaczynało jako ruchy wieszczące bliski ko- niec świata; należą do nich mormonizm, adwentyzm, islam szyicki i samo stare dobre chrześcijaństwo. Kilku mormo- nów-historyków poznałem w czasie konferencji naukowej w moirn college'u w Oksfordzie. Byłem zaskoczony, gdy ci skądinąd racjonalnie myślący ludzie z całą powagą wygła- szali tezy, które dla mnie były oczywistym nonsensem: anielskie objawienie Josepha Smitha, zagubione złote tabli- ce, pobyt Chrystusa w Ameryce. Na moje zarzuty odpowia- dali że największą wadą ich religii jest jej nowatorstwo. Za 2000 lat - twierdzili - poglądy te uważane będą za co naj- mniej ciekawe. Millenaryzm dojrzewa z wdziękiem. Kiedy spotykamy współczesnych nam millenarystów, najczęściej uważamy ich za szaleńców. Podejrzewamy także, że mogą być niebezpieczni. Ale tak naprawdę ich wierzenia nie są znowu dużo bardziej irracjonalne niż nasze obawy. Więćej morderstw, samobójstw i ataków terrorystycznych ma miejsce poza wspólnotami millenarystycznymi niż w ich 39 RELIGIE obrębie. W związku z tym rodzi się pytanie: czego tak na- prawdę się obawiamy? Dyskusja na ten temat przybrała na sile w latach dzie- więćdziesiątych - kiedy to dość dokładnie opisano niektóre ruchy spod znaku szalonego millenaryzmu. W 1993 roku, w Waco, samozwańczy "grzeszny mesjasz" Daţid Koresh popełnił wraz z osiemdziesięcioma współwyznawcami rytual- ne samobójstwo. Między 1994 a 1997 rokiem straciła życie niemal równie liczna grupa osób związanych z "Kultem Świątyni Słońca"