Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Więc co mam robić?! - zawołał miotany niepewnością Feliks. - Jechać do Frankfurtu, opowiedzieć jej wszystko i błagać o przebaczenie? Baron zareagował na ten pomysł wymijającym, nie pozbawionym rezerwy ruchem dłoni. .iviaunc riicjeuno ma imię - Mówić kobiecie, a zwłaszcza własnej żonie, całą prawdę to rzecz zawsze nieroztropna. Inna sprawa - dodał z westchnieiem - że jest pan człowiekiem tak impulsywnym, obcym wszelkiej dyplomacji... że i tak pan jej to wreszcie powie. W każdym razie niech się pan nie poniża, niech jej pan nie błaga o przebaczenie: kobiety nigdy nie należy o nic błagać. To niegodne mężczyzny. Poza tym będąc z natury przekorną, gotowa odmówić tylko po to, by nie spełnić tego, o co pan ją błaga. - Nie - ciągnął dalej, gładząc się po brodzie - moim zdaniem trzeba napisać do niej długi i serdeczny list, który by zawierał niewiele szczegółów, natomiast dużo zapewnień gorącej miłości. Ona odczyta go zgodnie z najgłębszymi pragnieniami swojego serca i zjawi się natychmiast. Zapamiętaj pan moje słowa: przebaczy ci, choćbyś tego nie chciał. Feliks wrócił niebawem do hotelu, udał się do swojego saloniku, zasiadł przy biurku i zaczął pisać: „Najdroższa! Ze wstydem i rozpaczą chcę ci wyznać, jak bardzo cię kocham i tęsknię, jak bardzo mi ciebie brak. Jestem winny. Błagam cię, przebacz..." Tu urwał. Ambasador ostrzegał go, że błagać to rzecz niegodna mężczyzny. Ale do diabła z godnością! Napisze jej prawdę, całą prawdę i będzie ją błagał o przebaczenie. W miarę jak zapisywał stronice, spowiadając się jej ze swych wątpliwości, pragnień, wyrzutów sumienia, było mu coraz lżej na sercu. Pisał to wszystko, o czym tylekroć chciał jej opowiedzieć, a co zamilczał. „Czuję się dziś jak człowiek, który obudził się ze złego snu. Nie mogę uwierzyć, że to ja tak postępowałem, tak mówiłem. Nie wiem, czy mi przebaczysz. Jeśli nie, nie będę się skarżył. Będę szedł sam swoją drogą, aż do końca. Ale jedno muszę zrobić: wrócę do Lipska i spróbuję jeszcze raz..." Zdumiony odgłosem szybkich kroków przestał pisać. Obrócił głowę i w drzwiach ujrzał Cecylię w podróżnym stroju; biegła ku niemu. - Przebacz mi, Feliksie, proszę cię! Nie wiedziałam, nie rozumiałam... Przez długą chwilę nie mogła powiedzieć nic więcej, tuliła się tylko, łkając w jego ramionach jak dziecko. Próbował unieść jej twarzyczkę do góry, prosić ją o przebaczenie, ale ona nie słuchała; z głową na jego piersi szeptała dalej bezładnie: - To nie ty byłeś winny, to ja... Dopiero rozstanie otworzyło mi oczy. Przekonałam się, że nie mogę żyć bez ciebie... Zobaczysz, kochany, będę teraz dobrą żoną, taką żoną, jakiej ci potrzeba. Nie będziemy się już nigdy rozstawać. Gdzie ty zechcesz pójść, pójdę i ja, zrobię wszystko, co zechcesz. Zobaczysz, kochanie, razem na złe i na dobre. Na zawsze... Księga trzecia U kresu wędrówki IX Było to jasne i mroźne niedzielne popołudnie; w górze wisiało grudniowe niebo tak błękitne jak w czerwcu, a śnieg na wieży kościoła Sw. Tomasza iskrzył się w słońcu jak kryształ. Ukośne promienie rzucały na podłogę gabinetu jak gdyby żółty dywan. W domu panowała cisza i bezruch, owa cisza właściwa niedzielnym popołudniom, kiedy to wydaje się, że czas stanął. Siedzieli obok siebie na pokrytej zielonym suknem sofie tak blisko, że ciała ich niemal się dotykały. Ona, w białym szalu dostojnie skrzyżowanym na brązowym staniku sukni, z nieruchomą twarzą, pochylona była nad szyciem; on, w smokingu, spoglądał na przemian to na nią, to na ogień, jakby wciąż nie mogąc uwierzyć, że oto jest znów w domu, obok niej. - Czy wiesz, że to już cztery dni, jak wróciliśmy? - spytał przerywając milczenie. Nie patrząc na niego skinęła głową, a on ciągnął dalej: - Chciałbym, żeby dzieci już tu były. Brak mi ich bardzo. - Sprowadzimy je, skoro tylko będzie można - powiedziała nie odrywając się od pracy. - Tymczasem lepiej, że są tam. - Może i dla ciebie byłoby lepiej tam zostać - odezwał się cicho i z obawą w głosie. - Czy jesteś pewna, kochanie, że chcesz razem ze mną brać udział w tych tarapatach? Walka może być długa i ciężka i nie wiadomo, jak się skończy. Próbowałem już przecież raz i nie udało się. - Ale teraz ja jestem przy tobie. - Cecylia odgryzła nitkę. - We dwoje ludzie są silniejsi. - A co będzie, jeśli przegramy sromotnie? Spokojnie nawlokła igłę. - Będziemy próbować gdzie indziej. Może w Berlinie. Potrząsnął głową. - Nie, Cecylko. Jeśli nie uda się nam, będziemy zbyt zmęczeni; nie pozostanie nam wtedy nic innego, tylko zaszyć się w jakiś kąt i zapomnieć o wszystkim. Przez pewien czas myślałem o Berlinie; nic z tego nie będzie; przeszkody byłyby tam równie duże, a może nawet większe. Cała moja rodzina zostałaby wciągnięta w tę walkę, ucierpiałoby mnóstwo osób. Nie, najdroższa, możemy to zrobić tylko w Lipsku albo nigdzie. - Masz rację - odparła zbierając szycie. - Tu jest nas tylko dwoje, znamy miejscowe warunki i mamy wciąż jeszcze paru przyjaciół. - Boję się, że i tych niewielu utracimy, nim dopniemy celu. Wiedział, że najokropniejsza w czekającym ich starciu będzie dla niej utrata przyjaciół. Rozkoszowała się dotąd swoją „popularnością", wyprawami po zakupy razem z Elzą, żoną burmistrza, i posiedzeniami Dobroczynnego Stowarzyszenia Pań. - Dlatego właśnie - ciągnął kładąc rękę na jej kolanie - musisz mieć zupełną pewność, czy chcesz angażować się razem ze mną w tę walkę. Ona jednak nie dała mu skończyć. - Jeśli powtórzysz to jeszcze raz, przestanę... przestanę cię w ogóle kochać - zagroziła patrząc na niego pełnym miłości wzrokiem. - Powiedziałam ci już, że chcę być z tobą. Nie blisko ciebie, ale z tobą. Jeśli padniemy - tu wyprostowała się mężnie - padniemy z bronią w ręku. Usłyszawszy tę bojową metaforę Feliks uśmiechnął się. - Mówisz tak, jakby chodziło o bitwę pod Trafalgarem. - Jak walka, to walka - odparła zapalając się. - Musimy w niej zwyciężyć