Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

– Muszę zażądać, abyś poinformował mnie o łącznej kwocie, na jaką opiewał rachunek od Celestine, żebym mogła ci tę kwotę zrekompensować. Diabeł złożył podpis, osuszył list, odłożył pióro i spojrzał na Honorię. – Nie. Honoria popatrzyła na niego badawczo. Jego oczy były czyste jak kryształ, zawzięte i bezkompromisowe. Piersi jej zafalowały, kiedy westchnęła głęboko. Skinęła głową. – Zatem dobrze. Odeślę wszystko z powrotem. Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Diabeł zaklął pod nosem i wstał. Wyszedł zza biurka i zrównał się z Honoria, zanim zdążyła dojść na środek pokoju. Sięgała już po klamkę, kiedy złapał ją i podniósł. – Co...! - Honoria okładała go po rękach, które mocno chwyciły ją wpół. - Postaw mnie, ty arogancki gburze! Diabeł posłuchał, ale tylko na tyle, żeby ją odwrócić twarzą do siebie. Wciąż trzymał ją z dala od siebie. Dla jej własnego bezpieczeństwa. Jej wpływ na niego, kiedy był pobudzony, i tak był dostatecznie trudny do wytrzymania, a gdy dochodziła do tego duma i złość, było tego za wiele. Jeden nieostrożny dotyk i mógł nie zapanować nad sobą, a to z pewnością by ją niemile zaskoczyło. – Przestań się wiercić. Uspokój się. - Odpowiedziało mu wściekłe spojrzenie. Diabeł westchnął. -Wiesz, że nie możesz odesłać tych rzeczy Celestine. Skoro już za nie zapłaciłem, ona po prostu przyśle je znowu tutaj. Wszystko, co uzyskasz, to poinformowanie Celestine, jej pracowników i mojej służby, że miewasz jakieś niezrozumiałe napady złości. – Nie miewam napadów złości - oświadczyła Honoria. - Zachowuję się z przykładną powściągliwością. Gdybym chciała wyrazić, co myślę, zaczęłabym krzyczeć! Diabeł ścisnął ją mocniej. - Właśnie to robisz. Honoria spojrzała na niego złowrogo. - Wcale nie. Potrafię krzyczeć o wiele głośniej. Diabeł skrzywił się i napiął mięśnie. Zdecydowanie zamierzał sprawdzić prawdziwość tych słów, ale nie teraz. – Honorio, nie zamierzam wyjawiać ci kwoty, której nie musisz znać, a ty wcale nie zwrócisz sukni Celestine. Oczy Honorii zrobiły się zimne jak stal. - Sir, jest pan najbardziej aroganckim, nieznośnym, wyniosłym, tyranizującym innych despotą, jakiego kiedykolwiek miałam nieprzyjemność spotkać. Diabeł uniósł brew. - Zapomniałaś dodać „autokratycznym". Wbiła w niego wzrok. Czuł, jak frustracja narasta w niej i wrze niczym lawa w wulkanie. – Jesteś niemożliwy. - Jej głos zabrzmiał jak syk pary gotującego się czajnika. - To ja kupiłam te suknie i mam prawo i obowiązek za nie zapłacić. – Mylisz się. To moje prawo i obowiązek jako twojego męża. – Tylko gdybym poprosiła cię o pomoc! A ja tego nie zrobiłam! I nawet gdybym potrzebowała pomocy, nie mogłabym cię poprosić, bo... - Honoria wzięła głęboki oddech i dokończyła, starannie wypowiadając słowa: - Nie... jesteśmy... małżeństwem! – Jeszcze nie. Trudno było znaleźć odpowiedź, która wygrałaby z tymi dwoma słowami. Honoria posłużyła się odpowiednio zabójczym spojrzeniem i niezrażona ciągnęła dalej: - Jeżeli żywisz jakieś niejasne obawy, że nie jestem w stanie zapłacić takiej kwoty, to się mylisz. Z przyjemnością przedstawię ci Roberta Childa z banku, który zajmuje się moim spadkiem. Jestem pewna, że on chętnie poinformuje cię, iż nie jestem nędzarką. Znów zaczęła się wyrywać z uścisku Diabła. – Zapłaciłem nie dlatego, że pomyślałem, iż nie będziesz mogła. Honoria przyjrzała mu się. W jego oczach wyczytała, że mówi prawdę. – Cóż - powiedziała, nieco ułagodzona - skoro to nie był powód, to dlaczego? – Już ci powiedziałem. Honoria musiała się chwilę zastanowić. Potrząsnęła głową. – Nie, nie, nie! Nawet gdybyśmy byli małżeństwem, nie masz prawa płacić moich rachunków, chyba że bym cię o to poprosiła. Prawdę mówiąc, zupełnie nie wiem, dlaczego Celestine wysłała ten rachunek do ciebie. - Ostatnie słowa wypowiedziała z naciskiem, patrząc mu prosto w oczy. Nagle zmrużyła powieki. -To ty, prawda? Ty przysłałeś wiadomość do Celestine? Zdesperowany Diabeł zmarszczył czoło. - Tylko cię przedstawiłem. – Jako kogo? Twoją żonę! - Kiedy nie odpowiedział, Honoria zazgrzytała ząbkami. -I co, u licha, ja mam z tobą zrobić? Diabeł spoważniał. - Wyjść za mnie. - W jego głosie zabrzmiał pomruk frustracji. - Reszta przyjdzie sama. Honoria zadarła podbródek. - Celowo udajesz, że nic do ciebie nie dociera. Czy mogę otrzymać swój rachunek od Celestine? Diabeł zachmurzył się bardziej; jego oczy pociemniały, kiedy na nią spoglądał. - Nie. Za tym jednym słowem stały stulecia niekwestionowanej władzy. Honoria twardo wytrzymała jego spojrzenie, czując, jak nerwy jej puszczają, a uraza nabrzmiewa. Czuła pojedynek dwóch silnych woli, jak gdyby dwa spierające się byty stanęły naprzeciwko siebie, a żaden nie ustępował ani na krok. Powoli zmrużyła oczy. - Jak twoim zdaniem - zapytała głosem lodowato spokojnym - czuję się teraz, wiedząc, że każdy szew ubrania, jakie mam na sobie, został opłacony przez ciebie? Natychmiast dostrzegła swój błąd. Zobaczyła to w jego oczach, w subtelnej iskierce, która rozjaśniła ich zieleń, w namyśle, który się w nich odbił