Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Czyżbyś nie rozumiał? - pytaniem odpowiedział na pytanie. Żałował swojej szczerości. Jednak wobec kogo ma być szczery, jak nie wobec najbliższego przyjaciela? - Dajmy spokój tej sprawie. Twoja kuzynka jest moim marzeniem i tyle. - Ho, ho, mówisz prawie jak Lermontow - uśmiechnął się Borys. Chwilowa irytacja minęła. Był szczęśliwy, że obok idzie Saszka; wszystko wydawało się prawie naturalne - dwaj chłopcy z pistoletami za pazuchą, samo życie. Ogromne miasto, dlaczego nie mieliby chodzić tu dwaj mściciele? - Wiesz, sukinsynu, że zawsze boję się twojej ironii - powiedział nagle Szeremietiew. - A ja twojej - powiedział Gradów. Szturchnęli się łokciami i zaczęli rozmawiać o sprawie. Przede wszystkim trzeba ustalić, gdzie mieszka generał Lama-dze, nasz szanowny wujek żandarm. Borys był prawie pewny, że w jednym z trzech nowych bloków przy prospekcie Kutuzowskim. W Moskwie mówiono, że jedenastopiętrowe masywne wieżowce na podmurówkach licowanych marmurem prawie w całości zasiedlili pracownicy „organów". Na wszelki wypadek zwrócili się do informacji o meldunkach. Tam poinformowano ich, że człowiek o takim imieniu i nazwisku nie figuruje w ewidencji ruchu ludności. Jest zbliżone nazwisko, ale jednak nieco inne, proszę młodych panów. Jest na przykład Lomandze Eliazar Uszangijewicz, jest Nugzaria Tengiz Timu-rowicz, a krewnego, młodzi przystojniacy, w ewidencji nie ma, musicie zwrócić się do milicji. Aleksander proponował spytać w restauracji Aragwi, tam z całą pewnością słyszano o znakomitym rodaku. Jednak sam zrezygnował z tego pomysłu: kapusie z Aragwi natychmiast zasygnalizują w odpowiednie miejsce, że dwóch młodych ludzi poszukuje generała. Nagle Borys doznał olśnienia: trzeba spytać Gordę! Przypomniał sobie, że Gorda kiedyś mówiła o generale Lamadze, który w odróżnieniu od innych ważniaków jest dżentelmenem. 292 Wiera sama odebrała telefon. - Ojej, Borieńka, całkiem o mnie zapomniałeś! Owszem, przypadkiem znała adres Nugzara Siergiejewi- cza. Kiedyś jechali całym towarzystwem, zaprosił wtedy do siebie, by pomuzykować. Przepraszał za bałagan, rodzina była na letnisku, czy jeszcze gdzieś, podał owoce, wino, trochę czekolady, no i był fortepian, co to za fortepian!... Ty, Boria, oczywiście myślisz tylko o jednym, co za bzdury! Borys powiedział, że przywiózł z Tbilisi paczkę, a adres zgubił. Nie, Wiera nie zna adresu, z jakiej niby racji, ale pamięta, gdzie to jest, tak, tak, na Kutuzowskim, na dole jest duży sklep gastronom. Zdaje się, że na piątym piętrze albo na siódmym. Podobno zakochałeś się, Boria? Skąd wiem? Zaśmiała się niewesoło. Południowy wiatr przyniósł wiadomość... Odłożył słuchawkę i wtedy przypomniał sobie, że bloki przy prospekcie Kutuzowskim kończono, kiedy już się poznali i pokochali jak szaleni. Wieroczka Gordoczka... W bloku z gastronomem były trzy bramy. Borys na chybił trafił wszedł do pierwszej. Siedział tam z krzyżówką z „Wieczorki" poziewając i wiercąc się na krześle milicjant podobny do buldoga. Borys w okularach ochronnych, mocno tupiąc butami, przemaszerował do niego wojskowym krokiem. - Generał Lamadze w domu? - W jakiej sprawie? - spytał milicjant jakby trochę zaniepokojony. - Mam dla niego przesyłkę. - Skąd? Borys się uśmiechnął. - Za dużo pytań zadajecie, sierżancie. W tym momencie zjechała winda i wysiadł z niej generał Lamadze we własnej osobie, był w garniturze ze świetnej gabardyny i w granatowej muszce. Sierżant otworzył usta, ale nic nie powiedział, widocznie język mu zdębiał. Wskazał tylko ręką generała, który wychodził już z bramy: tam oto adresat twojej przesyłki, wielce szanowny tajemniczy towarzyszu. Trudno wymyślić korzystniejszą sytuację. Lamadze stoi pod młodą lipką, zerka na zegarek, widocznie czeka na samochód. Z tyłu naprzeciwko serca przez cienkie tkaniny szturcha go mocno przedmiot doskonale znany, ale zawsze zadziwiający swoją bezwzględnością. Jednocześnie przed nim zjawia się 293 młodzieniec w bereciku, na twarzy przyjazny uśmieszek, młody człowiek na chwilkę rozchyla marynarkę, pokazując sterczący w wewnętrznej kieszeni drugi bezwzględny przedmiot. Spoza ramienia prosto w ucho generała pada rozkaz: - Proszę iść przed siebie i skręcić za róg budynku! Więc zdradził mnie, myślał generał idąc przed siebie i skręcając za róg. Czym mu nie dogodziłem? Czy on czyta w moich myślach? Czy może wymaga szczególnie wielkiego oddania? Kto mnie wydał, Kobułow, Mieszyk? Z jakiego pododdziału są ci dwaj? Nie wyglądają na naszych. Z zewnętrznego wywiadu? Dziwna grupa, złożona z trzech osób, w kłębowisku godziny szczytu nie zwróciła niczyjej uwagi, minęła rusztowania nowo budowanego domu i dotarła do bocznej ulicy. Generał Lamadze spodziewał się, że ujrzy zwykły czarny samochód, który zawiezie go gdzieś, gdzie go zbiją i poniżą, to znaczy prawie bezpośrednio na rumowisko złomu, jednak stosownego samochodu nie było. Jakoś to nietypowo wygląda, uświadomił sobie nagle. A może zwykli rabusie? - radośnie zatłukło się serce. Zabiorą garnitur, portfel, w którym ma tysiąc... Dobry żart, obrabowano generała bezpieczeństwa państwowego nieopodal budynku, w którym mieszka! Nie zdążył zerknąć na tego, który wygrażał mu z tyłu i z prawej strony, szturchając pod żebro twardym pyskiem „bezwzględnego przedmiotu", kiedy jednak spróbował się odwrócić, usłyszał: - Nie wierć się, kretynie, pod pistoletem! Z zaułku otwierał się widok za zaplecze wielopiętrowego hotelu Ukraina, dobiegały tam końca prace związane z zakładaniem sporego skweru, stały ławki o lwich liniach i kosze na śmieci w kształcie antycznych waz. - Dokąd mnie prowadzicie? - spytał Lamadze z aluzją do pogróżki. - Kim jesteście? Potrzebujecie pieniędzy? - To nie jest rabunek, Nugzarze Siergiejewiczu - uśmiechnął się utykający nieco łajdak. - Proszę usiąść na tej ławce! Serce załomotało w całym ciele Lamadze. Czuł je w ramionach, w głowie, w piersi, w całym brzuchu, wszędzie waliło schwytane serce. Znają mnie z imienia, działają tak fachowo, jak nasi durnie nie potrafią! Co to może być! Na rozmiękłych nogach ledwo doszedł do ławlu, padł na nią i wtedy ujrzał pierwszego porywacza, mężczyznę w skórzanej kurtce i okularach motocyklowych zsuniętych na czoło. Miedziane włosy, opalona twarz, duże jasne oczy, gdzieś go już widział... 294 - Jestem Borys Gradów - rzekł porywacz