Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Rudowłosy mężczyzna potrząsnął przecząco głową. - Putnam i Dofhey wciąż są ze mną - przynajmniej dopóki pozwalam im pracować na drugą zmianę. Gdzie ciebie szukać, jeśli coś znajdziemy - w domu czy u... - Debbie? - Stone uśmiechnął się pokrywając zakłopotanie. Mort Kessler był jedynym kolegą w pracy, który wiedział o jego ciągłych powrotach do byłej żony. Potrząsnął głową. - Nie. Będę w kryjówce nad jeziorem Anna z naszym rosyjskim przyjacielem - przynajmniej dzisiaj w nocy. Masz numer telefonu. - Dobra - skinął głową Kessler i wstał od stolika. - Zadzwonię, jeśli coś się wydarzy. Stephen Stone patrzył, jak przyjaciel wychodzi z kawiarni. Odsunął filiżankę i oparł się znużony o klejące winylowe obicie krzesła. Żołądek wywracał mu się na drugą stronę, ale to nie on powodował ten głuchy, głęboki ból w brzuchu. W jakiś sposób, pewnie zawdzięczając to instynktowi i paranoi wynikającej z wykonywanego zawodu, wiedział, że mają bardzo mało czasu. Generał Władimir Gurenko, szef sekcji KGB w Waszyngtonie przeciągnął się siedząc w fotelu. Opierał głowę na rękach złączonych na karku i zamknął oczy. Jego zastępca, major Walentin Iwaszutin, siedział na niskiej sofie na końcu pokoju i przerzucał leżący na stoliku stos wydartych z dalekopisu arkuszy papieru oraz ręcznych notatek. Wielkie panoramiczne okno za Gurenkąbyło rozmazane przez strugi deszczu. Ulewa zaczęła się wczesnym popołudniem i najwyraźniej nie zamierzała szybko zakończyć. Deszcz był jednak złudną pociechą - upał w stolicy wcale nie zelżał. - Spróbujmy jeszcze raz - powiedział cicho ciemnowłosy rezydent KGB. Wciąż miał zamknięte oczy. - To wszystko, co mamy do tej pory. - Nasi koledzy w moskiewskim biurze postąpili zgodnie z procedurą, gdy generał Kuriochin nie pojawił się na planowym rannym posiedzeniu - powtórzył Iwaszutin. Spoglądał na wydruki z dalekopisu. - Do mieszkania generała wysłano dwóch ludzi. Weszli do środka i stwierdzili, że generał nie żyje. Najprawdopodobniej zmarł na zawał serca. - Nie ma żadnych wątpliwości co do przyczyny śmierci? - zapytał Gurenko. W kręgach KGB „zawał” był już wytartym eufemizmem, który skrywał wiele wydarzeń. - Na razie nie - odparł Iwaszutin. - Postępowano według przepisów. Zaplombowali mieszkanie i wezwali zespół „ochrony”, zabrano ciało. Oprócz notatek, które sporządził generał tuż przed śmiercią, nasi.ludzie znaleźli drewniany klucz ukryty w jednej z drewnianych „matrioszek”. Miał ich całą kolekcję. Zajęło im to trochę czasu, ale w końcu odkryli, że tym kluczem można otworzyć małe pomieszczenie ukryte za półkami na książki. Znajdowały się tam napisane szyfrem pamiętniki. - Darujmy sobie te szczegóły - rozkazał Gurenko. - Skup się na najważniejszym. - Szyfr należał do typu stosowanego co najmniej za czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - kontynuował spokojnie Iwaszutin. - Był łatwy do złamania. Oprócz innych informacji, pamiętniki wskazały nam prawdziwe nazwisko „Osina”. - Iwaszutin przerzucił stos i wyciągnął ręcznie, pospiesznie sporządzone notatki. Zawahał się na chwilę, przeglądając naprędce przygotowane dane. - Dalej - popędził go Gurenko. Otworzył oczy i wyprostował się w fotelu. Bębnił długimi, szczupłymi palcami po blacie biurka. - Urodziła się siedemnastego sierpnia tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego pierwszego roku w Budapeszcie jako Anna Danilla Rakozi. Jej ojcem był doktor Lutz Rakozi, wykładowca historii na uniwersytecie. Matka zmarła podczas jej narodzin. W wieku siedemnastu lat dostała stypendium na wydziale historii i języków Uniwersytetu Moskiewskiego. Zwerbowaliśmy ją dwa lata później. Po śmierci ojca wróciła do Budapesztu, by kontynuować studia, a jednocześnie przekazywać nam informacje o działalności studentów. - Jaki interes mógł mieć w tym Kuriochin? - zapytał generał. - Generał i pozostali dowódcy Wydziału Zagranicznego szukali sposobu na umieszczenie swojego człowieka w Centralnej Agencji Wywiadowczej, gdy w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym roku straciliśmy Saszę. Sposoby rekrutowania agentów przez CIA polegają na ogół na wybieraniu najlepszych studentów z uniwersytetów tak zwanej Ivy League. Generał uznał, że podrzucanie naszych studentów do ich systemu edukacyjnego było drogą rokującą duże nadzieje. Rozkazał tajnej policji w Budapeszcie, by meldowała mu o każdej możliwości zmiany tożsamości dziewczyny. I według pamiętnika Kuriochina, możliwość ta pojawiła się jesienią tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego trzeciego roku. Węgierskie małżeństwo, które na długo przed rewolucjątysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych, wróciło na wakacje do Budapesztu. Oboje zginęli w nieszczęśliwym wypadku samochodowym. - Coś takiego - westchnął Gurenko. „Wypadek samochodowy” był w KGB takim samym eufemizmem jak „zawał”. - Tak - zapewnił go major. - Małżonkowie nosili nazwisko Basti - Sandor i Danuta. Facet pracował w nowojorskiej firmie dostarczającej wyroby hydrauliczne, a ona zajmowała się domem. Nie mieli dzieci. Wydział Techniczy wydał jej paszport, zgodnie z którym dziewczyna była ich córką. Już jako Debora pojechała ze szczątkami „rodziców” do Stanów. Z tego co wiemy, nie mieli żadnej rodziny. - Oczywiście, że nie - uśmiechnął się lekko Gurenko. - Nie mogło być. - Rakozi, znana od teraz jako Debora Basti, zapisała się na Uniwersytet Kolumbia i uzyskała magisterium z historii i rosyjskiego. Zważywszy, że studiowała w Moskwie i miała zdolności językowe, nie jest zaskakujące, że otrzymała stypendium pomagisterskie na uniwersytecie Georgetown. I tam została zwerbowana przez Instytut Studiów Europejskich. - CIA - odezwał się w zamyśleniu Gurenko. - Dokładnie - skinął głową Iwaszutin. - W tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym dziewiątym roku zauważył ją Hudson Cooper, wicedyrektor do spraw operacji. Zatrudnił ją jako analityka strategii i kuriera wysokiego szczebla. Pracuje nad każdym ważniejszym projektem i analizą od siedmiu czy ośmiu lat. - I cały czas pracowała także dla Kuriochina - powiedział Gurenko z mimowolnym uznaniem. - To ona musiała być źródłem znanej szeroko intuicji generała - oznajmił Iwaszutin