Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Ważne jest, czyj podpis czy też podpisy widnieją na tych pismach. Gdyby mi się udało je zdobyć, to więcej nic nie mam tutaj do roboty. Antek był ostrożniejszy. .^? ^est ^Ikie, a co będzie, jeżeli major dowie się, że wydusiliśmy z Argentyńczyków kompromitujące go wiadomości? - Nie dowie się niczego. Oni pojechali wprost do siebie. Do głowy im nie przyjdzie wracać dojnajora. Zaskoczyliśmy ich tak, że na pewno do tej pory zachodzą w głowę, kim jesteśmy. Mogą podejrzewać, że stanowimy większą grupę, i nie zechcą narażać swego życia. Przecież wyraźnie im powiedziałem, żeby nawet się nie oglądali za siebie! 185 Carneiro był wymowny i umiał przekonywać. Jednym z argumentów, który ostatecznie przekonał Antka, było zapewnienie,-że po zduszeniu ruchawki zapanuje w kraju spokój, a wtedy koloniści w Jaguari wcale nie będą musieli opuszczać swych gospodarstw. Mijając kwaterę Mendonsy, ujrzeli go wychodzącego w towarzystwie jednego ze swych ludzi, któremu wydawał jakieś pilne polecenie. Na widok wracających nie mógł_ukryć zdziwienia. — Jak to? Przecież mieliście jechać dalej? — Rozmyśliliśmy się — powiedział Carneiro. — Pozostajemy. — A jakże to będzie z twymi zębami? — Jakoś dam sobie radę. Antonio obiecał, że przed każdym posiłkiem będzie mi siekał mięso na miazgę. — Wątpię, czy będzie miał czas. Od zaraz zacznie pracować u mnie. Będzie pełnił funkcję ordynansa. Carneiro był jak najlepszej myśli. Rozlokowali się ponownie w tej samej komórce i poszli do biwakujących ludzi. Dostali kawałek pieczeni, a z przydziału woreczek ziarna kukurydzianego, z którym natychmiast wrócili do swych koni. Koń, stały i jedyny środek lokomocji tych ludzi, wymagał nieustannej opieki. Nakarmiony i napojony, gotów był do drogi o każdej porze dnia i nocy. — Składa się lepiej, niż mógłbym sobie życzyć. Będąc stale na usługach Mendonsy, większą część czasu będziesz przebywał na jego kwaterze — pouczał Antka Carneiro. — Miej oczy i uszy otwarte na wszystko. Uważaj pilnie na papierki, jakie zobaczysz w jego ręku. Gdybyś zobaczył coś ważnego, bierz do ręki i natychmiast do mnie! — A później co? — Nie martw się, znajdziemy jakieś wyjście. Teraz połóż się i wypocznij sobie trochę, a ja pójdę przejść się między ludźmi. Może dowiem się czegoś ciekawego. , Ledwie Antek przymknął drzwi komórki i legł na peledze, rozciągniętej na podłodze, zjawił się posłaniec od Mendonsy. — Major czeka na ciebie. — Czy coś ważnego? — zaniepokoił się. Zastał majora w nastroju wielkiego podniecenia. Nerwowo uderzał nahajem po stole, a na widok Antka porwał się z krzesła. Przewiercił go jadowitym spojrzeniem i zapytał na pozór spokojnym tonem: — Gdzie jest twój przyjaciel? — Kręci się gdzieś między ludźmi. 186 — Kto to jest? — Towarzysz włóczęgi. Już opowiadałem o nim. Major usiadł i silniej uderzył nahajem o stół. — Czego chcieliście od Argentyńczyków? Antek zbladł i poczuł, że grunt usuwa się spod nóg. — Pytaliśmy ich o drogę w kierunku Lavras do Sul. — Kłamiesz! — Carneiro może to poświadczyć. Mendonsa klasnął w dłonie i bocznymi drzwiami weszło do środka dwóch Argentyńczyków, tych samych, których zatrzymali na stepie. — Poznajesz ich? Antkowi zabrakło tchu. Serce podeszło mu do gardła. Wykrztusił z trudem: — Poznaję. — Opowiedzieli mi o wszystkim. Co ty na to? ' — Nie mam nic do dodania. To i lepiej, bo szkoda tracić czas na kłamstwa. Major skinął na dwóch drabów stojących za plecami Antka. Zamknąć go i poszukać tamtego starego lisa! Antek wyszedł na miękkich nogach. Wszystko to nastąpiło tak szybko, że upłynęła spora chwila, zanim zdołał skupić myśli i zrozumieć jedno: że wpadł! Oprzytomniał dopiero na dźwięk znajomego głosu: — Tonico! — Venancio! — Co się z tobą dzieje? — Przecież widzisz! — Jakim sposobem? — Taki los! Nieokreślony ruch ręki dopełniał reszty słów, które nie mogły przecisnąć się Antkowi przez gardło. Stary wakiejro przyłączył się do eskorty odstawiającej więźnia