Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
I wtedy przypomniałem sobie o oktogonie.Magister Pietruszka urwał swą wypowiedź, aby złapać oddech, a potem palec wskazujący jego ręki skierował się w moim kierunku:— A teraz, panie dyrektorze, proszą otworzyć kopertę, którą dał panu Tomasz. Przekonamy się, czy on też wpadł na to samo rozwiązanie zagadki.Dyrektor Marczak w milczeniu sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej niebieską kopertę. Rozerwał ją i wyjął kartkę papieru.Była to zupełnie czysta, biała kartka.— A więc to tak? — stwierdził z pogardą Pietruszka. — Tomasz nas nabrał, panie dyrektorze.Ale dyrektor Marczak nie odezwał się. Przypomniał sobie zapewne o moich słowach, że to on wskazał złoczyńcom trzeci schowek Koeniga. Pamiętał również o sztuczce z kopertami, w której wziął udział na harcerskim ognisku. Ze złością zmiął kartkę i kulkę papieru rzucił do kosza.— Czy audycja radiowa może być dowodem dla sądu? — zagadnął mnie.— Nie, panie dyrektorze. To był dowód dla pana. Nawet gdybyśmy nagrali audycję na taśmą magnetofonową, nie moglibyśmy jej przedstawić w sądzie, gdzie taśma magnetofonowa nie może być dowodem w sprawie. Przestępcy będą zawsze mogli stwierdzić, że chcieli mi zrobić przyjemność i na moją prośbę po prostu „odegrali” swoje rólki.Pietruszka nie rozumiał naszej rozmowy.— O czym wy mówicie? — zapytał.Dyrektor oskarżycielskim gestem wskazał mały radioodbiornik leżący na stole:— To małe radio nadało przed chwilą audycję o dwóch złoczyńcach, którzy zakradli się do podziemi i z dymnika wyjęli blaszane pudełko z rubinami. Na ich miejsce włożyli fałszywe rubiny.— Czy to ma jakiś związek z oktogonem? — wyjąkał Pietruszka.Dyrektor Marczak ciężko podniósł się z krzesła.— Obawiam się, że tak. Obawiam się również, że nie doceniliśmy wielorakich talentów Tomasza. Okazuje się, że prócz żyłki detektywistycznej, posiada on talent reżyserski.— I oszukuje — dodał Pietruszka, wspominając czystą kartkę papieru w niebieskiej kopercie.Dyrektor Marczak machnął ręką.— Chodźmy do schowka Koeniga. A panu — rzucił mi groźnie — pozostawiam sprawę odzyskania prawdziwych rubinów.Pietruszka zakłopotał się.— Musimy poczekać na przybycie kościelnego. On bowiem ma w swym mieszkaniu klucz od drzwi oktogonu. Niestety, kościelny otrzymał wieczorem jakiś telegram i o dwudziestej trzydzieści odpłynął statkiem do Tolkmicka. Sądzę, że powróci do Fromborka ostatnim statkiem, to jest za pięć minut — dodał, patrząc na zegarek.Opuściliśmy schronisko, udając się w kierunku przystani.— A to ci heca — chichotała Zosia Walczyk.Baśka miał zakłopotaną minę.— W jaki sposób odzyska pan prawdziwe kamienie? — martwił się na zapas.Ala również odezwała się do mnie ze szczerą troską:— Wydaje mi się, że pan przeholował, Tomaszu. Nie wolno było dopuścić, aby złoczyńcy zamienili rubiny. Jak je pan teraz odzyska? Lękam się, że Batura już uciekł do Warszawy.Pietruszka wciąż nic nie rozumiał z naszej rozmowy.— O czym wy mówicie? Co Batura ma wspólnego z tą sprawą? Czy naprawdę jest aż tak niebezpieczny? Na mnie zrobił sympatyczne wrażenie.Znaleźliśmy się na uliczce pod fromborskim wzgórzem katedralnym. Była już noc, widna i księżycowa. Po rannym deszczu i po upalnym dniu odświeżona zieleń na drzewach wydzielała upajający zapach.Od strony portu doszło nas głośne buczenie syreny. To wpływał do przystani ostatni statek z Tolkmicka.— Zaczekajmy tutaj — zaproponował dyrektor.W dziesięć minut później na pustej uliczce zabrzmiały spieszne kroki przygarbionego mężczyzny. To nadchodził kościelny. Szedł szybko, jakby gnał go niepokój. Coś tam gniewnie mruczał do siebie.Otoczyliśmy go i wytłumaczyliśmy mu, że potrzebny jest nam klucz do drzwi oktogonu, jako że tam właśnie kryje się trzeci schowek ze skarbami.— Klucz? Klucze? — burknął kościelny. — Niech państwo sobie wyobrażą, że zgubiłem klucze od swego mieszkania.I prowadząc nas do swego domu w warowni, opowiedział zadziwiającą historię. Otóż wieczorem, około dwudziestej, jakiś mężczyzna, podający się za doręczyciela, przyniósł mu wypisaną ołówkiem depeszę następującej treści:„Proszę natychmiast przybyć w ważnej sprawie do Tolkmicka. Czekam na przystani