Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

— Właśnie to zrobił. — I ty odmówiłaś? — Nie inaczej. Przecież go nie kocham, a wręcz przeciwnie — ledwo go znoszę. — Musiałby się zdarzyć cud, gdybyś się zgodziła! Nie byłby to mąż dla mojej Rosemarie. To nie ta klasa. — Więc nie gniewasz się na mnie? — Skądże,moje dziecko! W tych sprawach nigdy niczego ci nie będę narzucać. Tu każdy musi decydować sam za siebie. — Dzięki, ojcze — pocałowała go w rękę. — Wiedziałam, że mnie zrozumiesz. Chciałam najpierw nie mówić ci o tym, jak nie wspominałam o jego mniej lub bardziej nachalnych zalotach, ale i tak byś zauważył, że nagle unika on naszego towarzystwa, i snułbyś przeróżne domysły. — Specjalnie bym nie dociekał, moja droga — rzekł gładząc córkę po włosach — ale cieszę się, że mi o wszystkim powiedziałaś. Widać nie straciłem twojego zaufania. Rosermarie poczerwieniała. Zastanawiała się, czy nie wykorzystać okazji i nie wyznać prawdy o uczuciach do Henryka, ale od razu zrezygnowała, bo gdyby on rzeczywiście ożenił się z panną Vautham, ojciec mógłby mieć do niego żal, a ich wzajemne stosunki służbowe na pewno by się popsuły. Współpracują przecież na co dzień ittak powinno pozostać, nawet gdyby Dewall związał się z tą Amerykanką. Uścisnęła rękę ojca i rzekła czule: — Na tobie nigdy się nie zawiodłam, ojcze. Wiem, że chcesz tylko mojego dobra i lepszego przyjaciela niż ty chyba nie znajdę. — Zawsze o tym pamiętaj, moja droga. i Rozmawiali jeszcze przez chwilę, dopóki pokład nie zapełnił się spacerowiczami. Zaczęła grać orkiestra i podano podwieczorek. Kilka par tańczyło na parkiecie, inni przekomarzali się i bawili wesoło. Dzisiaj 63 wśród biesiadników nie było Kurta Wendlera. Siedział w swojej kabinie i gryzł się, że tyle wysiłku i starań poszło na marne. Następnego dnia pokazał się jednak, ale pannie Buchwald i jej ojcu ukłonił się z daleka, i jakby nigdy nic wdał się w pogawędkę z innymi pasażerami. Na Statku plotki rozchodzą się błyskawicznie, toteż Kurt był pewien, że znajdzie się jakaś dama, która zechce go pocieszyć dowiedziawszy się o nieszczęściu, jakie nań spadło. Oczywiście, zaczął flirtować z pierwszą napotkaną. Rosemarie wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z ojcem, który uśmiechnąwszy się rzekł: — Przynajmniej nie musisz się martwić, że pan Wendler umrze ze zgryzoty. — Nawet mi to na myśl nie przyszło. Z pewnością uda mu się uszczęśliwić kogoś, kto lepiej niż ja spełni jego oczekiwania. Rosemarie poczuła wyraźną ulgę. Na Wendlera nie zwracała wcale uwagi, a każdą chwilę poświęcała ojcu, który z każdym dniem odzyskiwał coraz więcej sił, jakby nie przebył tak ciężkiej operacji i tak dalekiej podróży. i Jednakże im bliżej byli celu, tym większy niepokój ogarniał Rosemarie. Kiedy spotka się z Henrykiem? Co mu powie, gdy spyta ją o pierścionek? Na te pytania wciąż nie miała gotowej odpowiedzi. IX Henryk Dewall zgłosił się w fabryce zaraz po powrocie do Berlina i ku wielkiemu zadowoleniu miał od razu sporo pracy. Nie musiał szukać wymówki, unikając spotkań z panną Vautham. Po kilku dniach postanowił jednak zadzwonić. W końcu wymagały tego zasady dobrego zachowania. Grace tymczasem, nie mając od niego żadnej wiadomości, całkowicie straciła dobre samopoczucie. Zamierzała już nawet pojechać do fabryki i odnaleźć go w miejscu pracy, ale doszła do wniosku, że mogłaby się wystawić na pośmiewisko. Missis Ftint przeżywała ciężkie chwile. Każda jej propozycja spotykała się ze zdecydowanym oporem. Grace z zaczerwienionymi od łez oczyma nie ruszała sie z hotelowego salonu i całą złość wyładowywała na biednej starszej pani. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że tym razem jej życzenie się nie spełnia. Gdy usłyszała, że dzwoni pan Dewall, zerwała się z fotela i wyrwała słuchawkę z rąk pani Flint. — To pan, inżynierze? — Tak, panno Vautham. Proszę wybaczyć, że tak długo się nie odzywałem, ale przywalono mnie robotą i dopiero dziś znalazłem chwilkę czasu, by przynajmniej zatelefonować. — Och, rzeczywiście nie miał pan dla mnie czasu? — spytała szlochając. Zrobiło mu się jej żal, ale przysiągł sobie, że tylko chłodne i zdecydowane postępowanie pozwoli uwolnić się od niej raz na zawsze. — Nie mogłem przecież dzwonić w środku nocy, panno Vautham. Dzień w dzień pracowałem niemal do północy. Może mi pani wierzyć. — Och, ta wstrętna durna fabryka! Jak ja jej nienawidzę! — wycedziła ze złością. — Nie wolno pani tak mówić. Lubię swoją pracę. — Niestety! — westchnęła. — Zatem praca więcej znaczy dla pana niż ja. * — Ona daje mi utrzymanie, panno Vautham — rzekł poważnie. — A ja? Nic panu nie mogę dać? Zawahał się przez chwilę. Gdyby teraz zobaczył jej twarz, z pewnością by się przeraził. — Niczego od pani nie żądam. Traktuję panią wyłącznie jako miłą i interesującą towarzyszkę podróży. — To tak niewiele w porównaniu z tym, czym jest dla pana praca. Milczał dłuższy czas, więc spytała z niepokojem: — Halo! Słyszy mnie pan? — Słyszę, panno Vautham, ale, niestety, muszę się już wyłączyć. Chciałem tylko spytać o zdrowie i o pierwsze wrażenia z Berlina. 64 5 — Pierścionek dla Rosemarie 65 — Nigdzie nie byłam. Czuję się tak osamotniona. Kiedy wreszcie pana zobaczę? — W najbliższym czasie nie będzie to możliwe. Mam tyle pracy. — A w niedzielę? — Pracuję w domu, by jak najszybciej odrobić zaległości. — Nie podał mi pan adresu. Mogłybyśmy pana odwiedzić z panią Flint. Przestraszył się i szybko przerwał: — To niemożliwe, panno Vautham. Mieszkam w tak skromnych warunkach, że nie odważyłbym się przyjmować tam gości. — A co pan zrobi, jeżeli mimo wszystko przyjdę z wizytą? — spytała wyraźnie rozłoszczona. — Pozwoli pani, że nie odpowiem. Teraz już muszę kończyć tę rozmowę. — Ale wpierw proszę powiedzieć, kiedy się spotkamy. Westchnął głęboko, zdziwiony jej natarczywością. Nie potrafiła utrzymać odpowiedniego dystansu nawet przez telefon. Co robić? Powiedzieć wprost, że nie chcę sję z nią widzieć? Słowa te nie mogły przejść mu przez usta. W końcu rozmawiał z kobietą, za nic w świecie nie pozwoliłby sobie na obcesowe potraktowanie niewiasty i sprawienie jej bólu. Pomysł spotkania w teatrze wydał mu się najwłaściwszym wyjściem z sytuacji. — Zobaczę, czy pojutrze wieczorem nie uda mi się wyrwać. Moglibyśmy zaprosić też panią Flint i razem pójść do teatru albo opery. Czy mam zamówić trzy bilety? Przyszedłbym tuż przed spektaklem, więc spotkalibyśmy się już na widowni. Była tak szczęśliwa, że zobaczy znów Henryka, że nawet nie próbowała pozbyć się pani Flint. On pożegnał sie szybko i odłożył słuchawkę z uczuciem ulgi