Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

4 Armia, w składzie trzech dywizji piechoty, koncentruje się w rejonie na południowy zachód od Wieprza, ażeby uderzyć na skrzydło naszych nacierających sił głównych. Koncentrację 4 Armii ubezpiecza 3 Armia, złożona z trzech dywizji piechoty i jednej brygady jazdy, działających w kierunku Lublina. Liczebność tych dwu armii dosięga do 22 000 bagnetów. Oceniając to ugrupowanie ,,białych" sit polskich, tr/.eba uznać jego 193 zupełną celowość wobec powstałych warunków i położenia. Jednakże wydaje się, że pomimo iż w wyniku swoim dało ono całkowite zwycięstwo, w kierunku rozstrzygającym (lubelskim) skupiono za mało sił. O ile nie byłoby błędów z naszej strony i ubezpieczenie tego kierunku zostało zmasowane, ugrupowanie to nie tylko nie mogłoby się zachować czynnie, ale byłoby ponadto zgniecione. Tak więc na odcinku naszych armii 4, 13 i 3, mających w swoim składzie dwanaście dywizji piechoty i dwie dywizje jazdy, Polacy mogli wystawić zaledwie trzy i pół dywizji piechoty, prawda że w pełnym składzie, oraz różne drobne oddziałki. Mieliśmy zupełną możność zadać tu przeciwnikowi druzgocący cios, odsłaniając jego lewe skrzydło i połączenia. 16 Armia wiodła natarcie czołowe na najpotężniejsze polskie ugrupowanie i musiała związać je przez czas rozwijania się całego działania. Za to lewe nasze skrzydło było niewygodnie usytuowane pod względem sił. Przeciw dwom dywizjom Grupy Mozyrskiej i trzem dywizjom 12 Armii, działającym w kierunku Lublina, Polacy wystawili sześć dywizji piechoty, doprowadzonych do pełnego składu, i w ten sposób mieli tu przewagę. Jeżeli w swoim czasie skoncentrowalibyśmy w kierunku Lublina oddziały armii konnej, to i tutaj ugrupowanie nasze byłoby groźne dla ,,białych" polskich oddziałów. Polacy wówczas nie tylko nie mogliby myśleć o natarciu z rejonu Dęblin-Lublin, ale sami znaleźliby się w bardzo ciężkim położeniu i bezwzględnie musieliby być odrzuceni na zachodni brzeg Wisły. Okoliczność ta całkiem dobitnie wykazuje, że mogliśmy i powinniśmy zdecydować się na naszą ofensywę za Wisłę i że natarcie to miałoby zupełną podstawę powodzenia, gdyby z naszej strony nie nastą piło przerachowanie się w koncentracji strategicznej. 5 Armia polska nie ma możności wykonać swego zadania. Zostaje od trącona zdecydowanym natarciem naszych armii północnych i zmuszona cofnąć się na zachodni brzeg rzeki Wisły. 16 Armia zawiązuje walki w kierunku Warszawy. W tym czasie na styku armii 4 i 15 ma miejsce wypadek, nieznaczny w założeniu, który jednak odegrał rozstrzygającą rolę w biegu naszego działania i dał początek jego katastrofalnemu wynikowi. Sztab polowy 4 Armii, który przeniósł się po ofensywie do miasta Ciechanowa, został niespodzianie zaatakowany przez drobne oddziały przeciwnika, które przedarły się między armiami 4 i 15, skutkiem czego sztab musiał szybko się zwinąć i odjechać na zachód od swoich oddziałów. Przez to naruszona została łączność między sztabem frontu a 4 Armią, nie nawiązana już aż do naszego odwrotu, co oczywiście wynikało z zu 194 pełnego braku jakichkolwiek środków łączności strategicznej w naszym rozporządzeniu. Sam incydent taktyczny został bardzo szybko zlikwidowany. 15 Armia wysyła na styk swoją dywizję odwodową, szybko przywraca położenie, i nasza ofensywa trwa dalej. Jednakże jak okazało się z dalszego biegu wypadków, ta okoliczność nie była prostym przypadkiem. 5 Armia polska, odepchnięta za rzekę Wisłę, otrzymała rozkaz przejścia do natarcia i rozpoczęła je na całym froncie armii 15 i 3. Już od pięciu tygodni trwała nasza ofensywa. Przez pięć tygodni dążyliśmy do tego, aby odnaleźć żywe siły wroga i w rozstrzygającym uderzeniu ostatecznie je unicestwić. Przez pięć tygodni "białe" polskie armie niezmiennie uchylały się od rozstrzygającego zderzenia ze względu na rozprzężenie swoich oddziałów i dopiero nad Wisłą, wzmocnieni przez nowe formacje, Polacy zdecydowali się na bój. Nie wiedzieliśmy zawczasu, gdzie napotkamy główny opór przeciwnika - nad W^isłą czy za W^isłą. Ale wiedzieliśmy jedno: że gdzieś znajdziemy jego główne siły i rozbijemy je w decydującym spotkaniu. I oto teraz przeciwnik sam dawał nam możność zadanie to wypełnić. 5 Armia, najsłabsza co do składu jednostek i najsłabsza duchem, przeszła do natarcia na nasze armie 15 i 3, podczas kiedy nad jej odsłoniętym lewym skrzydłem zawisły najświeższe, najlepsze pod względem bojowym oddziały naszej 4 Armii. Dowództwo frontu me posiadało się z radości z powodu tego zdarzenia; armie 15 i 3 otrzymały rozkaz, aby na całym froncie na natarcie przeciwnika odpowiedziały zdecydowanym przeciwnatarciem i odrzuciły go za Wkrę, Armia zaś 4 ubezpieczywszy się w kierunku Torunia, miała wszystkimi siłami atakować rozpoczynającego natarcie przeciwnika na flankę i tyły w kierunku Modlina z rejonu Raciąż-Drobin. Zdawało się, że zguba 5 Armii przeciwnika jest nieuchronna; unicestwienie jej pociągnęłoby za sobą najdonioślejsze skutki w dalszym biegu wszystkich naszych działań. Jednakże Polakom dopisało szczęście