Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Przypadkiem tak się złożyło, że dwa namiętne charaktery nie złączyły się z sobą w małżeństwie; sprawiła to, według mego zdania, pomyślna gwiazda narodu rzymskiego, by tym dłużej panował Serwiusz 7 i by obyczaje obywateli mogły się odpowiednio ukształtować. Namiętna Tullia zmartwiona, że w mężu jej nie ma ani krzty chęci władzy, ani skłonności do zdecydowanego postępowania, zajęła się całkiem drugim Tarkwiniuszem, zaczęła go podziwiać, nazywać prawdziwym mężczyzną i prawdziwym potomkiem krwi królewskiej; o siostrze wyrażała się z lekceważeniem, że otrzymała takiego męża, a nie ma w niej odwagi, potrzebnej kobiecie. Podobieństwo charakterów zbliżyło tych dwoje do siebie — jak zwykle, zły ciągnie do złego. Ale początek całej zbrodni wyszedł od kobiety. Przyzwyczaiła się ona do tajemnych rozmów z cudzym 5 król Tarkwiniusz Stary — por. przypis 1 do I 39. 6 — w rozdz. 42 tej księgi. 7 — tzn.: gdyby Lucjusz Tarkwiniusz był od razu ożenił się ze swą późniejszą żoną, byliby wcześniej pozbawili Serwiusza życia. mężem, w czasie których wyrażała się obelżywie o swoim mężu przed jego bratem, a o swej własnej siostrze przed jej mężem. Powtarzała, że raczej powinna by była zostać starą panną, a mąż jej żyć powinien w stanie bezżennym, niż być związaną z człowiekiem o tak odmiennym charakterze, że musi nędznie marnieć na skutek cudzej bierności; gdyby bogowie byli jej dali takiego męża, jakiego jest godna, widziałaby niebawem we własnym domu taką samą godność królewska, jaką widzi w domu ojca. Szybko jej zuchwałe plany ogarnęły także Lucjusza Tarkwiniusza. Arruns Tarkwiniusz i młodsza Tullia umarli w niewielkim odstępie czasu, umożliwiając tamtym nowe związki małżeńskie; istotnie niebawem pobrali się. Serwiusz nie tyle godził się na to, co raczej nie przeszkadzał. [47] Od tej chwili stary Serwiusz był z dnia na dzień coraz bardziej zagrożony, i coraz bardziej zagrożony był jego tron królewski. Bo ta kobieta po dokonaniu jednej zbrodni poczęła już planować drugą; ani w nocy, ani w dzień nie dawała mężowi spokoju, by popełnione morderstwa nie zostały bez nagrody. Mówiła tak: »Nie brakowało mi męża, który dawał mi miano żony, z którym mogłam znosić w milczeniu niewolę, ale brakło mi takiego, który by uważał siebie za godnego tronu, który by pamiętał, że jest synem Tarkwiniusza Starego, który by wolał posiadać władzę królewską niż dopiero spodziewać się jej. Jeżeli jesteś tym, za którego żonę się uważam, to nazywam cię i mężem, i królem. W przeciwnym razie sytuacja zmieniła się o tyle na gorsze, że w twej osobie zbrodniczość połączyła się z tchórzostwem. Czemuż nic nie zaczynasz? Ty nie musisz — jak twój ojciec 8 — z Koryntu czy 8 Tarkwiniusz Stary był synem Demarata z Koryntu; ojciec jego uszedł z powodu zamieszek politycznych z ojczyzny i osiadł z Tarkwiniów z trudem zdobywać sobie tron na obczyźnie! Bóstwa twego ogniska domowego i twej ojczyzny, wizerunek twego ojca, paląc królewski, a w pałacu tym tron i wreszcie samo nazwisko Tarkwiniusza — wszystko to uprawnia cię do tytułu króla. Ale jeżeli brak ci odwagi do tego wszystkiego, to czemu zwodzisz obywateli? Czemu pozwalasz uważać się tylko za następcę tronu? Zabieraj się stąd do Tarkwiniów lub do Koryntu, stocz się na dół tam, skąd ród twój wyszedł, boś podobniejszy do brata twego niż do ojca!« Łajać młodego męża tymi i innymi jeszcze słowy, dodała mu bodźca; sama też nie mogła znaleźć spokoju, że pochodząc z rodu królewskiego nie ma żadnego wpływu na dawanie i odbieranie tronów, gdy tymczasem Tanakwil, cudzoziemka, mogła zdobyć się na to, iż dwa razy po kolei przydzieliła władzę królewską: raz mężowi9, a później zięciowi 10. Otóż szaleńcze zamysły tej kobiety ogarnęły także Tarkwiniusza; zaczął on zwracać się z prośbami głównie do senatorów z młodszych rodów11, przypominał im dobrodziejstwa ojca, domagał się za nie wdzięczności. Młodzież ujmował sobie podarunkami; z jednej strony obiecywał złote w Tarkwiniach, mieście etruskim. Tarkwiniusz wiedziony chęcią wybicia się, głównie za namową żony, ambitnej kobiety imieniem Tanakwil, przeniósł się do Rzymu, by tam dojść do godności. Zabiegi jego istotnie odniosły skutek: po śmierci króla Ankusa Marcjusza jego wybrano królem z pominięciem synów królewskich (por. przypis 4 do rozdz. 40 tej księgi). 9 — bo ona głównie namówiła Tarkwiniusza, by przeniósł się do Rzymu; por. przypis poprzedni. 10 — por. rozdz