Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Winston Churchill, już jako premier, spotkał raz na ulicy starszego pana, który go zaczepił i spytał: - Przepraszam, czy pan nie nazywa się przypadkiem Churchill? - Tak. Na to starszy pan: — Ach Winston, tyś się prawie wcale nie zmienił. Jestem John Dowbridge, pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do szkoły. Powiedz, co u ciebie, bo od tamtych lat zupełnie nie wiem, co sie z tobą dzieje! Na pewnym oficjalnym przyjęciu kelner nalewając szampana oblał łysinę Churchilla i strasznie się przestraszył, tym bardziej, że przy stole zaległa grobowa cisza. Przerwał ją Churchill: — Doprawdy, mój drogi, uważa pan, że to mi pomoże? Gdy Churchill złamał nogę, lekarz oświadczył: — Pańska noga mnie nie zachwyca, ale też nie jestem specjalnie nią zmartwiony. - Ja też bym się tak strasznie nie martwił, gdyby pan złamał nogę — odparł Churchill. W czasie ostatniej wojny, Winston Churchill przybył niespodziewanie do brytyjskich jednostek wojskowych w Afryce, rozlokowanych nad morzem w pobliżu Tripolisu. Przyjmował go marszałek Montgomery. Churchill przyjrzał się wyprężonym na baczność żołnierzom i zapytał zdziwiony: - Dlaczego wszyscy noszą białe spodenki kąpielowe? - Sir, oni w tej chwili nie noszą żadnych... Winston Churchill zgodził się kiedyś, by dwa jaja które zniosły łabędzie królowej Anglii, wysiadywane były przez jego czarną łabędzicę australijską. Gdy małe łabędziątka wykluły się, Churchill powiedział: - To nie pierwszy przypadek pomocy z mej strony dla rodziny królewskiej. Winston Churchill usłyszawszy tezę uczonych, że gdzieś około roku 2100 światem będą rządzić kobiety, przymrużył oko i rzucił: — Nadal? Winston Churchill zapytany raz został przez jednego z młodych członków parlamentu brytyjskiego, w jaki sposób należy wygłaszać przemówienia, by wywrzeć największe wrażenie na słuchających. — Takie przemówienie — odparł Winston — musi mieć dobry początek i dobre zakończenie. Ale przede wszystkim należy pamiętać, by początek i koniec znajdowały się możliwie blisko siebie... Winston Churchill był kiedyś na przyjęciu w Manchesterze. Gdy po bankiecie podano kawę, burmistrz miasta nachylił się i szepnął: - Czy pozwolimy, by zebrani zabawili się jeszcze trochę, czy też chce pan już wygłosić przemówienie? Winstonowi Churchillowi zadano kiedyś pytanie: - Do jakiego wieku człowiek zabiega o przyjaciół? - Przyjaciół można mieć zawsze — pod warunkiem, że się ich nie potrzebuje — odpowiedział polityk. Winston Churchill przez długie lata martwił się wyczynami swej córki Sary, która prowadziła się nieco skandalicznie, nadużywając alkoholu. Pewnego razu, w gronie przyjaciół, Churchill powiedział z ubolewaniem: — Gdyby choć nie upijała się w barach publicznych, lecz w domu, jak wszystkie szanujące się Angielki... Przyjaciółka zapytała panią Churchill, która skarżyła się na słaby wzrok: — Dlaczego nie nosisz stale okularów? Na to 76-letnia pani Churchill odparła: — Noszę je, gdy jestem sama. Winston zawsze mówi, że okulary mnie postarzają... Churchill miał zwyczaj późnego wstawania. Nie ubierał się potem jeszcze przez dłuższy czas i wypijając kilka kieliszków koniaku pracował zwykle do południa. W czasie jednego z tajnych spotkań z Rooseveltem w czasie wojny, prezydent wszedł koło południa z pilną wiadomością z frontu do pokoju premiera, i zastał go zupełnie nagiego, dyktującego sekretarzowi depesze. Zażenowany Roosevelt chciał się wycofać. - Przyjacielu — zawołał Churchill -- teraz pan widzi, że premier Wielkiej Brytanii nie ukrywa niczego przed prezydentem USA! Po jednym z przemówień politycznych podeszła do Churchilla jakaś kobieta. - Dwie rzeczy w panu budzą we mnie odrazę — powiedziała — pańskie poglądy i pańskie wąsy. - Może się pani nie obawiać - - odpowiedział spokojnie Churchill. — Nigdy nie zetknie się pani bliżej ani z jednym, ani z drugim. Dyplomata angielski, uprzednio ambasador w Paryżu, Christopher Soames, był zięciem Churchilla. Churchill uważał go za nudziarza i niezbyt lubił. Soames natomiast narzucał się teściowi i przy wszystkich rodzinnych okazjach zasypywał go mnóstwem pytań. Kiedyś po obiedzie, kiedy Churchill marzył o spokojnym wypaleniu cygara, Soames zaczął go zanudzać pytaniami: - Powiedz, ojcze, kto twoim zdaniem był największym człowiekiem naszych czasów? Churchill wykręcał się długo, ale wreszcie przyciśnięty do muru, odpowiedział: - Mussolini. - Ten faszysta? A to dlaczego? — spytał zdumiony Soames. - Bo kazał rozstrzelać swojego zięcia — odparł zimno Churchill. W czasie odbywającej się w Poczdamie konferencji, w Anglii miały miejsce wybory, które Churchill przegrał. Zwyciężył przywódca Labour Party - - Clement Attlee. Pocieszając byłego premiera jeden z jego przyjaciół zauważył: - Attlee ma swoje zalety. To człowiek bardzo skromny... - Tak — odparł Churchill. — I zupełnie słusznie. Kiedy Churchill został po raz pierwszy członkiem parlamentu, dziennikarze spytali go: - Jakie było pańskie pierwsze wrażenie, kiedy znalazł się pan w Izbie Gmin? - Zdziwienie — jak się tu znalazłem. Po kilku latach jeden z dziennikarzy zapytał ponownie: — Jakie są pierwsze pańskie wrażenia, kiedy rozpoczyna się sesja? — Zdziwienie — jak znaleźli się tu inni. Ojciec Winstona Churchilla — Randolph Churchill był znany ze swej niezwykłej cierpliwości, uprzejmości i z tego, że nigdy nie przerywał swym rozmówcom. Pewnego razu w klubie jeden z dżentelmenów zaczął opowiadać leciwemu lordowi ogromnie nudną i długą historię. W pewnym momencie Randolph Churchill zwrócił się do stojącego obok kelnera: — Proszę wysłuchać, dopóki ten pan nie skończy. Ja muszę wyjść na chwilę. Winston Churchill, który był zapalonym malarzem, pokazywał kiedyś przyjacielowi swe obrazy. — Dlaczego malujesz tylko krajobrazy? -— Bo drzewa nigdy nie narzekają, że są do siebie niepodobne. Dobry znajomy Winstona Churchilla powiedział do niego z żalem: - To bardzo smutne, że kiedy człowiek się starzeje, stwierdza, że miłość, bogactwo i sława nie warte są jednego cygara