Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
W jaki sposób do nich dotarłeś? Skąd się wziąłeś w tym budynku? Leland nic nie odpowiedział. Facet chciał kontrolować sytuację z zewnątrz, jeśli to mu się uda. "Jeśli?" Stary Dwayne nie myślał jasno. - Jesteś tam jeszcze? - Tak. Połącz mnie z poprzednim facetem. - Nie, ja tu wydaję rozkazy. Nie potrzeba nam tego typu współpracy. Chcę, żebyś odłożył broń i schował się w bezpiecznym miejscu. Ten wybuch spowodował olbrzymie szkody i zagroził życiu wielu ludzi. To są prawomocne rozkazy policjanta i zostaniesz aresztowany, jeśli ich nie posłuchasz. - Daj mi tego drugiego faceta - powtórzył Leland. - Nie rozmawiam już z tobą. - Słuchaj, ty skurwielu...! - Nie! - zawył Leland. - To ty mnie posłuchaj! Masz sześciu psychopatów trzymających siedemdziesięciu pięciu ludzi na muszkach pistoletów maszynowych. Mają dosyć materiałów wybuchowych, żeby rozwalić tę część miasta. Nie mają tylko detonatorów, bo zabrałem je ja. Została ich tylko połowa, dzięki mnie! Dopóki ja tu działam, nie mogą się ustawić tak, jakby chcieli. Myślisz, że tam z dołu możesz ich powstrzymać? No dalej, powiedz mi! Sam jesteś skurwielem! Jeśli sądzisz, że przyjmę od ciebie to gówno i nie spowoduję, że twój szef pogoni ci dupę aż po Terminal Island, gdy tylko to się skończy, to nie znasz mnie!!! Daj mi drugiego faceta! Już!!! Cisza. - Jestem - powiedział spokojnie czarny mężczyzna. - Jak się czujesz? - Chyba powinienem oszczędzać siły. Kto to jest ten gównozjad? - Nie wciągaj mnie w tego typu rozmowy, dobrze? Rozumiem, że jesteś mocno zmęczony i spięty, ale tu na dole wyglądało tak, jakbyś trochę przesadzał, jeśli wiesz, o czym mówię. Leland uznał, że było coś pokrzepiającego w zdrowym rozsądku młodszej od niego o całe pokolenie osoby. - Przepraszam. Teraz ten rodzaj walki wygląda na łatwiejszy niż tamten rodzaj walki. - Rozumiem cię, partnerze. Usiądź gdzieś i zrelaksuj się trochę. Dobra? - Dawno nikt mnie nie nazywał partnerem. Pracujesz na ulicy? - Nie, wewnątrz. - Cały czas, kiedy byłem policjantem, pracowałem na ulicy. - Ile masz lat? f - Wystarczająco dużo, żeby być twoim ojcem. Leland roześmiał się. - Nie moim! - Mówiłem ci, że powinieneś mnie teraz zobaczyć. Czym się zajmujesz w Hollenbecku? - Małolatami. Mamy tam całe przedstawienie. - Lubisz dzieci? ' - Kocham je. Słuchaj, stary, może moglibyśmy połączyć się z kimś linią naziemną, kto by cię zidentyfikował? Jak ustalimy twoją wiarygodność, to będziemy mogli zorientować się, kim są ci ludzie. - To nieco okrężna droga, ale wiem, o co ci chodzi. Zadzwoń do Williama Gibbsa w Eurece, Kalifornia. Powiedz mu, co się tu dzieje i gdzie jesteśmy, a w pierwszych słowach, jakie od niego usłyszysz, będzie wymienione moje nazwisko. - W porząsiu. Ktoś jeszcze? . - Pani Kathi Logan. - Leland podał mu jej numer telefonu. - Powiedz jej, że składałem jej życzenia, gdy odcięli linię. Zrozumie. - Zrobię, jak mówisz. Nie musisz się martwic. Dlaczego nie odpoczniesz trochę? - Nie. Zamierzam trochę posłuchać przeciwnej strony. - Zrobisz to? - Kanał dwudziesty szósty. Nie pozwól im się wykiwać. Wszyscy mówią po angielsku. - Słyszeliśmy rozmowy po niemiecku, ale nikt z tego nic nie załapał. Mamy to na taśmie. Co ci mówili? - Mały Tony myśli, że jest przekonywający. Co do reszty, to opowiedziałem wam wszystko, co wiedziałem. Nic skomplikowanego: on chce wykiwać mnie, a ja jego. Znowu śmiech. - Chyba się podłączę do was. - Do diabła, ludzie umierają wokół, ale przynajmniej jest wesoło, co? - Jeśli tak uważasz. Leland przełączył się na dwudziesty szósty kanał. - Tony, jesteś tam? - Tak, panie Leland. Zajęło mi chwilę dostrojenie odbiornika. Panie Leland, czy pan słucha? - Tak - niemal nie wypowiedział tego głośno. - Mamy tu pana kolegę, pana Ellisa. Leland zamknął oczy. - Jak się masz, Ellis? - W porządku, Joe. - Ton jego głosu wyrażał krańcowe przerażenie. Leland nie mógł sobie przypomnieć imienia Ellisa, - Posłuchaj mnie. - Te same słowa skierował przed chwilą do Dwayne'a T. Robinsona. "Posłuchaj mnie" to SOS wysłane gdzieś w przestrzeń. - Chcą, żebyś powiedział im, gdzie są detonatory