Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Vernon popatrzył na niego zdumiony. - Oszalałeś? Przecież to wróg. Przecież właśnie ci powiedziałem, że udało nam się uchylić sądowy zakaz publikowania. - No tak, oczywiście. Przepraszam, nie nadążam. - Chcę je opublikować w następnym tygodniu. Co o tym myślisz? Clive odchylił się na krześle i splótł dłonie na karku. - Myślę że twoi dziennikarze mają rację - powiedział dobitnie. - To okropny pomysł. - Jak to? - Zniszczysz go w ten sposób. - Pewnie, cholera, że zniszczę. - Chodzi mi o to, że zniszczysz go jako człowieka. - Mhm. Zapadło napięte milczenie. Clive miał w głowie tak wielki natłok obiekcji, że zdawały się one przekreślać siebie nawzajem. Vernon posunął swój kieliszek po stole, żeby mu dolać wina, i rzekł: - Nie rozumiem. Przecież ten facet to najgorsza zaraza. Sam tak nieraz mówiłeś. - Fakt, to kanalia - przyznał Clive. - Chodzą słuchy, że w listopadzie pokusi się o przewodnictwo w partii. To byłaby tragedia dla kraju, gdyby został premierem. - I ja ta k myślę. - No więc? - Vernon rozłożył ręce. Znowu zapadła cisza. Clive wpatrywał się w pęknięcia na suficie, formułując myśli w głowie. - Powiedz mi coś - przemówił w końcu. - Czy uważasz, że to coś złego, gdy mężczyzna przebiera się za kobietę? Vernon jęknął. Zaczynał się zachowywać jak pijany. Z pewnością łyknął parę głębszych przed przyjazdem. - Clive, na miłość boską! - Kiedyś pochwalałeś rewolucję obyczajową. Stawałeś w obronie homoseksualistów. - Nie wierzę własnym uszom. - Stawałeś w obronie przedstawień i filmów, których inni chcieli zakazać. Nie dalej jak w zeszłym roku stanąłeś w obronie tych kretynów, których sądzono za to, że wbijali sobie gwoździe w jądra. Vernon się skrzywił. - W penisy, nie jądra. - Czy Garmony nie ma prawa do wyrażania swych potrzeb seksualnych, których zawsze tak ochoczo bronisz? Jakie właściwie popełnił przestępstwo, że trzeba to nagłośnić? - Przestępstwo hipokryzji, Clive. On chce ludzi wieszać i stawiać pod pręgierzem, głosi pochwałę rodziny, ciska gromy na imigrantów, azylantów politycznych, włóczęgów, ludzi z marginesu. - To nieistotne. - Ależ oczywiście, że istotne. Nie pieprz. - Jeśli w tym, że jest się transwestytą, nie ma nic złego, to nie ma też nic złego w tym, że transwestytą okazuje się rasista. Złem jest natomiast być rasistą. Vernon westchnął z udawanym politowaniem. - Posłuchaj mnie... Ale Clive'a poniosła już wena. - Jeśli nie ma nic złego w tym, że się jest transwestytą -ciągnął - to nie ma też nic złego w tym, że okazuje się nim człowiek głoszący pochwałę rodziny. Że jest nim w życiu prywatnym, rzecz jasna. Jeśli nie ma nic złego w... - Clive! Posłuchaj mnie. Całe dnie spędzasz w pracowni, śniąc o symfoniach. Nie masz pojęcia, o co toczy się gra. Jeśli teraz nie powstrzymamy Garmony'ego, jeśli w listopadzie zostanie premierem, to jego partia będzie miała dużą szansę wygrania wyborów w przyszłym roku. Pomyśl, pięć kolejnych lat! Będzie jeszcze więcej ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego, jeszcze więcej osadzonych w więzieniach, więcej bezdomnych, więcej zbrodni, więcej zamieszek niż w zeszłym roku. Przecież on gada o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Środowisko naturalne też ucierpi, bo facet woli przypodobać się swoim kolegom z kręgu biznesu, niż podpisać uzgodnienia dotyczące efektu cieplarnianego. Chce nas wyprowadzić z Europy. Będzie katastrofa gospodarcza! Może dla ciebie to pestka - Vernon zatoczył szeroko ręką po kuchni - ale dla większości ludzi... - Licz się ze słowami, gdy pijesz moje wino - warknął Clive. Sięgnął po richebourga i napełnił kieliszek Vernona. - Sto pięć funtów butelka. Vernon łyknął połowę zawartości. - To tylko dowodzi mojej racji. Chyba po czterdziestce nie stałeś się wygodnickim prawicowcem, co? Na ten atak Clive odpowiedział atakiem: - Wiesz, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi? Odwalasz czarną robotę za Lane'a. On cię wrabia. Wykorzystuje cię, Vernon, i dziwię się, że tego nie dostrzegasz. Nienawidzi Garmony'ego za jego romans z Molly. Gdyby miał coś na mnie albo na ciebie, też by to wykorzystał. A może ma? - dodał po chwili