Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Aby je spełnić należało wykonać sznur z popiołu. Król państwa, w którym żyli matka i syn, poprosił swych poddanych o pomoc w rozwiązaniu problemu. Gdy syn dowiedział się o tym, zaczął zastanawiać się nad sposobem zrobienia takiego sznura. Groźba wojny przerażała go. W końcu poradził się matki. A matka powiedziała: - To proste, upleć bardzo mocny sznur i namocz go w osolonej wodzie. Potem wysusz go i zapal. Syn zrobił wszystko tak, jak poradziła matka i od razu zaniósł sznur królowi. Król rad był z otrzymanej pomocy i obdarował młodzieńca nagrodami. Syn również cieszył się, że pomysł jego matki uchronił królestwo przed wojną. Po kilku dniach król sąsiedniego państwa postawił następne zadanie: należy przewlec nitkę przez siedem dziurek w małym bambusie. Syn ponownie poradził się matki, a ona odrzekła: - To bardzo proste: na jednym końcu bambusa połóż trochę cukru, z drugiej strony otworu włóż mrówkę z nitką. Mrówka będzie, chciała dotrzeć do cukru i przeciągnie ze sobą nitkę. Syn zaraz udał się do zamku i powiedział królowi o sposobie spełnienia zadania. Władca bardzo się ucieszył i znów hojnie go wynagrodził. Ale nie minęło wiele dni, a król sąsiedniego państwa postawił następne trudne zadanie. Tym razem trzeba było zrobić bęben, który wydawałby dźwięki bez uderzenia. Syn po raz trzeci udał się do matki po radę, a ona rzekła: - Do środka bębna włóż dużo os. Latając będą one uderzać w bęben od wewnątrz, a wtedy będzie grał. Szybko zrobił bęben według wskazówek matki i czym prędzej zaniósł go królowi. Podobnie jak przedtem król uradował się, widząc taki bęben, ale zapytał podejrzliwym tonem: - Sam wymyśliłeś to wszystko? Chłopiec wystraszył się bardzo, ale postanowił wszystko szczerze królowi opowiedzieć. Władca zamyślił się i rzekł: - Hm... pomysły starych ludzi są wspaniałe. Gdyby nie oni, nasze państwo byłoby już zniszczone. I po zastanowieniu zdecydował się znieść wcześniej wydany okrutny rozkaz. Od tego czasu król sąsiedniego państwa nie stawiał już niewykonalnych zadań. A matka i syn żyli długo i szczęśliwie. * * * Legenda ta od dawna opowiadana jest na wyspie Kiusiu. Mówi o tym, jak gorąca miłość zapłonęła w sercach dwóch elfów do nimfy Góry Curumi. Była ona księżniczką tej góry i mieszkała razem z matką, wiodąc bardzo spokojne życie. Niedaleko nich mieszkał elf Góry Juhu. Był to młody, troskliwy chłopak, który często odwiedzał te dwie panie i często im pomagał. Od najmłodszych lat przyjaźnił się z Curumi, razem grywali na flecie i elf cały czas marzył, że któregoś dnia nimfa zostanie jego żoną. Pewnego pięknego jesiennego dnia koło pałacu, gdzie mieszkała Curumi z matką, przechodził młody podróżnik. Ze strony pałacu doszedł jego uszu dźwięk fletu. Melodia była tak piękna, że stanął w miejscu i nie mógł się poruszyć. Zatrzymał się na chwilę pod bramą pałacu i postanowił poprosić o nocleg. Gospodyni bardzo chętnie przystała na to, a nawet ugościła go kolacją. Po kolacji podróżnik poszedł odpocząć, lecz znów usłyszał tę samą melodię. Wytężył więc słuch i zapytał matkę Curumi: Przepraszam bardzo, czy może mi pani powiedzieć, kto tak gra? - To gra księżniczka tego pałacu. Melodia fletu Curumi miała czarodziejską siłę, dzięki której jesienne kwiaty w ogrodzie mogły poruszać się do jej dźwięków. Także serce młodego podróżnika drgnęło pod jej czarem. Wtedy poczuł, że w środku jego serca zapala się płomień w miarę jak muzyka nasilała się. Wstał nagle jak zaczarowany i podążył za dźwiękiem. Kroki same zaprowadziły go do ogrodu. Wszedłszy tam, ujrzał piękną księżniczkę, grającą na flecie, całą skąpaną w blasku księżyca. Szepnął do siebie: - Jakaż to piękna panienka! - i zakochał się od pierwszego wejrzenia. A ten właśnie podróżnik był elfem potężnej Góry Kudziu, która wznosiła się daleko, daleko od tej okolicy. Księżniczka poczuła na sobie gorące spojrzenie przybysza i przechyliła lekko głowę. - Czy to ty panie jesteś tym młodym podróżnikiem, który dziś ma u nas nocować? - zapytała. Tymczasem elf Góry Kudziu podszedł do nimfy i rzekł: - Nazywam się Kudziu, zostań moją żoną. Na twarzy księżniczki pojawiło się zdumienie, zaskoczona zdołała wykrzyknąć tylko - O! Kudziu, nie patrząc na zmieszanie księżniczki, gorącymi, mocnymi jak Góra Kudziu słowami starał się ją przekonać. A słowa te płynęły potokiem wprost z jego rozpalonego serca. Rzekł: - Miejsce, w którym mieszkam, to najpiękniejsze miejsce na wyspie Kiusiu. Chodź ze mną do mojego kraju! Wszystkie wspaniałe kwiaty, których tutaj nie widziałaś nigdy, będą same układały się w kobierce pod twoimi stopami, a na mój znak będą zmieniać swe barwy. Zaprawdę, miejsce, w którym mieszkam godne jest takiej jak ty pani. Księżniczko, chodź ze mną do mojego kraju! Te pierwsze zapewnienia mężczyzny skradły księżniczce serce i bezwiednie przytakiwała jego słowom. Otrzymawszy zgodę księżniczki, następnego dnia wczesnym rankiem podróżnik wyjechał do swojego kraju z nadzieją i uczuciem w sercu. W drodze kilka razy oglądał się jeszcze za siebie. Pragnął jak najszybciej przygotować uroczystości weselne i wrócić po księżniczkę. Kiedy Juhu dowiedział się o wszystkim, ogarnął go głęboki smutek. Lecz nikt nie jest w stanie odmienić czyjegoś serca. Na dwa dni przed ucztą weselną wczesnym rankiem księżniczka dostała bukiet kwiatów. Umieszczono je w drewnianej miseczce. Były to kwiaty zwyczajne, lecz na ich płatkach błyszczały krople rosy i wyglądały bardzo pięknie. Pomiędzy kwiatami Curumi znalazła list od Juhu. Było tak napisane: Kochanie Chciałbym ofiarować Ci te kwiaty na znak pożegnania. Gdy będziesz w obcej ziemi, proszę, nie zapomnij o kwiatach z gór ojczyzny. Nie zapomnij o kwiatach, które rosną przy drodze na polach. Juhu Księżniczka spojrzała na kwiaty i tak patrząc na nie, spędziła cały dzień. Tej nocy melodia z Góry Juhu niosła się echem ponad górami. Jesienny wiatr rozwiał ją wysoko ponad szczyty i szeroko nad ziemią. Smutna, zwiewna jak mgiełka melodia mogłaby poruszyć jesienne kwiaty i księżyc. Księżniczka usłyszała ją oczywiście i wtedy w jej pamięci ożyły wszystkie chwile spędzone z Juhu w czasie, gdy byli dziećmi