Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Popatrz tylko, co zrobił Douglas, dlatego że jest mężczyzną i nie ma odrobiny rozumu. Ledwo pochował Belindę i już się ożenił z tą przybłędą. - Belinda nie żyje od siedmiu lat, Evelyn. Najwyższy czas, żeby Douglas ożenił się powtórnie. Rzucił Savichowi szybkie spojrzenie spod oka, spojrzenie, które mówiło: Widzisz, jaka ona jest głupia? Savich cofnął się nieznacznie. - Słusznie - przytaknęła Evelyn Sherlock, odwracając od męża piękną twarz bez wyrazu. - Ale nie powinni się pobrać. Nie możesz namówić Douglasa, żeby się z nią rozwiódł, Corman? - Nie, nie robię takich rzeczy, sama wiesz. A może nie pamiętasz? - Jeśli coś zapamiętam, to nigdy nie zapominam. Właśnie to mówiłam Lacey i panu Savichowi, zanim wszedłeś. Czy kupisz porsche, żebym była bezpieczna? - Może kupię, Evelyn, może kupię. Pan Savich wspomniał o klasycznym 911. Podoba mi się ten samochód. Lacey, poczęstujesz mnie filiżanką herbaty? Panie Savich, cieszę się, że wreszcie pana poznałem. Rozumiem, że jest pan szefem mojej córki w FBI. - Tak, sir. Kieruję nową Jednostką Badań Kryminalnych. - Myślę, że pana podejście to doskonały pomysł. Dlaczego nie zastosować technologii do przewidywania zachowań psychopatów? Po co przyjechał pan z nią do San Francisco? - Pracujemy nad sprawą Marlina Jonesa. - Dlaczego tutaj? Marlin Jones jest w Bostonie. - To prawda, ale są jeszcze luki w sprawie. Musimy sprawdzić pewne szczegóły. Rozumiem. Sędzia Corman usiadł w pięknym fotelu z drewna różanego za takim samym biurkiem. Na biurku piętrzyły się książki i magazyny. Co najmniej dwa tuziny długopisów leżały rozrzucone bezładnie po całym blacie. Telefon i faks stały na segregatorze obok biurka. To jego miejsce pracy, uświadomił sobie Dillon. Pracował tutaj przez długie godziny. - Słyszałem w wiadomościach, że Marlin Jones uderzył własnego adwokata, znokautował go. Wszędzie to powtarzali, wszyscy w sądzie o tym mówią. Byłaś przy tym, prawda, Lacey? Kiwnęła głową. - Tak, oboje byliśmy. Wszyscy wiwatowali, że o jednego prawnika mniej... -Urwała i uśmiechnęła się do ojca. - Wybacz, ale nigdy nie uważałam cię za prawnika, ponieważ jesteś sędzią i byłym prokuratorem. Nie bronisz przestępców, tylko wsadzasz ich za kratki. - To prawda. Duży John Bullock ma niezłą renomę. Twój Marlin miał szansę uniknąć kary. Duży John potrafi zaczarować ławę przysięgłych. Jeśli ten typek Marlin nie miał tragicznego, żałosnego dzieciństwa, Duży John sfabrykuje mu takie i przysięgli uwierzą w każde jego słowo. - Ludzie nie są głupi, tato. Popatrzą na Marlina Jonesa i zobaczą, że to psychopata. Jest szalony, ale nie jest wariatem. Dokładnie wie, co robi, i nie ma żadnych wyrzutów sumienia, najmniejszego poczucia winy. Przyznał się do wszystkich zabójstw. Zresztą nawet jeśli go uniewinnią w Bostonie, odeślą go tutaj na proces. Przyznał się też, że zamordował dwie kobiety w Denver. Skażą go. W jednym z tych miejsc muszą go skazać. - Ach, Lacey, ludzi można przekonać, ludźmi można manipulować, ludzie widzą szare tam, gdzie jest tylko czarne. Ciągle się z tym spotykam. Przysięgli zobaczą to, co zechcą... jeśli zechcą uwolnić podsądnego, zrobią to bez względu na dowody. To takie proste i często tragiczne. - Mam nadzieję, że Marlin Jones stanie przed sądem w Kalifornii. Przynajmniej mamy tutaj karę śmierci. - Jeśli dostanie karę śmierci, moim zdaniem krzesło elektryczne jest za szybkie i za łatwe. Myślę, że wszystkie rodziny tych zamordowanych kobiet powinny go zabijać po kolei. - To bardzo nieliberalna postawa, Lacey. - Dlaczego? Przecież to słuszne. Sprawiedliwe. - To zemsta. - Owszem, zemsta. Co w tym złego? Ależ nic. No, moje drogie dziecko, pan Savich pewnie się zastanawia, czy my tak zawsze rozmawiamy. Zróbmy krótką przerwę. Opowiedz mi o tych lukach, które przyjechaliście wypełnić. Evelyn Sherlock uśmiechnęła się, ale Savich znowu miał wrażenie, ze jej twarz nie zmieniła wyrazu. Zupełnie jakby została wytrenowana tak, żeby nie poruszać żadnym mięśniem, nie zepsuć doskonałej maski. - Oni pewnie myślą, że to ty zamordowałeś Belindę, Corman -powiedziała pani Sherlock. - Prawda, panie Savich? No, wystrzeliła z grubej rury