X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Rbit wskoczy� na bufet i beztrosko leg� na nim jak d�ugi. Potem wypadki potoczy�y si� jak lawina; brunatna, ow�osiona d�o� szarpi�ca kocura za ogon, rozkurczaj�ce si� jak stalowa spr�yna mi�nie �ap i grzbietu, cios. - Aaaa!! Zgi�ta wp� barczysta sylwetka. Krew ciekn�ca spomi�dzy przyci�ni�tych do twarzy palc�w. Cisza. Tylko ten krzyk. Nieznacznie po�o�y�em d�o� na r�koje�ci miecza. Spojrza�em na Rbita. Le�a� rozwalony jeszcze bardziej ni� poprzednio. W�sy mia� rado�nie nastroszone. - Co? - Oczy. W izbie poja�nia�o. L�ni�y obna�one ostrza mieczy i sztylet�w. Najja�niej l�ni�o moje. Cisza. Tylko j�k rannego. Otaczali nasz zwartym kr�giem. By�o ich wielu. Zmru�y�em oczy. Rbit liza� �ap�. Trzasn�y drzwi. Kto� wybieg� z karczmy. - Gdzie wasz dow�dca? Milczenie. - Gdzie wasz dow�dca?! Zn�w trza�niecie drzwi. Wysoki, szczup�y m�czyzna szybko przeciska� si� ku nam. W d�oni b�yszcza�o mu nagie ostrze. Spojrza� na nas i znieruchomia�. Zesztywnia�em i ja. - Glorm! Cisza. Odwr�ci� si� ku swoim ludziom. - W sam� por�, ch�opcy - powiedzia� niemal szeptem. - Jeszcze chwila i le�eliby�cie por�bani na sztuki... W�sate, brodate draby spojrza�y po sobie niepewnie. Delone odwr�ci� si� ku nam. Padli�my sobie w obj�cia. Wyrwa� si� po chwili i zwr�ci� ku swojej bandzie: - Won do stajni i spa�! Rakat, Bas - sprawdzi�, czy konie oporz�dzone jak nale�y. I zabra� mi to �cierwo! - wskaza� o�lepionego, wci�� j�cz�cego awanturnika. Draby niech�tnie powy�azi�y z izby. Delone u�ciska� Rbita i posadzi� nas przy stole. Gospodarz z niezwyk�� gorliwo�ci� poda� wino i duszon� baranin�. - M�wcie, m�wcie! Co tu robicie? Na Moc, ile� to lat min�o! Ech, dobre, grombelardzkie czasy! Rbit opowiedzia� kr�tko. Ja siedzia�em i patrzy�em w milczeniu. Delone... Prawda, ile� to lat... Sze�� lat temu, gdy rozwi�zywa�em swoj� grup�, liczy�a ona jeszcze dziewi�� os�b. Po mnie i po Rbicie najwa�niejszym w niej cz�owiekiem by� Delone. C� mo�na o nim powiedzie�? Skryty, je�li chodzi o w�asn� przesz�o��, o innych sprawach rozprawia� swobodnie, z werw�. W og�le lubi� du�o m�wi�. �owca mi�osnych przyg�d i pojedynk�w. Tych ostatnich stoczy� w swoim �yciu bez liku. Zawsze zwyci�a�. Bo te� i szermierz by� z niego niezr�wnany. Nikt nie dotrzyma� mu pola na w�skie miecze. Sze�� lat temu na po�egnanie powiedzia� nam, �e zamierza kupi� posiad�o�� gdzie� w �rodkowym Armekcie, by� mo�e pod Rin�, w okolicy Jezior. Od tamtego czasu nie widzieli�my si� ani razu. - Niedobrze, Glorm - m�wi� teraz. - Czarownik, gwardzi�ci na karku i to p�kni�cie... To za du�o nawet dla was. To p�kni�cie najgorsze... Z tego, co m�wi� Rbit, rozumiem, �e tylko twoja linia �ycia zosta�a spreparowana? Powoli skin��em g�ow�. - Zostawmy to - rzek�em. - P�kni�cie ju� si� zros�o, ale wspomnienia... Zagryz�em usta. Szybko zmieni� temat. - A co zamierzacie po przekroczeniu granicy? - W Ci�kie G�ry - powiedzia� Rbit. - Przez S�pi� Prze��cz? Mia� racj�, te� ju� o tym my�la�em. Ci�kie G�ry by�y dost�pne dla cz�owieka jedynie od wschodu. Ale �eby podej�� do nich od wschodu, nale�a�o przeby� najpierw W�skie G�ry. A wiod�a przez nie tylko jedna droga: w�a�nie przez S�pi� Prze��cz. Tam zawsze by�o pe�no gwardzist�w. Nie mog�em mie� z�udze� - Gwardia Grombelardzka z pewno�ci� zosta�a powiadomiona o moich i Rbita darta�skich wyczynach. Wymordowanie rodziny Ksi�cia Przedstawiciela i spalenie jego dworu nie by�y przest�pstwami zwyk�ej miary... - Wi�c co nam radzisz? Zamy�li� si�. - Uciekajcie do Armektu - powiedzia� wreszcie. - To chyba najrozs�dniejsza rzecz, jak� mo�ecie zrobi�. Spojrzeli�my z Rbitem po sobie. - Nie - pokr�ci�em g�ow�. - �y� po staremu mo�emy tylko w G�rach, Delone. - Rozb�jnikiem mo�na by� i w Armekcie. - Zapewne. Ale zapominasz, Delone, �e nie jestem je�d�cem. Jestem rozb�jnikiem g�r. �achn�� si�. - I ja nim by�em, Glorm. A od roku... Opowiedzia� nam swoj� histori�. By�a zajmuj�ca, cho� prosta i pasowa�a do niego jak ula�. W rzeczy samej, przed sze�cioma laty kupi� folwark w okolicy Riny. �y� spokojnie, bogaci� si�, tylko ci�gle lubi� kobiety i pojedynki. I raz wyzwa� na w�skie miecze komendanta gwardii w Rinie. - Nie chcia�em go zabi�, chcia�em tylko da� mu nauczk�. Ale tak skoczy� na mnie, �e nie uwierzycie - sam si� nadzia� na sztych... Delone zabi� komendanta, trzech jego sekundant�w, wr�ci� do Riny, sp�dzi� noc z wdow� po zabitym przeciwniku i zmuszony by� ucieka�, bo ca�e miasto a� hucza�o o �mierci jednej z najwa�niejszych osobisto�ci Okr�gu Jezior. W nied�ugi czas potem los go zetkn�� z je�d�cami

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.