Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Powtórzył narodziny tragedii. O takich narodzinach i takiej tragedii marzył Nietzsche. Mickiewicz wykazał przenikliwość niezwykłą, której nie powstydziłby się nowoczesny religioznawca. [...] Z czterech publicznych świąt ku czci Dionizosa, obchodzonych w Atenach od czasów Pizystrata, świętem najstarszym, a w każdym razie najważniejszym były Antesterie. Modlono się za zmarłych, przyrządzano panspermia, papkę z rozmaitych gatunków nasion, którą spożywało się przed nastaniem nocy. A z nadejściem nocy wołano: »A kysz!« Eliade pisał, że ten scenariusz rytualny jest dobrze znany i zaświadczony niemal wszędzie w kulturach rolniczych. Oto potwierdzenie genialnej intuicji Mickiewicza. [...] „Wyjątkowość Dziadów Mickiewicza w kulturze światowej, z czego zdawała sobie intuicyjnie sprawę George Sand, polega na powrocie i jednocześnie na wzbogaceniu archaicznej formy widowiska kultowego. Ale to widać wyraźnie dopiero w świetle późniejszej aktywności Teatru Laboratorium i późnych poszukiwań Jerzego Grotowskiego. Mickiewicz powiadał w College de France, że: »Dla niektórych ludzi sztuka jest jeszcze obrządkiem religijnym, jedynym obrządkiem, jaki śmią spełniać« oraz dodawał, że: »Sztuka zatem jest pewnego rodzaju wywoływaniem duchów, sztuka jest czynnością tajemniczą i świętą«. Takie słowa mógłby wypowiedzieć Artaud i – pewnie ogródkami – Grotowski. Polski antropolog Sergiusz Zadrużny porównał w latach sześćdziesiątych Mickiewicza z Artaudem. Mickiewicz intronizował ludowo-chrześcijanską kulturę słowiańską, której przypisywał cechy zupełnie analogiczne do tych, jakich Artaud dopatrywał się w dawnych kulturach totemicznych, w kulturze Meksyku. Rytuały Rutuburi i Jiculi meksykańskich Tarahumarów 93 były dla Artauda dokładnie tym, czym dla Mickiewicza obchodzony przez chłopów na Białorusi obrzęd Radaunicy, czyli święta Dziadów – środowiskiem magiczno-religijnym, w którym ponownie może się narodzić teatr. Mickiewicz, Nietzsche, Artaud, Grotowski – spotykają się na gruncie antropologii. Starożytne misteria wciąż są odprawiane. Między innymi w krajach Nowego Świata. Z Mickiewiczowskich paraleli do Dziadów białoruskich interpretuje się jedynie tę historyczną, do Grecji czasu archaicznego, pomija się natomiast współczesną – egzotyczną – do Nowego Świata. Szkoda. Przecież to właśnie Mickiewicz wskazał trop – sto lat przed Artaudem i sto pięćdziesiąt przed Grotowskim”. W domu samotnych gołębi Adam tańczył, trochę niezdarnie, sambę z bogami nie tylko po białorusku. Dziady pojąć każdy może, komu dusza miła. Przed pięcioma laty prowadziłem seminarium dla doktorantów na uniwersytecie Paris VIII o obecności obcego we Francji w czasach monarchii lipcowej. Tym obcym był Mickiewicz. Moi studenci pochodzili z pięciu kontynentów i o Mickiewiczu nigdy nie słyszeli, bo niby dlaczego mieliby o nim słyszeć. Kusiło mnie, żeby jednak pogadać o Dziadach. Ale jak? Przekonywać, że Adam wielkim poetą był? Prężyć mięśnie z ducha? Że ma zachwycać, chociaż nie zachwyca? Wiedziałem, że zwykła lektura nie wystarczy, że przekład ich odrzuci, więc poprosiłem, by każdy opowiedział, jak się ze zmarłymi obcuje w ich rodzimych stronach: w Kamerunie, na Bari, w Nowej Zelandii, w Szkocji, w Tunezji, w Bretanii, w Meksyku. Opowiedzieli. Wszędzie podobnie, choć zawsze trochę inaczej. Poczuliśmy wspólnotę, odczytaliśmy najprostsze znaki, mieniące się sensem przez wieki, w czterech stronach świata. Wspólne sygnały, rodzinny rytm. Wtedy dopiero sięgnęliśmy po Dziady jak po chleb. Bez wysiłku, bez przymusu, w spokoju. I było dobrze. W „Polityce” z 11 lipca 1998 roku wywiad z Czesławem Miłoszem pt. Mickiewicz wielkim poetą był. Miłosz powiedział, że stanowczo odmówił napisania przedmowy do nowego tłumaczenia Dziadów na francuski. Z miłości do Mickiewicza: „Uznałem, że Francuz po przeczytaniu Dziadów uzna w najlepszym wypadku, że jest to utwór, któremu brakuje koherencji. Aby cokolwiek z tego zrozumieć, Francuz musiałby pójść w Dzień Zaduszny na cmentarz w Polsce i zobaczyć, że obrzęd Dziadów, co prawda jeszcze silniejszy we wschodnium chrześcijaństwie, u nas jest również bardzo żywy. Jest to dramat słowiański, zakorzeniony bardzo głęboko w polskiej uczuciowości i polskiej religijności”. Nie. Mickiewicz w przedmowie do Dziadów wskazał na wspólny dom wznoszony przez wieki i kontynenty. I wiedział, że Dziady odprawia się ciągle: jeśli nie na białoruskich mogiłkach, to „na wyspach Nowego Świata”. Nie zrozumie Francuz „dramatu słowiańskiego”? Spytajmy moich studentów, którzy na cmentarzu w Polsce nigdy nie byli i pewno nie będą. Ale wiedzą o Samain w Bretanii, o rytuałach kandoble, o rytuałach Rutuburi. Nie wytępiona flora podłóg. Pokoje nie zalane woskiem. Bęben łomoce pod powałą, ziarno gorczyczne w gołębich dziobach. Straszno. 94 „W więzieniu zwanym życiem, które opuszczamy po kolei martwi, nie należy liczyć na żadne spacery, ani na białą różę. Nie wykluczone jednak, że pewnego dnia dostrzeżesz pod nogami jeden tylko płatek i jego widok rozgrzeje ci serce i doda siły. Nigdy się nie dowiesz, dlaczego do więzienia trafiłeś i za jakie winy, szykuj się na cierpienie i śmierć. Nie myśl ani o trybunale, ani o procesie, bo niedocieczony jego przebieg. Podziękuj dozorcy, że pozwolił ci płatek białej róży zamknąć w dłoni. Większego szczęścia nie zaznasz. Doceń je i rozraduj w duchu”. Alfred de Vigny, Druga porada Czarnego Doktora 95 24. Zdjęcia do filmu telewizyjnego Adama... tajemnice. Film dotyczy Mickiewicza, jego życia i poetyckiego zamilknięcia. Scenariusz napisałem ze trzy lata temu temu, na półtora roku zapadła głucha cisza, więc o siódmej pieczęci zapomniałem. Pod koniec czerwca, na prośbę drugiego programu TVP i ARTE, napisałem zupełnie inny scenariusz: Dzieje Adama maga. Pierwszy film, gwiaździsty, wymyśliłem dla widza w Polsce. Drugi – dla publiczności francuskiej i niemieckiej