Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wspólnota uczuciowa związku zaczęła ulegać postępującej erozji i całość trwała jeszcze jakiś czas chyba tylko dzięki oddaleniu, przez trzy dni można bowiem udawać kogoś kim się nie jest. A Konrad nie był wcieleniem marzeń Joanny, jeśli chodzi o stosunek do wychowania dzieci i do problemów rodziny. W miarę upływu czasu okazało się również, że na wiele podstawowych spraw poglądy mają całkowicie rozbieżne i 102 wypracowanie kompromisu nie jest możliwe. Konrad i Joanna poszukiwali u siebie wzajemnie cech, których nie posiadali, być może iż była to nieuświadomiona tęsknota do powtórzenia konfiguracji ojciec — córka oraz matka — syn. Trudno jednak wyobrazić sobie osobowości bardziej odległe niż Konrad i jego teść oraz Nora i Joanna. I może właśnie ta nieprzystawal-ność, oprócz wielu innych obiektywnych i subiektywnych czynników, była przyczyną ostatecznego fiaska. 103 INEZ Każdy, kto choć trochę znal nie istniejącą już Niemiecką Republikę Demokratyczną, przeżył niewątpliwy szok, widząc 9. listopada 1989 berlińczyków wiwatujących na szczycie muru. Niemożliwe stało się możliwe — perfekcyjny reżim, tłamszący swoich obywateli z dokładnością szwajcarskiego zegarka, w ciągu jednej nocy oddal bez jednego wystrzału swój najważniejszy bastion. Można było już wtedy przewidzieć, że od tej chwili nic już nie będzie tak jak dawniej, przynajmniej między Odrą a Łabą. Specyficzny był to kraj dla Polaka, przyjeżdżającego w latach osiemdziesiątych. Tak zwane zaopatrzenie było wówczas w porównaniu z Polską olśniewające, za aluminiowe marki i banknoty z wizerunkiem brodatego filozofa można było do woli zajadać się kiełbaskami i popijać piwem. A jeżeli udało się zdobyć miejsce w restauracji — uczta była wprost gargantuiczna, biorąc pod uwagę regulowane i niezbyt wysokie ceny. Przybysz z Polski, zwłaszcza znający dobrze niemiecki, orientował się w stopniu zniewolenia ener-dowskiego społeczeństwa. Ten ostatni aspekt był jednak podczas krótszych pobytów mało istotny. Niedługo po przekroczeniu granicy w wagonach roztaczał się charakterystyczny zapach, pochodzący zapewne od jakiegoś środka dezynfekujące- 104 go, stosowanego na kolejach oznaczonych symbolem DR. Konrad bywał wielokrotnie w tym dziwnym kraju, który na każdym kroku nosił piętno nierzeczywistości — wszystko tutaj coś udawało i było z gruntu nieszczere, z drugiej jednak strony funkcjonowało zupełnie dobrze, przez co nieszczerość otaczającej rzeczywistości nabierała cech niesamowitych. Z początkiem lat osiemdziesiątych Konrad otrzyma! miejsce na wakacyjnym kursie językowym. Kursy takie, prowadzone przez NRD dla uczestników z całego świata, były z jednej strony próbą oddziaływania propagandowego na kursantów z zachodu, z drugiej zaś z konieczności próbowały zademonstrować kraj w korzystnym świetle, stwarzając pozory wolności wypowiedzi i swobody dyskusji. Konrad bawił się, wprowadzając wykładowców w zakłopotanie zadawaniem pytań z pozoru naiwnych, które w swej istocie wykazywały absurdalność niektórych oficjalnych stwierdzeń. Kurs odbywał się w Lipsku. Uczestnicy zakwaterowani zostali w mieszkaniach prywatnych, co miało tę zaletę, że kolacja nie odbywała się w stołówce uniwersyteckiej, lecz w lipskich restauracjach — kursantom wypłacono pieniądze, za które sami według własnego gustu oddawali się rozkoszom podniebienia. Sprzyjało to tworzeniu się grupek połączonych węzłami przyjaźni i w ogóle życiu towarzyskiemu. Po raz pierwszy Konrad rozmawiał z Inez po jednym z wykładów i od razu spodobała mu się bardzo. Nic zresztą dziwnego. Była piękną, elegancką kobietą, która dla kaprysu zapragnęła poznać kawałek realnego socjalizmu. Mogła sobie na to pozwolić, była bowiem zamożna nie tylko jak na stosunki panujące w NRD. Mimo iż pochodziła z południa Europy, Inez była naturalną blondynką. Konrad od razu się zapatrzył. 1 coś z jego spojrzenia musiało głębiej zapaść w oczy Inez, bowiem następne przypadkowe spotkanie na ulicy odwzajemniła słonecznym uśmiechem. Przy innej okazji ofiarowała mu jakiś drobny upominek, a Konrad odwzajemni! się spinką ze skóry, 105 zakupioną w polskim Centrum Informacji i Kultury. Nawiasem mówiąc partyjna logika enerdowskiego systemu była dość dziwna: niemieckie ośrodki w Polsce stawiały w swej nazwie kulturę na pierwszym miejscu, informację zaś na drugim. Wieczorne wyprawy do restauracji, na przykład do Thuringer Hof, zbliżały ku sobie konstytuujące się gromadki przyjaciół