Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Ów wyższy urzędnik o niemieckim nazwisku, który w 1828 roku był łaskawie przyjmowany w Wiedniu i do którego cesarz w tym czasie zwracał się w życzliwych 1 Tak, tak, Pan ma u mnie dobre rekomendacje. 27 słowach, musiał być, jak sądzę, uważany u dworu za labanca1. W latach walk o niepodległość rodzina stanęła po stronie powstańców, przybrała węgierskie nazwisko, co zostało potwierdzone w ministerstwie Kossutha i ogłoszone w sierpniu 1848 r. w Urzędowym Monitorze. Pod względem przekonań i stylu życia moi antenaci stali się maniakalnymi Węgrami; dotyczyło to najbardziej mego ojca i jego brata. Gorący, szczery patriotyzm węgierski rodzin napływowych był szczególnym ich rysem, a dawne rody węgierskie podchodziły do tego zjawiska z tolerancją, a nawet z upodobaniem, akceptowano obcych, których tygiel Wielkich Węgier przetapiał w rdzennych Węgrów, i nawet podkreślano pewne ich cnoty, typowe dla narodów, z których się wywodzili; moi przodkowie byli saksońskimi kowalami i, jak sądzę, po nich odziedziczyłem obce skądinąd mojej naturze, niewygodne i maniackie Pflichtgefuhl, poczucie obowiązku. Lecz pomimo to pozostało w nas poczucie obcości, inności, których nie były w stanie zniweczyć wieki wspólnego bytowania. Typ duchowy rodziny był w skomplikowany, lecz jednoznaczny sposób katolicki, nie tylko wedle ksiąg wieczystych, lecz także z istoty charakteru i umysłowości. Protestantów instynktownie unikaliśmy w kontaktach społecznych, tak samo jak oni unikali nas; ale w życiu codziennym nigdy o tym nie mówiliśmy. Bratem ojca targały wątpliwości i miał niedobre poczucie, że na próżno , jest przyjmowany", uznawany -ze swym saksońskim pochodzeniem, niemieckim nazwiskiem, austriackim szlachectwem nigdy nie będzie 1 Labaucami nazywano w XVII-XVIII wieku zwolenników Habsburgów, w przeciwieństwie do walczących o niepodległość węgierską kuruców. całkowicie, w pełni, bez odwołania przynależeć do tej wielkiej familii, jaką stanowiło u końca dziewiętnastego wieku węgierskie ziemiaństwo. Jeśli u kogokolwiek z rodziny przejawiły się kiedykolwiek arystokratyczne pretensje, to chyba jedynie u niego. Ciągle zbierał rodowe dokumenty, zamawiał rysunki z herbami i koronami, zaprojektował „połączony herb szlachecki" mego ojca i matki (Bóg wie, skąd znalazł do tego jakiekolwiek dane, bo matka pochodziła ze stosunkowo ubogiej morawskiej rodziny młynarskiej, która nigdy nie posiadała żadnych przywilejów, i faktem tym ani matka, ani jej krewni nigdy się nie przejmowali), i ów kompleks na punkcie arystokracji objawił się w końcu u tej dumnej i wrażliwej natury w przedziwny sposób: zaczął unikać towarzystwa ziemian komitackich, nie szukał kontaktów, długie lata żył za granicą, budował w Bośni koleje i tunele, potem przeniósł się do Fiume i z polecenia jakiegoś francuskiego towarzystwa energetycznego zbudował elektrownię, która po dziś dzień dostarcza prądu wybrzeżu dalmatyńskiemu. Potem o-żenił się z delikatną i cichą panną z komitatu Nógrad, pochodzącą z rodziny największego dziewiętnastowiecznego dramatopisarza węgierskiego1; w dzieciństwie kilkakrotnie spędzałem wakacje w ich majątku, w opromienionym literacką sławą zamku i parku nógradzkim, w którym ów przodek, niespokojny geniusz, w ostatnich latach życia na wpół oszalały, recytował wersety swych pisanych wierszem dramatów. To „literackie powinowactwo" wuja opromieniało go w mych oczach olimpijską glorią. W rzeczywistości niewiele znał się na literaturze. Kiedy był jeszcze kawalerem i zajmował trzypokojowe mieszkanie od podwórza, naprzeciw nas, żył niczym garcon, bohater 1 Mowa o Imre Madachu, autorze Tragedii człowieka. 29 francuskich powieści, miał kamerdynera, którego kiedyś uderzył w twarz; z powodu jego dziwnych zachowań bałem się go w dzieciństwie, później już tylko żałowałem. Nie znalazł sobie miejsca w żadnej klasie, odsunął się, żył zgorzkniały w swym nógradzkim majątku, w którym tak samo nie czuł się u siebie, jak nie czuł się u siebie w naszym domu ani za granicą, wśród inżynierskiej braci