Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Kaun przytaknął cierpliwie. - Jeszcze ktoś? - To niewykonalne - oznajmił Bar-Lev. - Kompletna utopia. Jak pan to sobie wyobraża? Że ustawimy aparaturę generującą fale wstrząsowe na środku Wzgórza, a wkoło niego zakopiemy czujniki? Może wbijemy je w Ścianę Płaczu? Na coś takiego nigdy, przenigdy nie otrzyma pan zezwolenia. - Dlatego zrobimy to w tajemnicy. - W tajemnicy? Jak miałoby się to odbyć? - Nie wiem. Ale właśnie wysłałem tych techników do Jerozolimy, żeby rozejrzeli się na miejscu. - Niemożliwe! Kaun odetchnął głęboko. - Panie Bar-Lev, nie byłbym tym, kim jestem, gdybym zawsze zwracał uwagę na to, co uważa się za możliwe bądź niemożliwe. Archeolog wyglądał, jakby miał rozpłynąć się w pocie i zwątpieniu. - Panie Kaun, z całym szacunkiem, ale pan nie zdaje sobie sprawy, co pan zamierza zrobić. Wzgórze Świątynne jest świętością nie tylko dla nas, Żydów, to również miejsce święte dla muzułmanów, a wszystko, co się tu dzieje, ma wymiar polityczny. To, co pan chce zrobić, może wręcz wywołać wojnę! - Panie Bar-Lev, jestem między innymi właścicielem jednego z wiodących telewizyjnych kanałów informacyjnych na świecie. Proszę mi wierzyć, mam naprawdę najświeższe wiadomości o sytuacji politycznej w Izraelu. Bar-Lev opadł na krzesło kręcąc głową. - To szaleństwo - mamrotał. - Istne szaleństwo. - Kamery nie ma w tej skale - powtórzył profesor Wilford-Smith. - Jestem tego pewny na sto procent. Tkwi w zapieczętowanej amforze w jakiejś nierzucającej się w oczy grocie skalnej na uboczu, ale w żadnym razie nie jest ukryta w tym kawałku skały. - Może pod nim? - zastanowił się Kaun. - Jest taka legenda - wtrącił się Goutiere - według której pod skałą miałaby znajdować się arka przymierza. - Też niezgorsze znalezisko. - Jak kamera miałaby dostać się do skały? - zapytał Goutiere. - Albo pod nią? Podróżnik w czasie, jeśli pańskie podejrzenia są słuszne, działałby na tym terenie w okresie, gdy świątynia była jeszcze nietknięta, a skała, o której mówimy, służyła za kamień ofiarny. Nie miałby absolutnie żadnej możliwości, żeby choć zbliżyć się do tego kamienia niezauważony przez nikogo. Ta dyskusja zaczęła działać Kaunowi na nerwy. - Jeżeli zdołamy przebadać Wzgórze Świątynne - stwierdził - możemy podarować sobie wszelkie spekulacje. Wtedy nie będziemy musieli w nic wierzyć, będziemy po prostu wiedzieli. Stan, który przedkładam nad wszelkie inne. Był wdzięczny Ryanowi za to, że akurat w tym momencie wszedł z jednym z przenośnych telefonów w dłoni. - Basso - powiedział tylko, gdy mu go podawał. * Stephen Foxx siedział przy włączonym laptopie i nie miał najmniejszej ochoty na pisanie oferty dla Video World Dispatcher. Lecz zaniechanie jakiegoś działania tylko dlatego, że nie ma się na nie ochoty, byłoby nieprofesjonalne. A Stephen Foxx nigdy nie postępował nieprofesjonalnie. Najpierw połączył się ze swoim komputerem w domu, odszukał pliki zawierające potrzebne do sformułowania oferty teksty i rysunki, i uruchomił ich pobieranie. Wtedy, gdy wydłużający się powoli wskaźnik procentów kazał przypuszczać, że przesyłanie danych potrwa jeszcze dobrą chwilę, oparł się wygodnie i pozwolił opanować się myślom, buczącym w jego mózgu niczym dzikie pszczoły. Wizja, że ów Jezus, o którym mówiło się w kościele, na lekcjach religii, w pobożnych przypowieściach i pieśniach, mógłby w rzeczywistości nigdy nie istnieć - że wszyscy dali się zwieść jednemu mitowi, że ten Jezus miałby nie być ani o krztę prawdziwszy od Mikołaja, jakoby przynoszącego prezenty w Boże Narodzenie - to wydawało mu się jawnym szyderstwem. Czy to nie zadziwiające? Każdemu, kto by go zapytał, wyjaśniłby nie zwlekając, że nie interesuje go żadna religia, jedynie realne życie. Że tę religię, w której ochrzczono go jako bezbronne dziecko, dawno odrzucił i zostawił te sprawy daleko za sobą. Że w całej pełni można określić go mianem nieulegąjącego dogmatom humanisty. Czuł się kimś, kto stara się postępować właściwie. Przejść przez życie jako przyzwoity człowiek. Być dobrym, ale z umiarem. A teraz tak go to pochłonęło. Więc jednak zmagania z tą postacią były cięższe, niż sobie uświadamiał