X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Do spowitych dymem woz�w wewn�trznego czworoboku dopadli tylko nieliczni pancerni, tych od razu za�atwiono halabardami i cepami. Zaraz po tym Czesi z dzikim wrzaskiem wypadli zza woz�w, gwa�townym kontratakiem zaskakuj�c Niemc�w i w okamgnieniu wyt�aczaj�c ich poza wy�om. Wy�om natychmiast zatarasowano wozami, wozy obsadzono kusznikami i cepnikami. Zagrzmia�y znowu hufhice, zadymi�y lufy hakownic. Zal�ni�a o�lepiaj�cym z�otym refleksem wzniesiona nad wozowym sza�cem monstrancja, b�ysn�� biel� sztandar z Kielichem. Kto� jsti bozi bojovnict A zdkona jeho! Proste� od Boha pomoci A doufejte w neho! �piew hucza�, pot�nia� i triumfalnie ni�s� si� ponad wagenburgiem. Kurz opada� za cofaj�c� si� pancern� jazd�. Rohacz z Dube, ju� wiedz�c, obr�ci� si� ku czekaj�cym w szyku konnym husytom, uni�s� buzdygan. To samo uczyni� po chwili w stron� jazdy polskiej Dobko Pucha�a. Konnych Morawian postawi� w gotowo�� gest Jana Tovaczovskiego. Hynek z Kolsztejna zatrzasn�� zas�on� he�mu. Z pola s�ycha� by�o krzyki saskich dow�dc�w, nawo�uj�cych pancernych do kolejnej szar�y na wozy. Ale pancerni cofali si�, zawracali konie. - Uciekaaaj�! Niemce uciekaaaj�! - Hyr na nich! Prokop Go�y odetchn��, uni�s� g�ow�. - Teraz... - sapn�� ci�ko. - Teraz to ich dupy s� ju� nasze. Reynevan porzuci� towarzystwo Polak�w i Radima Tvrdika do�� niespodziewanie - po prostu nagle wsta�, po�egna� si� i odszed�. Kr�tkim znacz�cym spojrzeniem zasygnalizowa� Tvrdikowi pow�d swego zachowania. Czarownik mrugn��. Zrozumia�. Okolica znowu za�mierdzia�a krwi�. Pewnie, pomy�la� Reynevan, zalatuje od niedalekich jatek, od Kojc�w i od Frymarku Mi�snego. Ale mo�e nie? Mo�e to inna krew? Mo�e ta, kt�ra spieni�a okoliczne rynsztoki we wrze�niu 1422, kiedy to uliczka �elazna i zau�ki wok� niej sta�y si� widowni� bratob�jczych walk, gdy antagonizm mi�dzy Starym Miastem a Taborem po raz kolejny zaowocowa� konfliktem zbrojnym. Du�o pola�o si� wtedy na �elaznej czeskiej krwi. Do�� du�o, by wci�� �mierdzie�. W�a�nie ten smr�d krwi wzm�g� jego czujno��. �ledz�cych nie dostrzeg�, nie zauwa�a� niczego podejrzanego, �aden z w�druj�cych po uliczkach Czech�w na szpicla nie wygl�da�. Pomimo to Reynevan nieustannie czu� czyj� wzrok na karku. �ledz�cy go, wychodzi�o, nudn� rutyn� jeszcze si� nie znudzili. Dobra, pomy�la�, dobra, hultaje, zafunduj� wam tej rutyny wi�cej. Tyle, �e si� porzygacie. Poszed� Ko�n�, ciasn� od bia�osk�rniczych warsztat�w i kram�w. Kilka razy zatrzyma� si�, udaj�c zainteresowanie towarem, ogl�da� si� ukradkiem. Nie dostrzega� nikogo wygl�daj�cego na szpicla. Ale wiedzia�, �e gdzie� tam byli. Nie dochodz�c do ko�cio�a �wi�tego Gaw�a, skr�ci�, wszed� w zau�ek. Zmierza� ku Karolinum, swej macierzystej uczelni. W ramach rutyny w�a�nie tam si� kierowa�, w zamiarze przys�uchania si� jakiej� dyspucie. Lubi� chodzi� na uniwersyteckie dysputy i quodlibety. Po tym za� jak w niedziel� Quasimodogeniti, pierwsz� po Wielkanocy roku 1426 przyj�� komuni� pod obojga postaci�, przychodzi� do lectorium ordinarium regularnie. Jako prawdziwy neofita chcia� jak najdog��bniej pozna� tajniki i zawi�o�ci swej nowej religii, a te jako� naj�acniej trafia�y do niego podczas dogmatycznych spor�w, kt�re regularnie wiedli przedstawiciele skrzyd�a umiarkowanego i konserwatywnego, zgrupowanego wok� mistrza Jana z Przybraniu z przedstawicielami skrzyd�a radykalnego, czyli lud�mi z kr�gu Jana Rokycany i Petera Payne'a, Anglika, lollarda i wiklefisty. Prawdziwego ognia nabiera�y jednak te dysputy, na kt�re przybywali autentyczni radyka�owie, ci z Nowego Miasta. Wtedy dopiero robi�o si� weso�o. Reynevan by� �wiadkiem, jak broni�cego jakiego� wiklefickiego dogmatu Payne'a nazwano "zkurvenym Engliszem" i obrzucono burakami. Jak staruszkowi Krystianowi z Prachatic, dostojnemu rektorowi uniwersytetu, gro�ono utopieniem w We�tawie. Jak ci�ni�to zdech�ym kotem w siwiutkiego Piotra z Mladonovic. Zgromadzona publika regularnie pra�a si� po mordach, nosy rozkwaszano i z�by wybijano sobie te� na zewn�trz, przed Karolinum, na Frymarku Mi�snym. Od tamtych czas�w troch� si� jednak zmieni�o. Jana z Przybraniu i ludzi z jego otoczenia zdemaskowano jako zamieszanych w spisek Korybuta i ukarano wygnaniem z Pragi. Jako �e jednak natura pr�ni nie znosi, dysputy odbywa�y si� nadal, ale od Wielkanocy za umiarkowanych i konserwatyst�w nagle zacz�li robi� Rokycana i Payne. Nowomiejscy - po staremu - robili za radyka��w. Cholernych radyka��w. Na dysputach nadal bito si�, rzucano brzydkimi s�owami i kotami. - Panie. Obr�ci� si�. Stoj�cy za nim niski osobnik by� ca�y szary