Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Sarah poderwa³a g³owê i spojrza³a w górê. Wysoko nad ni¹, trzymaj¹c siê jedn¹ rêk¹ barierki odwróconego do góry nogami pomostu pok³adu B, wisia³a Kirsty. ¯o³nierz, który by³ z nimi, kiedy pomost siê zarwa³, le¿a³ na brzuchu na po³amanej metalowej platformie i rozpaczliwie wyci¹ga³ rêkê, próbuj¹c chwyciæ ma³¹. Sarah nie odwraca³a wzroku od Kirsty, nagle jednak poczu³a, ¿e miêdzy ni¹ a Conlonem przesuwa siê gigantyczne cielsko jednej z orek. Potê¿ne zwierzê otar³o siê o jej nogê. Rozleg³ siê kolejny krzyk. Dolecia³ z przeciwleg³ej strony basenu i kiedy Sarah odwróci³a siê szybko, ujrza³a, jak jeden z francuskich komandosów - o pokrytej pêcherzami i popalonej twarzy - machaj¹c szaleñczo rêkami i nogami, p³ynie do brzegu. Jego pe³ne przera¿enia wrzaski przerywa³y tylko krótkie, rozpaczliwe oddechy. By³ to jedyny ruch w basenie. Pozostali nie odwa¿yli siê nawet drgn¹æ. Niemal natychmiast obok zdesperowanego p³ywaka pojawi³a siê wielka, czarna p³etwa grzbietowa. Po chwili zatrzyma³a siê i zanurzy³a pod wodê tu¿ za nim. Cia³o francuskiego komandosa zosta³o gwa³townie szarpniête do ty³u. Towarzyszy³o temu g³oœne trzaœniecie. ¯o³nierz odwróci³ siê i otworzy³ usta, ale z jego gard³a nie wydoby³ siê ¿aden dŸwiêk. Jego oczy rozszerzy³y siê z przera¿enia. Musia³ widzieæ, jak orka chwyta zêbami doln¹ czêœæ jego cia³a, i czuæ, jak zgniata j¹ potê¿nymi szczêkami. Drugie szarpniêcie by³o jeszcze gwa³towniejsze. Orka poci¹gnê³a Francuza pod wodê z tak¹ si³¹, ¿e jego g³owa zabuja³a siê jak bokserska gruszka. Uderzy³ potylic¹ o wodê, po czym znikn¹³ pod powierzchni¹. - Jezu... - jêknê³a Sarah Hensleigh. Czêœæ pomostu, na której sta³ Buck Riley, jeszcze siê trzyma³a. Ledwo ledwo. Zwisa³a pod ostrym k¹tem w dó³, odsuniêta od œciany na œrodek szybu. Wszyscy trzej naukowcy - Riley nie zna³ ich nazwisk - okazali siê zbyt powolni. Nag³e zarwanie siê pomostu zaskoczy³o ich kompletnie. Nie zd¹¿yli siê niczego z³apaæ i pospadali w dó³ szybu. Riley mia³ szybszy refleks. Kiedy pomost zacz¹³ usuwaæ mu siê spod nóg, pad³ p³asko na brzuch i natychmiast zaczepi³ palcami o szczeliny metalowej kratki, po której zwykle siê chodzi³o. Dziewczynka tak¿e okaza³a siê szybka. Gdy pomost siê zarwa³, upad³a i zaczê³a zsuwaæ siê ku oderwanemu koñcowi. Najpierw zjecha³a w pustkê nogami, zaraz potem za krawêdzi¹ znalaz³a siê jej talia, u³amek sekundy potem tu³ów. Kiedy jednak zsun¹æ siê mia³a g³owa, Kirsty rozpaczliwie wyrzuci³a rêkê do przodu i jakimœ cudem zdo³a³a chwyciæ porêcz. Barierka przez chwilê wytrzyma³a, ale zaraz potem, os³abiona wybuchem gazu, nagle trzasnê³a i podpórki wygiê³y siê o sto osiemdziesi¹t stopni - teraz, zamiast pionowo w górê, by³y skierowane pionowo w dó³. Dziewczynka wisia³a na jednej rêce na barierce, piêtnaœcie metrów nad pe³nym orek basenem, i dar³a siê wniebog³osy. - Nie patrz na dó³! - krzykn¹³ do niej Riley, wyci¹gaj¹c d³oñ. Widzia³ kr¹¿¹ce w dole krwio¿ercze bestie, widzia³ te¿, jak jedna z nich wci¹gnê³a pod wodê Francuza. Nie chcia³, by dziewczynka zobaczy³a, co siê dzieje w basenie. Kirsty krzycza³a: - Nie pozwól mi spaœæ! - Nie pozwolê ci spaœæ - zapewni³ j¹ Riley. Le¿a³ na brzuchu i wyci¹ga³ rêkê najdalej jak móg³, próbuj¹c z³apaæ nadgarstek ma³ej. Wszêdzie wokó³ niego, na resztkach pomostu, pali³y siê niewielkie ognie. Pozosta³o mu jeszcze jakieœ trzydzieœci centymetrów, kiedy zauwa¿y³, ¿e oczy dziewczynki zaczynaj¹ gwa³townie skakaæ na bok. - Jak masz na imiê? - spyta³ niespodziewanie, by odwróciæ jej uwagê. - Moja rêka jest gor¹ca - jêknê³a w odpowiedzi. Riley popatrzy³ wzd³u¿ porêczy. Jakieœ piêæ metrów po jego lewej stronie niewielki ogieñ liza³ miejsce, w którym zwisaj¹ca pionowo w dó³ barierka dotyka³a pomostu. - Wiem, ¿e jest gor¹co, skarbie. Wiem. Wytrzymaj jeszcze trochê. Wiêc jak masz na imiê? - Kirsty. - Czeœæ, Kirsty. Ja nazywam siê Buck, ale mo¿esz jak wszyscy mówiæ mi Book