Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Widziałem ich wszystkich. - Drżał mu głos i podbródek, co przypomniało Eve, że ma do czynienia z szesnastolatkiem. Jednej nocy włamałem się do tego mieszkania w centrum. - Jakiego mieszkania? - Do mieszkania tej okropnej Seliny i tego dupka Albana. Wzruszył ramionami, ale raczej nerwowo niż buńczucznie. - Wi działem ten ich diabelski show. - Ujął w drżącą dłoń szklankę z pepsi. - Pozwolili ci przyglądać się ceremonii? - Niczego mi nie pozwolili. Nie wiedzieli, że tam jestem. Można powiedzieć, że sam się zaprosiłem. - Zerknął na Roarke'a. Ich system alarmowy nie jest nawet w połowie tak dobry jak pana. - Pocieszająca wiadomość. - Napracowałeś się, Jamie - gniewnie sarknęła Eve. - Planujesz zrobić karierę jako włamywacz? - Nie. - Nie rozśmieszyła go tym żartem. - Będę policjantem. Tak jak pani. 127 J.D. ROBB Głośno wypuściła powietrze, potem potarła twarz i usiadła. - Policjanci, którzy mają zwyczaj włamywać się do mieszkań, lądują w końcu po drugiej stronie barykady. - Oni mieli moją siostrę. - Czy przetrzymywali ją wbrew jej woli? - Zrobili jej pranie mózgu. To to samo. Sprawa jest delikatna, dumała Eve. Nie można się cofnąć w przeszłość i przeszkodzić chłopakowi włamywać się do cudzych mieszkań. Dzieciak jedynie naśladuje dziadka, który był przecież uczciwym policjantem. - Zamierzam ci pomóc, bo lubiłam twojego dziadka. Wszystko pozostanie między nami. Dla policji nigdy tam nie byłeś. Zro zumiałeś? - Jasne. - Wzruszył ramionami. - Opowiedz, co widziałeś. Tylko nie przesadzaj i nie koloryzuj. Jamie wygiął usta w lekkim uśmiechu. - Dziadek zawsze tak mówił. - No właśnie. Chcesz być policjantem, to zdaj mi raport. - W porządku. Alice uczyła się, ale od jakiegoś czasu zaczęła opuszczać zajęcia i wspominała, że chce rzucić studia. Mama strasznie się tym denerwowała. Myślała, że chodzi o jakiegoś chłopaka, ale ja wiedziałem, że to nie to. Oczywiście nie od Alice. Ona w ogóle przestała ze mną rozmawiać. Przerwał, a w jego oczach pojawiła się prawdziwa rozpacz. Potrząsnął głową westchnął i wrócił do opowiadania. - Ale ja ją znałem. Alice, kiedy się zakochała, stawała się marzycielska. Tym razem tak nie było. Podejrzewałem, że zaczęła eksperymentować z narkotykami. Wiem, że mama rozmawiała z dziadkiem, a on z Alice, ale ponieważ nic z tego nie wynikło, postanowiłem działać. Śledziłem ją kilkakrotnie. Uznałem, że to będzie dobre ćwiczenie. Nigdy mnie nie zauważyła. Żadne z nich mnie nie zauważyło. Ludzie nie zwracają uwagi na dzieci, a nawet jeśli, to uważają, że są nieszkodliwe. 128 CZARNA CEREMONIA Eve nie spuszczała z niego oczu. - Ja nie uważam, że jesteś nieszkodliwy, Jamie. Usta mu drgnęły. Zrozumiał, że uwaga nie należała do pochlebstw. - Śledziłem ją aż do klubu ,,Athame". Za pierwszym razem musiałem czekać na zewnątrz. Nie byłem przygotowany. Weszła tam około dziesiątej, wyszła o dwunastej z upiorną obstawą. Znowu lekko się uśmiechnął, dostrzegając zdziwienie w o czach Eve. - No dobra, obiekt opuścił obserwowany lokal w towarzystwie trzech osób, dwóch mężczyzn i jednej kobiety. Już ich opisałem, więc dodam, że później zostali rozpoznani jako Selina Cross i Alban oraz Lobar. Kierowali się na wschód, pieszo, i weszli do budynku należącego do Seliny Cross. Obserwator dostrzegł następnie, że zapala się światło w oknie na ostatnim piętrze. Po dokonaniu oceny sytuacji obserwator postanowił wejść do budynku. Bez większych kłopotów ominął system alarmowy. Czy mogę dostać jeszcze jedną pepsi? Roarke bez słowa zabrał pustą puszkę, wyrzucił do dziury na odpadki i przyniósł następną. - W środku panowała cisza - ciągnął Jamie. - Jak na cmentarzu.. Było ciemno. Miałem przy sobie kieszonkową latarkę, ale jej nie użyłem. Wszedłem na górę. Udało mi się złamać kod zamka na linie papilarne i wyłączyć kamery. Zamki w drzwiach nie stanowiły problemu. Sądzę, że nie podejrzewali, że ktokolwiek dojdzie tak daleko bez ich zaproszenia. Wszedłem do mieszkania, ale było puste. Nic nie rozumiałem. Przecież widziałem, jak wchodzili do budynku, widziałem światło w oknie. Rozejrzałem się. Trzymają tam wariackie rzeczy. A ten zapach... fuj. Trochę jak w sklepie Wolnej Ery, ale inaczej. Ohydnie. Znajdowałem się w jednej z sypialni. Stoi tam taka dzika rzeźba. Facet z głową świni, reszta ciała ludzka, z wielkim stojącym fiutem. Zamilkł, nieco speszony, przypomniawszy sobie, że rozmawia z kobietami. 129 J.D. ROBB - Przepraszam. - Widziałam stojące fiuty - spokojnie odparła Eve. - Mów dalej. - Okay. Więc przyglądałem się temu dziwactwu, kiedy nagle w sypialni pojawił się ten facet. Pomyślałem, że już mnie mają, ale on mnie nie zauważył. Wyciągnął coś z szuflady, okręcił się i wyszedł. Nawet nie spojrzał w moim kierunku. - Jamie pokręcił głową, upił łyk pepsi, na nowo przeżywając tamten lęk. Dobiegłem do drzwi, akurat kiedy przechodził przez ścianę. Sekretne przejście - wyjaśnił z grymasem. - Myślałem, że można takie zobaczyć tylko na starych filmach. Odczekałem kilka minut i poszedłem za facetem. Eve mocno przycisnęła dłonie do twarzy. - Poszedłeś za nim? - Tak, dopisywało mi szczęście. Są tam wąskie schody, chyba kamienne. Słyszałem muzykę, a raczej coś jak nucenie, i ten zapach był tu mocniejszy. Schody zakręciły i zobaczyłem pokój. Połowę mniejszy od tej kuchni i ze ścianami wyłożonymi lustrami. Dużo świec i nowe dziwaczne świńskie rzeźby