Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Mogłam się była tego domyślić - oświadczyła z goryczą. - Kompletuje pan sobie nową załogę, a z nas pan zrezygnował. - Nie gadaj głupstw - rzekłem. - Wczorajszy dzień straciłem czekając na was tutaj w tym okropnym miejscu. A wy nie raczyliście się zjawić. Kika ze złością rzuciła plecak na podłogę jachtu. Była osóbką bardzo młodą, ale energiczną i samodzielną. A także przekorną. Wiedziała na przykład, że nie lubię dżinsów, i pewnie właśnie dlatego ubrała się w stare, połatane dżinsy i gruby czarny sweter. Na jasnych, krótko przyciętych włosach miała czapkę z teksasu. Była ładna, ale ten strój sprawiał, że wydawała się brzydka. - Co też pan opowiada - spojrzała na mnie wyzywająco, ujmując się pod boki. - Przysłał pan do nas telegramy, że odwołuje pan rejs i przesuwa go na późniejszy termin. Pani Księżyc i Psycholog rozpakowali plecaki, ale ja miałam już wykupiony bilet i zdecydowałam się wyjechać. Pomyślałam, że jeśli nie spotkam pana, to zabiorę się na “Notosa”, bo on już od dwóch dni żegluje po Jezioraku. - Telegram? Nie wysłałem żadnego telegramu. O czym ty mówisz, Kika? Nareszcie wylazłem ze śpiwora, ale w pidżamie, z nie ogoloną twarzą czułem się nieswojo. Byłem zaspany i trochę nieprzytomny. - Niech pan wyjmie kulkę woskową z lewego ucha - zwróciła mi uwagę. - Coś mi się zdaje, że moje słowa do pana nie docierają. Dostaliśmy telegram, że rejs przesuwa pan na późniejszy termin. Słyszy pan, co powiedziałam? - Słyszę. Ale nie wysłałem żadnego telegramu. Z kieszeni spodni wyjęła kartkę i podała mi ją bez słowa. Przeczytałem: Rejs przesuwam o kilka dni. Nie przyjeżdżajcie. Czekajcie na wiadomość. Tomasz Zmiąłem telegram i rzuciłem go na dno kokpitu. Ale po sekundzie podniosłem, rozprostowałem i obejrzałem dokładniej. - To nie ja go wysłałem - oświadczyłem jeszcze raz. - Ale nadany został z Iławy przedwczoraj wieczorem, to jest w tym samym czasie, gdy i ja tutaj przypłynąłem i przycumowałem. Ktoś chciał nam pomieszać szyki i opóźnić rejs. - To nie pan wysłał ten telegram? - dziewczyna aż przysiadła z wrażenia. - W takim razie powinien pan natychmiast zadzwonić do Warszawy, do Pani Księżyc, i wyjaśnić całą sprawę. Jak pan sądzi, czy tego głupiego kawału nie zrobił nam ktoś z “Notosa”? Bo komu innemu może zależeć na tym, aby utrudnić nasze poszukiwania? Przecząco pokręciłem głową. - Nie posądzam o to nikogo z “Notosa”. Ale przecież mówiłem wam wiele razy, że mamy nie tylko konkurentów, lecz i przeciwników. Od samego początku ktoś nam psuje szyki. Poczułem przypływ energii, jak zwykle, gdy wyłaniała się poważniejsza trudność. - Obudź tę dziewczynę - rozkazałem Kice - i róbcie śniadanie, bo na pewno jesteś głodna. A ja ogolę się i zaraz pobiegnę na pocztę. Kika otworzyła drzwi kabiny i gwizdnęła głośno. - Czy pan jeszcze śpi, Panie Samochodzik? - zapytała z ironią. - Przecież tu nie ma żadnej dziewczyny. - Nie ma Bajeczki? - zdumiałem się. - Jakiej bajeczki? - No, Bajeczki. Zajrzałem do kabiny i stwierdziłem, że koja, na której wczoraj położyła się tamta dziewczyna, jest pusta. Zniknęła także walizka, z którą Bajeczka przyszła na jacht. - Co pan opowiada jakieś bajeczki? - Kika patrzyła na mnie, jak patrzy się na kogoś, kto stracił rozum. - Chciała, żeby ją nazywać Bajeczką - bezradnie rozłożyłem ręce i miałem chyba bardzo głupią minę. - Była bardzo ładna, w haftowanej bluzeczce i w spódnicy w duże słoneczniki. Spóźniła się na motorówkę i poprosiła, żebym ją przenocował na jachcie. Zjedliśmy razem kolację, potem trochę rozmawialiśmy o poezji... - O “Złotej rękawicy”? - pokiwała głową Kika. - I pan dał się pociągnąć za język, prawda? - Tak. Ale... - Nie ma żadnego “ale”. Ta dziewczyna została przez kogoś wysłana i zrobiła pana w konia. - Proszę cię, przestań używać tego okropnego żargonu - poprosiłem. - Powiem krótko: dał się pan nabrać na Bajeczkę, panie Samochodzik. Wszyscy wiedzą, że lubi pan dziewczyny w powiewnych kolorowych spódnicach i haftowanych bluzeczkach. I ona właśnie tak wyglądała, prawda? - Tak - westchnąłem. - Serce Pana Samochodzika natychmiast stopniało - szydziła Kika i bez cienia podejrzeń przyjął dziewczynę na jacht, wtajemniczył we wszystkie nasze sprawy. A gdy Pan Samochodzik spał, dziewczyna zniknęła bez śladu. O, przepraszam, ślad pozostawiła... Kika wsunęła się do kabiny i zdjęła coś z koi, na której spała Bajeczka. - Proszę... - podała mi z triumfującą miną to “coś”. Była to skórzana rękawica pomalowana na złoty kolor. - Złota rękawica... - mruknąłem. - Czy rozumie pan coś z tego? Nie od razu odpowiedziałem na jej pytanie. Najpierw opowiedziałem ze szczegółami o wizycie Bajeczki, o naszej rozmowie na jachcie, o jej pytaniach, moich odpowiedziach. I zakończyłem: - Nie zdradziłem Bajeczce żadnych tajemnic, bo nie jest tajemnicą, że organizujemy rejs, aby odnaleźć autora “Złotej rękawicy”. Wiele osób wie o naszej wyprawie, jak choćby załoga “Notosa”. Ktoś zdecydował się opóźnić nasz rejs i, wykorzystując to opóźnienie, przysłać tu Bajeczkę. Ona pozostawiła na jachcie pomalowaną na złoty kolor rękawiczkę